środa, 28 listopada 2007

Panorama

Tak jak obiecałem, dzisiaj kilka zdań o aparatach stereo z opcją "panoramy".  Jak pewnie już zdążyliście zauważyć aby zrobić zdjęcie stereoskopowe,  czyli de facto dwie  pojedyncze fotografie (tak zwaną stereoparę),  trzeba dysponować podwójną powierzchnią na kliszy (błonie czy szklanej płycie).   Mamy więc z reguły do zagospodarowania prostokąt o bokach,  z których jeden jest około dwa razy dłuższy od drugiego.  Standardowe rozmiary klatki w aparatach stereo to 4,5x10,7,  6x13 czy 9x18.  Ktoś wpadł na pomysł,  żeby na takim formacie zrobić jedno zdjęcie panoramiczne (od brzegu do brzegu jedna fotografia).  Skonstruowano specjalne aparaty do takich zdjęć,  ale też robiono takie fotografie aparatami 3d specjalnie do tego przystosowanymi.  Warunek był jeden.  Aparat musiał mieć przesuwaną w lewą lub prawą  stronę czołówkę tak,  by po przesunięciu obiektywów jeden trafiał na środek powierzchni naświetlanej a drugi był poza nią.  W stereoaparatach zamontowany był  tzw. separator,  taka płytka oddzielająca od siebie obie naświetlane klatki (lewy obiektyw nie miał możliwości obrazowania na prawej klatce i odwrotnie).  W sprzętach z funkcją "panoramy" separator ten składał się w momencie przesuwania czołówki.  Jeden ruch i zamiast stereopary otrzymywaliśmy dłuuugą, panoramiczną fotografię.

  

Photo Sport    1915

poniedziałek, 26 listopada 2007

Monobloc

O francuskich aparatach stereoskopowych można by opowiadać długo i namiętnie,  bo było ich całe multum rozmaitego kalibru i rozmaitych firm.   Aparat o którym dzisiaj napomknę był bardzo szczególny.  Otóż zazwyczaj jest tak,  że jedna firma produkuje jeden produkt, który ją promuje na rynku.  W przypadku tego właśnie egzemplarza jest zupełnie na odwrót.   Monobloc,  to stereoskopowy aparat fotograficzny wytwarzany aż w trzech (!!!) fabrykach w różnych okresach czasu.  Od 1920 roku produkowany był w paryskim zakładzie V. Liebe,  od 1925 w fabryce Jeannaret & Cie a w 1938  w wytwórni,  której właścicielem był Ch.Broutin.  Różnice między tymi aparatami były minimalne (optyka, okleina) a jedynie co rzucało się w oczy to tabliczki znamionowe producentów.  Monobloc oprócz zdjęć trójwymiarowych robił też zdjęcia panoramiczne.   Co to takiego i czym to się je, o tym dowiecie się w następnym poście. 

  

Monobloc    1925

piątek, 23 listopada 2007

Glyphoscope

Drugim bardzo popularnym aparatem stereoskopowym Pana Julesa Richarda był Glyphoscope.  Leciutki  i malutki sprzęcik ,  robił zdjęcia formatu 4,5x10,7.  Mieścił się kieszeni fraka lub nawet w mufce (kiedyś panie zamiast rękawiczek nosiły takie futrzane torebki z otworami na ręce).  Innowacyjnym rozwiązaniem tego aparatu było to,  że spełniał on równocześnie dwojakie funkcje (taki Head & Shoulders).   Pierwszą z nich było oczywiście zrobienie zdjęcia,  drugą było obejrzenie fotki zrobionej wcześniej.  Robiono to w ten sposób,  że zdejmowano płytę czołową aparatu w której zamontowana była przysłona i migawka.  Pozostawał sam korpus z soczewkami (do patrzenia) i miejscem na płytę szklaną (na wywołane zdjęcie),  co stanowiło pierwszej klasy stereoskop ręczny.  Przy małym nakładzie sił i środków efekt był znakomity,  zgodnie z hasłem reklamowym paryskiej wytwórni: "Dla amatorów, dla początkujących, dla dyletantów...stały wynik !!!"

