wtorek, 23 lipca 2013

Autochrome Lumierre

Niewątpliwą ozdobą mojego zbioru starych stereopar są szklane diapozytywy z lat dwudziestych ubiegłego wieku wykonane bardzo ciekawą techniką - autochromu. Technika autochromu, dzięki której można było uzyskać barwną fotografię na szklanych płytach, została wynaleziona przez braci  Lumiere w 1903 roku. Było to nowatorskie, oryginalne i jedyne na świecie dostępne na rynku rozwiązanie, dotyczące wywoływania zdjęć w kolorze.  Sukces autochromów trwał nieprzerwanie ponad 30 lat,  i można powiedzieć, że technika ta była  przodkiem slajdów, tak popularnych w latach 70-80. XX wieku. W autochromie  szklana płytka pokryta była barwną mozaiką mikroskopijnych ziarenek skrobi ziemniaczanej w kolorach czerwonym, zielonym i niebieskim, a następnie, na ten kolorowy filtr, nakładano emulsję panchromatyczną do fotografii czarno-białej. Podczas ekspozycji światło przenikało przez różnokolorowe ziarenka, a po wywołaniu do pozytywu powstawał barwny obraz w naturalnych kolorach. Ponieważ czas naświetlania był dość długi i wynosił 2-3 sekundy, bracia Lumiere fotografowali głównie krajobrazy czy statyczne grupy ludzi. "Moje" autochromy to piękne, oryginalne kolorowe fotografie stereoskopowe, które mimo upływu prawie stu lat, nadal są nadzwyczajnej jakości plastycznej. Ich subtelne barwy, miękkie światło, głębia ostrości i tematyka sprawiają wrażenie  impresjonistycznych obrazów. "Autochromowe" kolorowe bukiety, drzewa w parku, leśne ścieżki "figlarki" i rozkwiecone łąki prezentują się szczególnie pięknie w zdjęciach stereoskopowych, łącząc subtelny kolor z tajemniczą głębią, której na próżno można szukać w obrazach płaskich. Autorem tych trójwymiarowych perełek jest najprawdopodobniej wspominany w ostatnim wpisie profesor Adrian Demianowski. Mam tylko jedną, poważną zagwozdkę. Zdjęcia są formatu 9 x 18 i 9 x 12 centymetrów, a na strychu u wuja nie znalazłem żadnego aparatu do robienia zdjęć tej wielkości. Jak mam to rozumieć? Albo profesor sprzedał wcześniej te urządzenia, albo... źle szukałem!!!



Autochromowe stereopary formatu 9 x 18 i 9 x 12 w oryginalnych pudełkach z epoki.



Nalepka z opakowania materiału braci Lumierre. Popatrzcie na datę ważności szklanych płyt - 1925.



Jedno z kolorowych "sterełek" - Czyż nie piękny Rolls Royce?

