wtorek, 22 listopada 2011

Gallus Jumelle Stereo

Kolejny stary aparat stereoskopowy,  który chciałbym Wam dzisiaj zaprezentować to Gallus Jumelle Stereo serii "0".  Według Katalogu Aparatów Fotograficznych Kadlubka i Hildebranda urządzenie to wyprodukowano we Francji w 1922 roku w firmie Usines Gallus Courbevoie.  Gallus nie jest zbyt skomplikowany.  Ma migawkę gilotynową z trzema czasami 1/25,  1/50 i 1/100 sekundy oraz tryb B i T.  Typowa przysłona otworkowa to po prostu przesuwany,  metalowy pasek z trzema dziurkami o wartościach 7, 3,  11 i 18,  który zamontowany jest na płycie czołowej przed obiektywami.  A obiektywy to proste soczewki Anastigmat Gallus f/7,3.  Ciekawym rozwiązaniem (stosowanym zresztą w innych francuskich aparatach streoskopowych) jest zdejmowana czołówka aparatu.  Po jej zdjęciu Gallus jest jednocześnie zgrabną przeglądarką,  do której możemy wsadzić diapozytywy formatu 6 x 13 cm.  Co jeszcze mogę powiedzieć o Gallusach?  Chyba tylko to,  że mam w swoich zbiorach już dwa modele tego prostego,  ale jakże sympatycznego aparatu.

 

Gallus Jumelle Stereo s. 0               1922

 

Aparat ze zdjętą płytą czołową.

 

PS.  Pana Piotra,  który napisał do mnie ze strony www. fotomplastikon. pl w sprawie aparatu Fujifilm Real 3D bardzo proszę o podanie adresu mailowego.  Bez adresu nie odpowiem...  niestety.

 

piątek, 18 listopada 2011

Latająca Maszyna 3D

Bez wielkich fanfar,  olbrzymich billboardów i nachalnej reklamy wszedł na ekrany polskich kin pierwszy lalkowy film 3D z prawdziwego zdarzenia.  Producentem  "Latającej maszyny",  bo o niej mowa,  jest nie byle kto,  bo sam  Hugh Welchman.  Tak,  tak,  ten od nagrodzonego Oskarem "Piotrusia i Wilka".  Założona przez Hugh Welchmana firma Break Thru Films zajmuje się produkcją zarówno animacji jak i filmów fabularnych.  Najlepszym przykładem produkcji Break Thru Films jest właśnie "Latajaca maszyna",  która jako jedyna łączy fantastyczną lalkową animację z grą aktorską a to wszystko jeszcze w technice 3D.  W sierpniu zeszłego roku miałem przyjemność być w Łodzi na planie filmu i obserwować pracę nad tym niewątpliwym trójwymiarowym majstersztykiem.  Byłem zafascynowany ogromem dobrej roboty jaką wykonali ludzie zaangażowani we współtworzeniu "Latajacej Maszyny".  O tym ogromie niech świadczy kilka liczb.  Projekt realizowało około 500 osób (w Polsce,  Chinach,  Norwegii,  Indii i Wielkiej Brytanii) z 17 krajów świata w okresie 26 miesięcy.  W tym czasie zrobiono 119520 klatek animacji a każda klatka wykonywana była praktycznie dwa razy,  bo przecież technika trójwymiarowa tego wymaga.  Ciekawostką produkcji jest to,  że każdy obraz fotografowany był jednym aparatem z odpowiednim przestawieniem bazy.  Z wypiekami na twarzy podziwiałem niesamowity warsztat techniczny,  dekoracje,  ruchome lalki i przede wszystkim anielską cierpliwość ludzi zaangażowanych w projekt.  W efekcie powstał przygodowy film dla całej rodziny,  który zabiera widzów w emocjonującą podróż śladami najsłynniejszego polskiego kompozytora Fryderyka Chopina.  Nie będę opowiadał fabuły,  nie będę jej oceniał,  chwalił czy krytykował,  bo nie to jest istotą mojego bloga.  Chciałbym tylko zwrócić Waszą uwagę na warsztat jaki został wykorzystany przy produkcji i postprodukcji tego obrazu.  To nie amatorszczyzna!  To pełny stereoskopowy profesjonalizm i technologia 3D z najwyższej półki.  Światowa prapremiera "Latającej maszyny" odbyła się w sierpniu tego roku w Pekinie a film stał się od razu hitem,  zaś na festiwalu w Los Angeles dostał nagrodę publiczności.  Bardzo jestem ciekawy jak zostanie przyjęty przez polską publiczność.  Wierzę,  że wspaniale. 