  

Glyphoscope    1905

wtorek, 20 listopada 2007

Verascope

Jakby nie patrzeć,  głównymi ośrodkami fotografii stereoskopowej w Europie na początku ubiegłego stulecia były Niemcy i Francja.  Właśnie tutaj chciałbym na chwileczkę zostać aby opowiedzieć króciutko o jednej fabryce aparatów fotograficznych,  fabryce Pana Julesa Richarda.  Zakład mieścił się w Paryżu pod adresem 25 Rue Melingue i przez około pięćdziesiąt lat produkował (uwaga!!!) tylko i wyłącznie sprzęt do zdjęć trójwymiarowych.  Rzekłbym był to i jest ewenement swego rodzaju nawet na skalę światową.  Produkcja aparatów nie była może zbyt bogata,  obejmowała bowiem pięć marek,  natomiast odmian ich była niezliczona ilość w myśl powiedzenia "dla każdego coś miłego".  Najbardziej znanym i popularnym aparatem był Verascope.  Chyba z tego względu tą też nazwą ochrzczono ostatnie dziecko paryskiej wytwórni - małoobrazkowy Verascope F-40.  Verascopy to małe,  choć bardzo ciężkie i masywne kliszaki z kasetami na 12 zdjęć a później z kasetami na film 35 mm.  O ich solidności i niezawodności (a były naprawdę nie do zdarcia) świadczył fakt, że używali ich bardzo chętnie badacze i podróżnicy w ekstremalnych warunkach na Alasce, Antarktydzie czy Syberii.  Ciekawe,  a może gdzieś w okolicach Irkucka wala się jakiś pozostawiony egzemplarz tak jak Hasselblad na księżycu???

  

Verascope    1910

  

Verascope 1900

niedziela, 18 listopada 2007

Fotoplastikon

Jubileusz, jubileusz i po jubileuszu (inne mebelki pokażę w pięćdziesiątym poście). Wracamy do normalności,  ale jeżeli pozwolicie chciałbym pozostać przy stereoskopach ale przy tych największych,  czyli fotoplastikonach,  z niemiecka zwanych "Kaiserpanoramami".  Przyznam Wam się,  że posiadanie takiego cuda było i jest do tej pory moim wielkim marzeniem.  Pamiętam jak w czasach dzieciństwa jeździłem w Aleje Jerozolimskie by odbyć wycieczkę po świecie w trzecim wymiarze.  Lekki półmrok,  ciężkie kotary zasłaniające światło,  szmer silnika napędzającego tajemnicze urządzenie i nastrojowa  muzyka wydobywająca się niewiadomo skąd.  Stare,  mosiężne obudowy okularów i drewniane,  gięte taborety dookoła tajemniczej beczki...a w środku egzotyczne krajobrazy,  malownicze pejzaże,  i dziwnie ubrani ludzie.  Jeżeli chcecie trafić do miejsca gdzie czas się zatrzymał,  odwiedźcie koniecznie warszawski  fotoplastikon.  Jak na stulatka,  dziadek trzyma się wyśmienicie.  Wszystko to za sprawą swojego właściciela Tomasza Chudego,  który jest kolejnym już pokoleniem  rodu pasjonatów "trójwymiarowych obrazów".

  

Ernemann     1921

piątek, 16 listopada 2007

25 postów - mały jubelek.

