wtorek, 27 października 2015

Stereflektoskop 6x13

Kiedyś, bardzo, bardzo dawno temu, pokazałem zdjęcie tego aparatu, ale nie napisałem o nim nawet słowa. Warto nadrobić zaległości, tym bardziej, że jest to urządzenie, które wpisało się wilekimi literami w historię fotografii stereoskopowej. Oto Stereflektoskop 6x 13, lustrzanka trzyobiektywowa firmy Voigtlaender. Aparat ten wyprodukowany został w Niemczech w 1925 roku (mniejszy format 4,5x10,7 powstał już w 1914, ale o nim napiszę później). Przystosowany był do płyt szklanych jak również do błon ciętych, zarówno pojedynczych jak też do pakietów w specjalnych magazynkach. Mocną stroną tego urządzenia były obiektywy Helliar, pięciosoczewkowe cacka, ostrzące jak przysłowiowa żyletka. Przy jasności przysłony 4,5 i ogniskowej 75 mm sprawowały się w Stereflektoskopach fantastycznie, czego najlepszym dowodem była ilość wyprodukowanych i sprzedanych ich egzemplarzy. Obsługa aparatu nie była zbytnio skomplikowana. Ostrość regulowano pokrętem z prawej strony płyty czołowej na podstawie wskazań dalmierza, bądź na podstawie obrazu na matówce, obsługiwanej przez środkowy obiektyw. Migawka Compur obejmowała czasy od 1 do 1/250 sekundy plus B, przez co mogła spełniać wymagania nawet najbardziej wymagającego fotografa. Całe urządzenie wykonane była całkowicie z metalu, pokrytego czarną skórą. Aparat trzymało się zazwyczaj na wysokości pasa. Rozmieszczenie wszystkich pokrętełek, guziczków i innych „duperelków” zaprojektowano w ten sposób, żeby ich obsługiwanie nie było zbyt uciążliwe. Udało się to znakomicie. Aparat fantastycznie leży w dłoni… właściwie w dłoniach, bo jest dosyć ciężki. Co roku producent wprowadzał jakieś drobne udoskonalenia, co sprawiło, że na rynku do tej pory trafić można na przeróżne modele tego aparatu. O klasie Stereflektoskopa niech świadczy fakt, że na jego wzór inna firma (Franke&Heidecke) zaczęła produkcję innego bardzo znanego aparatu – Heidoskopa a zaraz potem Rolleidoskopa… dziadka późniejszego Rolleiflexa!

S01

Stereflektoskop 6x13    1925.

S02 S03 S05

czwartek, 22 października 2015

Miasta Polski 1900-1940

Od 13 pażdziernika w Fotoplastykonie przy Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu, można obejrzeć wystawę "Miasta Polski 1900-1940". Piękno urbanistyki miast na ziemiach obecnej Polski przykuwało uwagę fotografów już od połowy XIX w., gdy ta dziedzina sztuki zaczęła się u nas rozwijać. W przypadku stereofotografii szczególnie wiele zdjęć wykonano na potrzeby niemieckich i amerykańskich firm oferujących papierowe zdjęcia do domowych stereoskopów. Pierwszą część ekspozycji stanowią zatem zdjęcia miast ówczesnego Cesarstwa Niemieckiego, wykonane ok. 1900 r. Architektura i urbanistyka Gdańska, Wrocławia oraz Szczecina pokazuje, jak wielkie znaczenie w ramach monarchii wilhelmińskiej przypisywano miastom wschodniego pogranicza tego europejskiego mocarstwa. Stereofotografie te pełniły jednocześnie narzędzie przekonywania o „germańskości” tych regionów, ukazując historyczne oblicze najsłynniejszych zabytków dopełniające się przed wznoszone wówczas historyzujące budowle i poszerzane arterie komunikacyjne.

