Kiedy pierwszy raz wziąłem go do ręki, myślałem, że trzymam zabawkę. A to ci nie lada niespodzianka. Okazało się, że jest to najprawdziwszy aparat stereoskopowy. O czym mówię? Mówię o pierwszym modelu aparatu Steroco, wyprodukowanym w Niemczech przez zakłady Contessa Nettel w Stuttgarcie w 1920 roku. Ten malutki aparat, bez problemu mieszczący się w dłoni, obsługiwał płyty szklane formatu 4,5x10,7 cm. Konstruktorzy wyposażyli go w dwa obiektywy Teronar o ogniskowej 55 mm i przysłoną o wartościach (dla mnie) bardzo dziwnych 5,5, 7,1, 9, 12,5 i 18. Migawka (samonaciągająca) pracowała na czasach 1/25, 1/50 i 1/100 sekundy oraz B i T. Ostrość była stała od 1,5 metra do nieskończoności, a zdjęcia robiło się przy pomocy celownika ramkowego, bądź zwierciadlanego, sprytnie schowanego między tubusami obiektywów. Cały aparat zrobiony był z metalu, przez co był w miarę mocny i nie pękał tak szybko jak jego krewni z drewna. W skład kompletu wchodził jeszcze skórzany futerał, w którym aparat leżał bezpiecznie jak w mięciutkim śpiworku. Temat futerałów do starych aparatów, nadawałby się do niejednej pracy doktorskiej. Od razu nasuwa mi się pytanie "komu to przeszkadzało?" Dzisiaj aparat ma jakiś plastikowy pokrowiec, smyczkę, albo nie ma nic i trzeba dokupić do niego torbę, plecak czy walizkę. Kiedyś to były czasy. A o takich aparatach jak ten w XXI wieku możemy tylko pomarzyć!
Steroco Contessa Nettel 11920