Szanowni czytelnicy tego bloga.  Chciałbym zwrócić uwagę,  że właśnie dzisiaj czytacie dwudziesty piąty mój post.  Jestem z tego bardzo dumny,  bo słowo pisane nigdy nie było moją mocną stroną.  Osobiście wolę wyszczekać się bezpośrednio niż przelewać na papier swoje nie zawsze mądre myśli.  Ale chcieć to móc,  czego jestem bezpośrednim przykładem.  Cieszę się  niezmiernie,  że wytrwałem do tego (25) razu,  a co ważniejsze,  że i Wy moi drodzy do tego razu doszliście razem ze mną.  Dzisiaj będzie trochę inaczej.  Pokażę Wam urządzenia do oglądania zdjęć stereoskopowych czyli stereoskopy.  Ponieważ post jest jubileuszowy to i stereoskopy będą bardzo dostojne i dość leciwe.  Oto prawdziwe arcydzieła sztuki optycznej i stolarskiej zarazem.  Jak napisał niedawno mój bardzo dobry znajomy to bramy (portale),  po przekroczeniu których wchodzimy do innej rzeczywistości.   A więc proszę o nastrój,  bo cofamy się o jakieś sto lat....  Meloniki i cylindry panów oraz szerokie, ozdobione piórami kapelusze dam,  z szacunkiem i pokorą ściągano wtedy z głów,  by wkroczyć do krainy trzeciego wymiaru...

  

ICA Multiplast    1926

  

Brevete    1910

  

Planox    1929

 

środa, 14 listopada 2007

Zmora

Prawdziwą zmorą każdego chyba kolekcjonera jest niemożność zidentyfikowania swojego eksponatu.  Szlag mnie trafia,  kiedy wejdę w posiadanie aparatu i (o zgrozo!!!) nie mogę nigdzie znaleźć co to jest.  Wertuję katalogi,  ślęczę nocami przed monitorem komputera surfując po stronach www,  wydzwaniam do znajomych i nieznajomych zawracając im głowę moim problemem,  piszę listy i niecierpliwie czekam na odpowiedź...a tu nic!  Zero!  Nul!  Nothing!  Nie pozostaje mi wtedy nic innego,   jak tylko zakląć szpetnie po francusku (jak pan hrabia z Przygód Rozbójnika Rumcajsa),  postawić aparacik na półkę i patrzeć jak się pięknie kurzy obok innych,  których nazwy i pochodzenie znam.   Raz jedyny przez czysty przypadek udało mi się namierzyć sprzęt taki jaki miałem na włoskim E-bayu.  Wierzę, że kiedyś jeszcze szczęście sie do mnie uśmiechnie i poznam nazwy aparatów, których zdjęcia przedstawiam poniżej.  A może Wy mi pomożecie??? 

  

???

  

???    

poniedziałek, 12 listopada 2007

Lomografia

Efekty fotografowania tanimi aparatami kompaktowymi zainspirowały ze względu na szereg błędów optycznych wielu fotografików i fotografów.  Wszystko zaczęło się w latach dziewięćdziesiątych (naturalnie dwudziestego wieku),  kiedy to grupa studentów (austriackich),  będąc w Pradze (czeskiej),  wyszperała w komisie fotograficznym aparat (radziecki) Łomo Kompakt Automat.  Kupili go,  a owszem,  narobili mnóstwo fotek,  wywołali i zdębieli...  To co wyszło,  przeszło ich najśmielsze oczekiwania.  Zdjęcia były przekoloryzowane (pamiętacie pierwsze radzieckie telewizory "Rubin"?),  nieostre,  przerysowane,  często prześwietlone.  I tak zaczął się szał zwany łomografią.  Robiono niezliczoną ilość zdjęć w rozmaitych sytuacjach,  z różnego miejsca,  z przeróżnych pozycji.  Małe zdjątka umieszczano na wielkich panelach tworząc całe łomościany (lomowalls).  A co z łomografią stereoskopową?  Niestety Łomo Stereo nie był produkowany,  ale znalazł się jeden pasjonat,  który przerobił ten kompakt w wersję 3d.  Józef Popławski z Olsztyna (serdecznie pozdrawiam!!!),  bo o nim mowa,  zespolił dwa "łomiaki",  zsynchronizował migawki,  nieco udoskonalił pierwowzór i w ten oto prosty sposób powstał jedyny w swoim rodzaju Łomo Putin 3d.