 

Plakat filmu "Latająca maszyna"

 

Zdjęcia lalek wykonywane były jednym aparatem,

 

a obraz generowany był od razu na ekranie komputera.

 

Tytułowa "Latajaca maszyna" a właściwie jej część.

 

Żeby zrealizować jedna klatkę lotu maszyny należało poruszyć 112 punktów ruchu - takich miejsc z przegubami,  mimośrodami,  pseudostawami itp.

 

Było kilka maszyn różnej wielkości.

 

W studio w Łodzi noc mieszała się z dniem...

 

...ale duch  Fryderyka Chopina czuwał nad wszystkim.

 

Mój Fuji 3D na tle dekoracji do filmu.

niedziela, 13 listopada 2011

OFFO 2011

Tegoroczny listopad to święto dla pasjonatów fotografii otworkowej,  a wszystko za sprawą IV Ogólnopolskiego Festiwalu Fotografii Otworkowej.  W 42 górnośląskich galeriach do końca tego miesiąca można zobaczyć prace 45 autorów polskich,  22 zagranicznych oraz 4 grup twórczych.  Wernisaż festiwalu miał miejsce dwukrotnie.  Raz (4.11) w Rybnickim Domu Kultury Chwałowice,  a powtórnie (5.11) w Miejskim Ośrodku Kultury w Jastrzębiu Zdroju.  W tych dniach oprócz wystaw festiwalowych posłuchać można było bardzo ciekawych wykładów poświęconych fotografii otworkowej,  uczestniczyć w promocji książki Pawła Janczaruka "Wszystko co chcę powiedzieć o otworkach",  podziwiać otworkowe diaporamy,  wymienić się pracami w ramach "Galerii Jednego Dnia"  oraz  obejrzeć sprzęty do robienia popularnych "pinholów".   Nie zabrakło oczywiście aparatów otworkowych stereoskopowych  produkcji Michała Gozdka z Chełma.  Jego Omfmana 66S jakiś czas temu pokazywałem na blogu.  Teraz Michał zaskoczył mnie aparatem "stereo" formatu 4x5 cali i przeglądarką do takich dużych stereopar.  Istne cacuszko,  które spowodowało u mnie od razu obfity ślinotok...  Oj chciałoby się takie coś mieć u siebie,  oj chciało!!!  Nie przypadkiem byłem na OFFO i uczestniczyłem w jego otwarciu,  ponieważ i ja wystawiałem tam swoje prace.  W specjalnej belce stereoskopowej - takim pięciostanowiskowym fotoplastikonie - pokazywałem otworkowe "sterełki" z cyklu "Na gołe klaty".  Belkę zaprojektował i wykonał Maciej Samulski z Poznania,  człowiek zanany w środowisku "stereo".  Jeżeli ktoś chciałby obejrzeć moje 3D otworki,  to ma okazję,  bo do 29 listopada będą wisieć w Galerii Epicentrum w Jastrzębiu Zdroju.  Serdecznie zapraszam!

 

OFFO 2011 na telebimie w Jastrzębiu Zdroju.

 

Fragment wystawy objazdowej OFFO w Galerii Magazyn.

 

Urządzenia stereoskopowe Michała Gozdka - po lewej Omfman 45S,  w środku Omfman 66S,  po prawej stereoskop na zdjęcia 6x13 cm.

 

Moja ręka od razu sięgnęła po wielkoformatowego Omfmana...

(fot.  Aleksander Bakinowski)

 

... i  przeglądarkę do dużych stereopar autorstwa Michała Gozdka (po prawej).  Za mną duet "Kaszuby" - Krzysztof Sowa i Jakub Kaszuba.

(fot.  Aleksander Bakinowski) 

 

Paweł Janczaruk promuje swoją książkę o otworkach.