czwartek, 18 lipca 2013

Profesor Adrian Demianowski

Obiecałem ostatnio, że napiszę coś o tym, jak zaraziłem się obrazowaniem stereoskopowym. Co prawda bardzo ogólnie pisałem o tym na początku funkcjonownia tego blogu, ale dziwnym trafem kilka pierwszych wpisów jakoś dziwnie mi wcięło (a mówią, że nie kradną w sieci...). Tak więc miałem we Wrocławiu wuja (chociaż to był brat mojej babci, mówiło się do niego wujku). Wujek (Władysław Georgeon) miał uroczą żonę Stanisławę. Ta skolei miała siostrę Marię, która wyszła za mąż za Adriana Demianowskiego. Pan Adrian nie był takim zwykłym, szarym, prostym "ludziem". Był lekarzem psychiatrą. Znalazłem nawet jego życiorys w "Wikipedii". Adrian Demianowski (ur. 7 września 1887 we Lwowie, zm. 29 grudnia 1959) – polski lekarz, prof. psychiatrii AM we Wrocławiu. Urodził się we Lwowie i tam ukończył Wydział Lekarski Uniwersytetu Jana Kazimierza uzyskując tytuł doktora wszech nauk lekarskich, a następnie w roku 1923 Wydział Filozoficzny ze stopniem naukowym doktora filozofii. Habilitował się w tym samym roku jako docent psychiatrii również we Lwowie. Staże specjalizacyjne odbywał w Klinice Neurologiczno-Psychiatrycznej Uniwersytetu Jana Kazimierza pod kierunkiem Henryka Halbana, a następnie w Wiedniu u Juliusa Wagnera-Jauregga i w Zurychu u Eugena Bleulera. W roku 1918 brał udział w obronie Lwowa, w latach 1919-1922 był komendantem Wojskowego Szpitala Psychiatrycznego we Lwowie, za co został wyróżniony Krzyżem Obrony Lwowa i medalem „Orlęta”. Wykłady z psychiatrii prowadził w latach 1924-1939 jako docent psychiatrii, w okresie 1940-1941, tj. do momentu opuszczenia Lwowa przez Armię Czerwoną był kierownikiem katedry psychiatrii w Lwowskim Instytucie Medycznym. Po wojnie w roku 1944 mianowany profesorem nadzwyczajnym psychiatrii, w roku 1946 przeniósł się do Wrocławia, gdzie pracował do śmierci jako kierownik Kliniki Psychiatrycznej Uniwersytetu Wrocławskiego, a potem AM. Klinikę tę organizował od podstaw, gdyż stary budynek kliniki uległ całkowitemu zniszczeniu w trakcie działań wojennych. Przewodniczył Oddziałowi Wrocławskiemu Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, był także członkiem zarządu głównego Polskiego Towarzystwa Higieny Psychicznej.(...) W roku 1954 przeniesiony z przyczyn politycznych w stan spoczynku, ale w roku 1957 zrehabilitowany powrócił do pracy w katedrze. Nikt jednak nie wie (a ja wiem !!!), że wielką pasją pana profesora była fotografia stereoskopowa. Rejestrował w stereo wszystko co wpadło mu pod rękę (a właściwie w obiektywy swoich aparatów). W domowym archiwum pozostało wiele stereopar z jego licznych zagranicznych wojaży, zdjęcia stereoskopowe robione w celach naukowych (portrety ludzi "psychicznych") jak i cała masa zdjęć trójwymiarowych z cyklu "u cioci na imieninach". Od chwili śmierci profesora Demianowskiego (koniec 1959 roku) zarówno fotografie jak i sprzęt fotograficzny, trafiły na strych do mojego wuja. Kurzyły się tam aż do połowy lat siedemdziesiątych. Wtedy to właśnie uczeń liceum ogólnokształcącego, niejaki Tomek Bielawski (to znaczy ja), z polecenia "wuja" poszedł na strych, by przynieść coś, nie pamiętam już co. Pamietam jednak, że znalazł tam dziwne, drewniane pudło z dwoma okularami. Był to przepiękny stołowy stereoskop firmy ICA. Na pytanie "do czego to służy", wuj opowiedział całą historię swojego szwagra Adriana, mało tego, jeszcze zachęcił do szukania reszty sprzętów trójwymiarowych walających się na strychu, po czym to wszystko lekką reką podarował swojemu ciotecznemu wnukowi. W ten właśnie sposób stałem się właścicielem pięciu aparatów stereoskopowych, dwóch stereoskopów i kilkuset czarno-białych i kolorowych szklanych diapozytywów. A potem to już poszło "siłą rozpędu". Obrazowanie trójwymiarowe wciągnęło mnie bardziej niż myślałem. Najpierw było to bierne kolekcjonowanie starych sprzętów, a potem po namowach członków Polskiego Klubu Stereoskopowego czynne focenie w 3D. Resztę już znacie!



Profesor Adrian Demianowski (część stereopary)

(archiwum domowe)





Zwróćcie uwagę, co pan Profesor trzyma w ręku na wszystkich trzech fotografiach. Jest to futerał od stereoskopowego aparatu Voigtlaender - Stereflektoskop formatu 4,5x10,7 cm. Właśnie między innymi ten aparat znalazłem na "wujkowym" strychu.