  

Łomo Kompakt Automat 3d   1983-90 

sobota, 10 listopada 2007

Kompaktów ciąg dalszy

Z biegiem lat,  szczególnie pod koniec dwudziestego wieku (jak to się wydaje dawno), postępowała stopniowa automatyzacja aparatów kompaktowych.  Konstruktorzy zaczęli przenosić do nich rozwiązania z lustrzanek małoobrazkowych takie jak: światłomierz,  silnik przewijający film i cofający go,  czytnik kodu DX,  samowyzwalacz,  transfokator (obiektyw zoom),  a jak jeszcze wmontowano do "downka" (czytaj: dałnka,  to kolejna nazwa aparatu kompaktowego) lampę błyskową,  osiągnięto szczyt marzeń "niedzielnego fotografa".   Wydawałoby się,  że już nic więcej nie można wymyśleć,  kiedy nagle poczciwą "kliszę" zastąpiono matrycą cyfrową i fotografia analogowa błyskawicznie odeszła na boczny tor.  Aparaty zmniejszyły swoje rozmiary i naprawdę nie odstępują nas na krok.  Często i gęsto zapominamy,  że mamy je przy sobie.  Ile razy widzę coś,  co warto uwiecznić.  Pierwsza myśl: "Cholera,  szkoda,  nie mam aparatu...",  a zaraz potem: "...jak to nie mam,  przecież w kieszeni jest komórka!!!"

  

Nishika 3d N 9000    1991

  

Nimstec    1995

  

Kalimar 3d    1996

czwartek, 8 listopada 2007

Kompakty

Jeżeli pozwolicie,  pociągnę temat aparatów kompaktowych,  które z impetem wdarły się do naszego codziennego życia.  Nie ma chyba rodziny w której nie byłoby małego kompakcika, aparatu utrwalającego najważniejsze chwile:  wesela,  pogrzeby,  wakacje czy inne rodzinne imprezy.  Aparaciki takie zwane ironicznie "aparatem dla szympansa" (nie obrażając szympansów) lub "idioten camera" (to chyba po niemiecku) miały w swoim założeniu robić zdjęcia same.  Przeznaczone były oczywiście dla fotoamatorów,  choć istnieją też kompakty profesjonalne z tytanu, bardzo solidne i trwałe.  Idea kompaktów była prosta,  miały to być tanie (!!!),  lekkie (!!!) i jak najbardziej zautomatyzowane (!!!) maszyny.  Zadaniem obsługującego było przysłowiowe "pstryknięcie".  "Głuptaki", bo i tak na kompakty mówiono,  cichutko weszły też do fotografii stereoskopowej,  aczkolwiek  nie zrobiły tu furory.  Najczęściej miały trzy lub cztery obiektywy (z tworzywa sztucznego),  co wyróżniało je z ogromu innych kompaktów.  Były nawet i "stereo" jednorazówki.  Zrobileś zdjęcie....i aparat do kosza.

  

Image Tech 3d FX    1996

  

Image Tech 3d Wizzard    1999

  

Image Tech 3d Trio    1998

  

Image Tech 3d Magic  (jednorazówka)    1992

wtorek, 6 listopada 2007

Pudełeczka

Prawdziwą rewolucją w fotografii było wynalezienie błony celuloidowej. Wynalazek niejakiego Pana Goodwina wprowadzono do szerokiego zastosowania w 1889 roku.  Płyty szklane zamieniono na leciutkie klisze,  przez co i fotografia stała się dostępniejsza dla szarego,  prostego człowieka.  Nie trzeba było już dźwigać ciężkich skrzyń, szklanych płyt i całego osprzętu.  Powstał też nowy rodzaj aparatu fotograficznego - aparat skrzynkowy.  "Boxy",  bo i tak były one nazywane,  zbudowane były w formie prostopadłościanu z drewna lub blachy.  Film przewijano specjalnym pokrętłem połączonym ze szpulą odbiorczą.  Obiektywy były ciemne a migawka stała (najczęściej 1/30 sekundy i B).  Przednia soczewka obiektywu była zazwyczaj tak wbudowana,  że nie wystawała poza płaszczyznę czoła aparatu.  Ot, takie pudełeczko ze skórzanym paskiem.  Celownikiem było małe lusterko z soczewką tak zamocowane (pod kątem 45 stopni),  by od góry widzieć było można to,  co jest przed nami.  Proste,  a co najważniejsze spełniające swoją rolę.  Aparaty skrzynkowe w początkach dwudziestego wieku to coś takiego jak dzisiaj plastikowe analogowe kompakty.  Nawet dziecko mogło pstryknąć zdjęcie z ręki i od ręki.  Skutek tego pstryknięcia nie był jednak najwyższych lotów.