 

Czyżby moje otworkowe stereopary powaliły widzów na kolana???

(fot.  Paweł Janczaruk)

 

Nie!  Po prostu belka wisiała trochę za nisko.  Tu już jest dobrze.

 

Wernisaż  IV OFFO w MDK w Jastrzębiu Zdroju.  Trzeci od prawej to mózg całego tego przedsięwzięcia Witold Englender.

(fot.  Aleksander Bakinowski)

wtorek, 8 listopada 2011

Anaglify w Katowicach

3 listopada w Miejskim Domu Kultury "Ligota" w Katowicach  w "Galerii pod Łukami" otwarto wystawę fotografii stereoskopowych Adama Piernikarczyka,  członka Polskiego Klubu Stereoskopowego,  fotografika 3D młodego pokolenia.  Na wernisażu pokazano czarno-białe anaglify wykonane przez Adama,  jak to sam określa,  w ciągu ostatnich dwóch lat miłości do stereoskopii.  Wszystkie zdjęcia cechuje przemyślana kompozycja,  wieloplanowość i wspaniała głębia,  a cechą szczególną większości anaglifów jest to,  że wykonane zostały sprzętem analogowym techniką "cha-cha",  czyli przy użyciu jednego aparatu.  Fotografia tradycyjna pozwala Adamowi zwolnić tempo jakie narzuca na nas otaczający świat,  stłumić i wyciszyć emocje a co najważniejsze przekazać widzowi samą kwintesencję piękna obrazu trojwymiarowego.  Warto zobaczyć prace Adama.  Jak malarz na sztaludze w mistrzowski sposób operuje światłem,  cieniem,  kontrastami i planami,  budując w ten sposób swoisty nastrój i wywołując u widza nieopisane uczucia.  Jestem pod wielkim wrażeniem twórczości Adama i życzę mu dalszych sukcesów na niwie fotografii trójwymiarowej.  Wierzę,  że już niedługo jego prace będą bardzo łakomym kąskiem dla kolekcjonerów współczesnej fotografii.

 

Katowicki Miejski Dom Kultury "Ligota"

 

Plakat wystawy Adama Piernikarczyka w "Galerii pod Łukami".

 

Autor na wernisażu.

 

Goście zaopatrzeni w okulary anaglifowe...

 

...z zaciekawieniem podziwiali obrazy...

 

...zastanawiając się...

 

...jak on to zrobił?

środa, 2 listopada 2011

Druga Holga

I kolejna Holga do obejrzenia.  Nieco inna i nieco mniej poważna od poprzedniej.  Holga 135 Twin Image Camera to analogowy,  designerski,  śmieszny i nieprzewidywalny w skutkach aparat fotograficzny do "łomografii".  Urządzenie to wyróżnia spośród innych aparatów tej stajni możliwość wykonywania zdjęć stereoskopowych formatu 2 x 24 x 18 mm.,  a to za sprawą dwóch obiektywów f/8 o ogniskowej 29 mm.  Jeżeli nie jesteś amatorem fotografii stereoskopowej możesz za pomocą tej Holgi focić płasko,  naświetlając osobno lewy i prawy kadr.  Podobnie jak w poprzednim egzemplarzu możesz naświetlać wielokrotnie klatkę (klatki) tworząc swoje własne fotokompozycje.  Choć i ten aparat nie jest bombą technologiczną (ma stały czas naświetlania 1/100,  trzy otwory przysłony 8,  11,  22 i obsługuje filmy małoobrazkowe) to mimo wszystko jest bardzo sympatycznym gadżetem do zabawy z fotografią uliczną.  Może i mało poważnie wygląda fotograf dzierżący w dłoniach taką uśmiechniętą Holgę.  Może i zdjęcia nie wychodzą "profesjonalne".  Jedno jest pewne.  Fotografując takim aparatem  zawsze sprawiamy komuś radość.  Jeżeli nie sobie,  to na pewno ludziom nas obserwującym! 

 

Holga 135 Twin Image Camera        2010

  

London in 3D - litewskie anaglify.

Kolejny album zdjęć stereoskopowych, którym chciałbym się z Wami podzielić, to "London in 3D". Tytuł ten już parokrotnie przewijał...