gdansk

W przypadku Szczecina i Gdańska na uwagę zasługuje też ukazywanie tych miast jako prężnych ośrodków przemysłowych, rozwijających infrastrukturę stoczniową, dającą – wraz z takimi miastami jak Kilonia i Hamburg – realną perspektywę budowy z II Rzeszy globalnego imperium kolonialnego. Odmiennie prezentowano miasta Galicji i Mazowsza, co widać szczególnie wyraźnie na przykładach Krakowa i Warszawy. O ile rubieże państwa Romanowów ukazywano jako teren, który nie wkroczył jeszcze w pełni na drogę przyspieszonego rozwoju cywilizacyjnego i ekonomicznego, to w przypadku Krakowa – niepełniącego administracyjnie tak istotnej roli w monarchii austro-węgierskiej jak Lwów – zwracano jeszcze większą uwagę na historyczne dziedzictwo niegdyś potężnej Rzeczypospolitej. Uwagę fotografów przykuwały więc zarówno późnogotyckie kościoły, jak i górujący nad miastem renesansowy zamek, a także Stary Rynek z Sukiennicami.

krakow

Drugą część ekspozycji stanowią zdjęcia wykonane już w okresie II Rzeczypospolitej. Odrodzone po 123 latach państwo, które postrzegane było jako swoiste regionalne imperium, stanowiące bufor między Republiką Weimarską a tajemniczym dla Zachodu Związku Radzieckim, interesowało głównie mieszkańców Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Francji. Nietrudno się temu dziwić, skoro kwestia polska stała się jedną z kluczowych podczas I wojny światowej i negocjacji zakończonych podpisaniem traktatu wersalskiego. Trzeci komponent wystawy zaś to już zdjęcia wykonane jesienią 1939 r. Jednym z pierwszych wydawców niemieckich, który pragnął zdokumentować zwycięstwo III Rzeszy nad wojskami polskimi był Otto Schönstein, który w tym czasie wykonywał propagandowe albumy sławiące imperialne zapędy hitlerowskiego państwa. W ramach albumu „Żołnierze Führera w terenie” opublikowane zostały jednak również liczne zdjęcia pokazujące zniszczenia wojenne największych miast, a także szybkość, z jaką niemieckie wojsko starało się wyrugować polską historię z okupowanych terytoriów.

warszawa

Aktualnie prezentowana wystawa „Miasta Polskie 1900-1940”, zorganizowana we współpracy z Wydawnictwem Miejskim Posnania, trwa do 13 listopada 2015 r.

We wpisie wykorzystano tekst Marcela Skierskiego ze strony www.fotoplastykonpoznanski.pl

 

poniedziałek, 19 października 2015

Stereoskopowo w Sandomierzu

W ostatni weekend członkowie Polskiego Klubu Stereoskopowego spotkali się w Sandomierzu na jubileuszowym, dwudziestym Ogólnopolskim Weekendowym Plenerze Trójwymiarowym. Choć pogoda nas nie rozpieszczała (było mglisto, deszczowo, buro i ponuro... z małymi przerwami na przebłyski słońca), to humory dopisywały a migawki naszych stereoskopowych aparatów "strzelały" na lewo i prawo w poszukiwaniu śladów ojca Mateusza. Sandomierz to malownicze miasto w województwie świętokrzyskim, położone nad Wisłą na siedmiu wzgórzach, stąd niektórzy nazywają go "Małym Rzymem". Istnieje kilka teorii na temat pochodzenia nazwy miasta, według jednej z nich nazwa związana jest z jego położeniem – w okolicach Sandomierza, rzeka San domierza (dochodzi) do Wisły. Najbardziej prawdopodobna teoria głosi jednak, że nazwa miasta pochodzi od staropolskiego imienia Sędomir, rozpowszechnionego w całej Słowiańszczyźnie. W ostatnich latach bezsprzecznie Sandomierz "wypłynął" medialnie za sprawą serialu "Ojciec Mateusz", kręconego właśnie tutaj. Dzięki przesympatycznej pani przewodnik w dzień mieliśmy możność poznać częśc zabytkowych obiektów w mieście i powłóczyć się po urokliwych jego uliczkach (pod uliczkami także!). Wieczory jak zwykle zarezerwowane były dla fotografii i filmów trójwymiarowych. Tym razem jak na jubileusz przystało obrazy oglądalismy na pięćdziesięciocalowym telewizorze LG Full HD 4K. A było co oglądać... Prezentacje ISU CODE (zdjęcia trójwymiarowe klubów z całego świata - w tym i nasze) oraz własne, specjalnie na tą okoliczność przygotowane zdjęcia, wzbudziły podziw, zachwyt i sprawiły wiele radości. Jak na każdym plenerze pokazy trwały do późnych godzin nocnych. W końcu trzeba skorzystać z okazji bo w domu tego nie ma! Nie zabrakło oczywiście czasu na omówienie spraw klubowych i planów na przyszłość. Mam nadzieję, że większość z planów zostanie zrealizowanych. Trzy dni (jak zwykle) minęły bardzo szybko a do domu nie bardzo chciało się wracać. Niestety, trzeba było! W drodze powrotnej zaliczyliśmy jeszcze ruiny zamku Krzyżtopór w Ujeździe i Żywe Muzeum Porcelany w Ćmielowie co było przysłowiową "wisienką na torcie". Teraz pewnie komputery członków PKS nieźle się gotują a StereoPhoto Maker obrabia, prostuje, koryguje i składa nasze stereopary. Zobaczycie je pewnie niedługo w klubowej galerii albo w galeriach naszych członków. W mojej na pewno!