sobota, 13 lipca 2013

Fotoplastikon 2008

Kilka dni temu wpadł mi w ręce album zdjęć Marka Sułka "Fotoplastikon 2008". Jest to książkowy zapis projektu „Odkryj naturalne piękno. Fotoplastikon 2008”, czyli wystawy trójwymiarowych fotografii gwiazd (Agata Buzek, Andrzej Chyra, Renata Dancewicz, Matylda Damięcka, Mateusz Damięcki, Ewelina Flinta, Ewa Kasprzyk, Anna Korcz, Marcin Kwaśny, Edyta Olszówka, Anna Popek, Beata Sadowska, Marysia Sadowska, Magda Stużyńska, Ola Szwed, Marek Włodarczyk i Grażyna Wolszczak) prezentowanych w zabytkowym fotoplastykonie z XIX wieku, znajdującym się w Muzeum Techniki w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie oraz wystawy unikatowych zdjęć łączących malarstwo z fotografią w Galerii Jabłkowskich przy ul. Chmielnej 21. Obie wystawy można było obejrzeć od 20 czerwca do 4 lipca 2008 roku. Następnie projekt został przeniesiony do fotoplastikonu w Muzeum Kinematografii w Łodzi, gdzie był wystawiany od 10 lipca do 30 września. Autorem koncepcji artystycznej całej akcji jest znany artysta multimedialny Marek Sułek, wykładowca Europejskiej Akademii Fotografii w Warszawie. Jest on jednym z nielicznych polskich artystów, który interesuje się stereoskopią, czyli techniką wykonywania zdjęć, które dają trójwymiarowy obraz. W 2005 roku w ramach Warszawskiego Festiwalu Fotografii Artystycznej w Warszawskim Fotoplastikonie prezentował podobną wystawę zatytułowaną "Czterdzieści osiem".  Marek Sułek specjalizuje się w ręcznej obróbce (kolorowaniu) czarno-białych fotografii. Dzięki tej tradycyjnej technice, czarno-białe zdjęcia, wykonane nowoczesnym aparatem cyfrowym, a następnie delikatnie pomalowane, są unikatowe i niepowtarzalne. Faktycznie oglądając album nie sposób nie zachwycić się kompozycją, warsztatem i stylistyką obrazów. Szkoda tylko, że prezentowane są jedynie połówki stereopar. Pasjonaci fotografii stereoskopowej muszą niestety... dośpiewać sobie drugą połówkę. Proponuję obejrzeć kilka stron z albumu i poczuć klimat całego projektu, czytając słowa autora: W swych działaniach zwykle poszukuję nowości. Tym razem jednak, szukając inspiracji, przeniosłem się cały wiek w przeszłość. Zamiast komputerowej czy laserowej obróbki zdjęć, wybrałem archaicznę technikę naszych pradziadków. Wykonuję stylizowane czarno-białe fotografie, a następnie koloruję je ręcznie używając specjalistycznych (niedostępnych na naszym rynku) tuszy i tradycyjnych pędzli. A że w duszy czuję się malarzem, pozwalam sobie na kreacyjną, malarską wolność Dostarczam więc monochromatycznym zdjęciom na powrót koloru - lecz tym razem według własnej intuicji i  z niemałą dozą improwizacji. W ten sposób powstają prace unikatowe, których atutem jest brak komputerowej perfekcji i lekkie zachwianie kolorystycznej zgodności z rzeczywistością. Moja następna pasja związana z fotografią i historią to techniczno-kulturowy fenomen z przeszłości zwany fotoplastikonem. To genialne urządzenie sprzed ponad 160 lat - wynalazek naukowców  i artystów niegdyś niezwykle popularne, dziś już właściwie nieznane, przetrwało w zaledwie kilku miejscach Europy (w tym w Wraszawie i w Łodzi). Warto przypomnieć, że to właśnie dzięki fotoplastikonom dziewiętnastowieczni mieszkańcy europejskich miast i miasteczek zapoznawali się z wyglądem ówczesnego dalekiego świata, odkrywali obce kraje i obyczaje. Poznawali równieżniezwykłą na owe czasy, wręcz magiczną, technikę stereoskopii (trójwymiarowych obrazów), której efekty można śmiało porównać z dzisiejszymi laserowymi hologramami. Wzorując się na dawnych twórcach, postanowiłem sam stworzyć nową kolekcję dla historycznych fotoplastikonów. Przeprowadziłem szereg testów na starych, przedwojennych urządzeniach. Przy pomocy własnoręcznie wykonanego, ruchomego przyrządu, oraz oczywiście aparatu fotograficznego, stworzyłem serię podwójnych fotografii, każda wykonana pod innym kątem i  z nieco innego miejsca. Umieszczone parami na szklanych plytach (jako diapozytywy) oglądane są przy pomocy specjalnej lornety przez każde oko oddzielnie. W ten właśnie sposób powstaje w mózgu jeden trójwymiarowy obraz. Moje prace do fotoplastikonu nawiązujądo stylistyki historycznej początku XX wieku. Wszystkie zrealizowane zostały w moim praskim "Studio Re-retro" - Pracowni nr 13 ze wsparciem stylistycznym Ewy Podhajnej oraz oczywiście we współpracy ze znakomitymi modelami - artystami filmu, teatru, estrady i telewizji, którym serdecznie dziękuję. Marek Sułek. Mówiąc o ponad 160 letniej historii Pan Marek miał na myśli chyba historię obrazowania stereoskopowego bo pierwszy Fotoplastikon August Fuhrmann otworzył dopiero w 1880 roku i to we Wrocławiu. A propos Wrocławia, z miastem tym wiąże się moja "stereoskopowa choroba" i moja cała kolekcja. Ale o tym już niebawem!



