Początek nowego roku to najlepszy czas na podsumowanie mijających 365 dni. Jakie były one dla mnie? Jeżeli chodzi o zdrowie, to nie mogę narzekać. Podobno po czterdziestce, jak człowiek wstaje z łóżka i czuje, że go nic nie boli, to znaczy, że nie żyje. Jako, że dziesięć lat temu minąłem ten graniczny wiek, to o czy będę mówił? Jeżeli chodzi o sprawy rodzinne, to daj mi Boże tak dalej! Wszystko w najlepszym porządku - harmonia, miłość i zrozumienie. W pracy, jak to w pracy. Popyt na moje usługi z roku na rok niestety spada, przez co i dochody systematycznie się zmniejszają. Dodając do tego coraz to wyższe koszty utrzymania... A z resztą sami wiecie, żyjecie, rozumiecie... Ale nie popadajmy w histerię! Na głowę nie pada, jest co jeść, mało tego, wystarczy jeszcze na zainteresowania. No właśnie. Ten temat trochę rozwinę. Mijający rok 2010 był dla mnie bardzo udany. Zacznę od kolekcji, która powiększyła się o kilkadziesiąt bardziej i mniej cennych eksponatów. Zaliczyłem trzy wystawy swoich stereoskopowych fotografii (o wszystkich pisałem w blogu), nawiązałem bardzo owocną współpracę z Warszawskim Fotoplastikonem (czytaj - Muzeum Powstania Warszawskiego), uczestniczyłem w trzech plenerach fotografii stereoskopowej (Gorzów Wielkopolski, Dolina Noteci i Kampinos), mądrzyłem się tu i ówdzie na temat trójwymiaru i poznałem wielu nowych znajomych. Niektóre znajomości przeistoczyły się w przyjaźnie z czego jestem niezmiernie szczęśliwy. Udało mi się drogą bezpośrednią (poprzez kontakt osobisty) i pośrednią (poprzez kontakt blogowy) zarazić wirusem 3D wielu osobników gatunku ludzkiego w wieku "od żłobka do nagrobka". Na koniec, udało mi się przetrwać w blogosferze kolejny już rok. Czego chcieć więcej? Życzę zatem sobie i Wam, by najbliższe dwanaście miesięcy nie były gorsze od minionych. Żeby pogoda ducha i zdrowie pozwoliły zrealizować wszystkie najskrytsze marzenia. O swoich (związanych pośrednio z fotografią stereoskopową) napiszę następnym razem.
Szczęśliwego Nowego 2011 Roku!!!
(fot. - internet)