  

Stereo Puck    1925

niedziela, 4 listopada 2007

PKS

W zeszłym roku grzebiąc w internecie natrafiłem przypadkiem na forum dyskusyjne grupy ludzi interesujących się fotografią stereoskopową.  Ludzie ci umawiali się na spotkanie w Warszawie,  którego celem miał być plener fotografii stereoskopowej,  pokaz  zdjęć trójwymiarowych i co mnie najbardziej zaciekawiło...wizyta w warszawskim fotoplastikonie.  Niewiele myśląc,  pojechałem i ja.  Wziąłem ze sobą kilka starych aparatów,  stołowy stereoskop z początku dwudziestego wieku  i trochę   fotografii.  Pełem obaw stawiłem się o ustalonej porze w określonym miejscu (brzmi to jak z filmu szpiegowskiego).  Obawy moje były zupełnie nieuzasadnione.  Przywitała mnie grupa zapaleńców z całej Polski dla których fotografia stereoskopowa była i jest sposobem na życie.  Od razu zginęły jakiekolwiek bariery i zaczęliśmu nadawać na tych samych falach.  Jedna tylko rzecz różniła nas od siebie, mianowicie to,  że ja,  jako jedyny nie robiłem zdjęć 3D.  Przyznam Wam się,  że niedługo potem i ja zacząłem pstrykać w trójwymiarze.  Od tamtej pory regularnie bez względu na porę roku spotykamy się na plenerach, wymieniamy doświadczeniami i bardzo sympatycznie spędzamy wolny czas.  Jakbyście chcieli tego doświadczyć, zapraszam na stronę Polskiego Klubu Stereoskopowego  www.stereoskop.org.pl  Naprawdę warto!!!

  

Summum stereo    1925

 

 

piątek, 2 listopada 2007

Co jest co?

Obiecywałem sobie, że nie będę opowiadał o historii stereoskopii w szczegółach, a jednak aparaty z lat pięćdziesiątych wchłonęły mnie bez reszty.  Mam tylko ogromną prośbę do wszystkich czytelników.  Bardzo proszę,  nie traktujcie moich wypocin jako źródło historyczne.  To co tu pisałem jest moją luźną interpretacją wydarzeń.  Nie wykorzystujcie tych materiałów  do prac  licencjackicj,  dyplomowych czy doktorskich, bo każdy promotor będzie boki zrywał,  a ocena pracy może być cokolwiek niska.  Nie czuję sie naukowym autorytetem w tej dziedzinie,  a to że coś piszę,  wiąże się tylko i wyłącznie z tym,  że to lubię i często nie mam niczego innego do roboty.  Opieram się na wiadomościach,  które znalazłem w internecie,  na własnych spostrzeżeniach,  na faktach jakie miały miejsce, często opisywanych w literaturze i na "nocnych Polaków rozmowach".  Te ostatnie są fantastycznym źródłem wiadomości na każdy chyba temat. Kto w takich rozmowach brał udzial, doskonale o tym wie...

  

La Litote     1902

London in 3D - litewskie anaglify.

Kolejny album zdjęć stereoskopowych, którym chciałbym się z Wami podzielić, to "London in 3D". Tytuł ten już parokrotnie przewijał...