Album Marka Sułka "Fotoplastikon 2008"



Płaskie zdjęcia z klimatem - Matylda Damięcka



Renata Dancewicz



Ola Szwed



Grażyna Wolszczak



Miałem nadzieję, że chociaż na okładce będzie stereopara Agaty Buzek... niestety obraz też płaski, mimo, że podwójny!



Autor fotografii, Marek Sułek we wnętrzu fotoplastikonu z Muzeum Techniki w Warszawie.

(źródło - www.2000.vipnews.pl, fot.  Agata Adamczyk)

poniedziałek, 8 lipca 2013

Start Stereo - pinhole camera

Kiedy wymądrzałem się na temat obrazowania stereoskopowego, praktycznie zawsze używałem stwierdzenia, że jestem najlepszym fotografem 3D wśród lekarzy weterynarii i najlepszym lekarzem weterynarii wśród fotografów 3D. Wszystko ma jednak swój koniec. Teraz nie mogę tak mówić, a to za sprawą pewnego listu, którego treść chciałbym Wam przytoczyć. "Szanowny Panie Tomaszu. Już od jakiegoś czasu śledzę Pański blog dotyczący wszystkiego co ma związek z techniką stereoskopową. Bardzo podziwiam Pańską determinację i zapał do pracy w tym temacie. Fotografią stereoskopową interesuję się już od dość dawna. Z początku tylko teoretycznie, ale od ok. 2 lat praktykuję  Ponieważ jestem miłośnikiem fotografii analogowej (sam lubię wywoływać swoje zdjęcia) używam do tego celu leciwego Sputnika lub Practiki z przystawką stereo. Zanim jednak mogłem finansowo pozwolić sobie na taki sprzęt oraz w ogóle znaleźć go na rynku, zbudowałem z tektury aparat otworkowy. Obecnie ów aparacik leży on u mnie w szafie i świata nie ogląda. Raczej nie będę z niego już korzystał. Aparacik jest prawie nowy bo budowałem go z dużymi przerwami ok 2 miesiące, a użyłem tylko raz (w tydzień po wywołaniu kliszy zakupiłem Sputnika). Nie chcę wyrzucać tej zabawki do śmieci, bo włożyłem w nią dużo pracy i jeszcze więcej serca. Więc teraz (nareszcie) przejdę do rzeczy. Chciałbym ów aparat stereoskopowy z tektury Panu podarować. Byłby to dla mnie wielki zaszczyt jeśli wyraziłby Pan chęć włączenia go do swojej kolekcji. Z poważaniem, Tomasz Jaczewski." Zapytacie, co ma piernik do wiatraka? Otóż pan Tomasz wykonuje ten sam zawód co ja. Po wymienieniu kilku maili dowiedziałem się więc, że: "Jestem lekarzem weterynarii mieszkającym w Warszawie. Pasjonuję się starą motoryzacją, klasyczną fotografią (głównie stereoskopową) oraz ogólnie techniką. Tematyką moich zdjęć są głównie zwierzęta (ze względu na zawód). Hobbistycznie majsterkuję, czego efektem jest choćby wspomniany aparat. Zanim mogłem finansowo pozwolić sobie na aparat stereoskopowy (...), zbudowałem z tektury aparat otworkowy. Jedynie zamówiłem otworki o średnicy 0,2mm które wykonano dla mnie specjalną wiertarką w blaszce aluminiowej. Odległość między otworkami wynosi ok 6cm (zmierzyłem i wyszło mi 59 mm). "Migawka" wykonana została z tekturowego paska - dzięki kształtowi leżącej litery "F" możliwe jest otwieranie obu obiektywów jednocześnie. Aparat nazwałem "Start Stereo" na cześć naszej pierwszej,  polskiej lustrzanki dwuobiektywowej. Oczywiście aparat jak na typowy otworek domowej produkcji dość mocno "dymi", ale efektowi 3D to absolutnie nie przeszkadza." Nie muszę Wam chyba mówić, że Start Stereo produkcji pana Tomasza Jaczewskiego stoi sobie teraz ślicznie  w mojej szafce obok innych "sterełek", ku uciesze mojej i zawiści wszystkich mi zazdroszczących. Oto jego dane techniczne: - średnica każdego z otworków 0,2 mm., szacunkowa wartość przesłony to 101 (Tomasz Jaczewski: autentycznie liczyłem w programie PinholeDesinger ), aparat wykonuje dwie stereopary o wymiarach 6x6cm na kliszy typu 120.  Czas naświetlania zależy od czułości błony i warunków ekspozycji (Tomasz Jaczewski: ja używając filmu Kodak Tmax 100 naświetlałem 2-4 sekundy). Zakres widoczności każdego z obiektywów to ok 129 stopni. Urządzenie w całości wykonane jest z kartonu z wyjątkiem metalowych blaszek z otworkami... I co? Prawda, że można? Aparat naprawdę robi zdjęcia, co już niedługo sam osobiście udowodnię. Fotki na pewno pokażę do ( jak to mówi mój znajomy) "obglądu". Aha! Wracając do mojego stwierdzenia, że jestem najlepszym.... i tak dalej. Jak szybko można obalić każdą starą tezę! Teraz szybciutko muszę wymyśleć coś nowego!



Start Stereo pinhole camera        2012









Autor, twórca i producent Starta Stereo, Tomasz Jaczewski.

(fot. Tomasz Jaczewski)

PS. Tomkowi bardzo dziękuję za prezent. To już piąty, stereoskopowy aparat otworkowy w mojej kolekcji. A może jeszcze ktoś coś ma? Polecam się!!!

czwartek, 4 lipca 2013

Będę fotografował w kolorach

Znalezione na stronie www.cjg.gazeta.pl

Wakacyjny klimat zapanuje w Domu Spotkań z Historią za sprawą wystawy "Będę fotografował w kolorach" Stanisława Wilhelma Lilpopa. Zobaczymy niezwykły zbiór ponad 100 jego zdjęć z początku XX wieku, w tym kilkanaście barwnych fotografii wykonanych w technice autochromu oraz 30 fotografii stereoskopowych (w technice 3D). To fotografie (również reportażowe) z podróży po Polsce, Europie i Afryce (w tym ze słynnej wyprawy Lilpopa do Afryki w latach 1910-11). Zobaczymy też życie towarzyskie Warszawy, sceny z polowań oraz autoportrety, fotografie rodziny i znajomych, zwłaszcza ukochanej córki Hani, późniejszej żony Jarosława Iwaszkiewicza. Wystawa powstała z okazji 150. rocznicy urodzin fotografa. A postać to niezwykle barwna. Stanisław Wilhelm Lilpop był potomkiem warszawskiej rodziny przemysłowców, właścicielem majątku Brwinowo, który sprzedał, by zrealizować marzenie o podróży do Afryki, założycielem miasta-ogrodu Podkowa Leśna, ojcem Anny Iwaszkiewiczowej i fundatorem domu w Stawisku, gdzie obecnie mieści się muzeum, a przede wszystkim utalentowanym fotografem o zacięciu reporterskim, który eksperymentował również z nowatorskimi technikami w fotografii. Zmarł tragicznie, odbierając sobie życie 5 listopada 1930 roku w Warszawie. Był jednym z pierwszych, a najprawdopodobniej pierwszym polskim fotografem wykonującym zdjęcia barwne w technice autochromu. Bez wątpienia jako pierwszy w Polsce (w roku 1908) wprowadził kolor do fotografii stereoskopowej. Wystawę można oglądać od czwartku, 4 lipca, w Domu Spotkań z Historią (ul. Karowa 20), wstęp wolny.



Plakat wystawy "Będę fotografował w kolorach"



Stanisław Wilhelm Lilpop

 

London in 3D - litewskie anaglify.

Kolejny album zdjęć stereoskopowych, którym chciałbym się z Wami podzielić, to "London in 3D". Tytuł ten już parokrotnie przewijał...