001

002

Nasze lokum - "Zielone Wzgórze". Polecam!!!

003

Mimo deszczu bardzo dzielnie zwiedzaliśmy Sandomierz (Kasia, Marta, Borys, Syaiful, Adam, Konrad i pani przewodnik).

004

Borys w Bazylice Katedralnej Narodzenia Najświętszej Maryi Panny.

005

W czasie kiedy panie (Bogusia, Madzia i Marta) cierpliwie czekały...

006

... panowie fotografowali miniatury Sandomierza (Syaiful, Mirek, Łukasz i Krzysztof).

007

Łukasz, Agnieszka i Kuba.

008

Jurek w Wąwozie Świętej Jadwigi. Za nim Marta, Łukasz, Borys i Krzysztof.

009

Syaiful i Mirek przy pierścieniu XXXXXL z krzemieniem pasiastym.

010

Przed kwaterą (Agnieszka, Kuba, Syaiful, Kasia, Krzysztof, Borys i Madzia)

011

Najmłodsza adeptka sztuki stereoskopowej Kasia, bacznie slucha rad taty (Krzyś).

012

Tradycyjna zbiorówka na Sandomierskim Rynku (Syaiful, Krzysztof z Kasią, Madzia, Agnieszka, Kuba, Yona, Marta, Jurek, Łukasz, Bogusia, Mirek i Konrad. Z takim czymś dziwnym na głowie Adam a przysiady ćwiczy Borys).

013

No i żeby nie być zupełną trąbą, ja w odbiciu trąby! Za mną trochę krzywy Sandomierski Ratusz.

niedziela, 11 października 2015

Pierwsza rocznica Poznańskiego Fotoplastykonu!

10 października minęła pierwsza rocznica funkcjonowania Fotoplastykonu Poznańskiego. W tym czasie Galeria Miejska „Arsenał” wraz z Wydawnictwem Miejskim Posnania zorganizowały dziewięć ekspozycji, podczas których prezentowano trójwymiarowe fotografie związane z takimi tematami, jak przedwojenny i powojenny Poznań, Święta Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy, I i II wojna światowa, początki stereofotografii, a także codzienność dzieci na początku XX w. czy najsłynniejsze koncerty muzyczne lat 80. W dniu pierwszej rocznicy nie trzeba było kupować biletu, co więcej można było załapać się na urodzinowy torcik przygotowany specjalnie na tę okazję przez cukiernię Papillon – Torty Artystyczne.

001a

Niestety, nie dane mi było uczestniczyć w tak dostojnym wydarzeniu, gdyż zwyciężyła szarość dnia codziennego – praca zawodowa, zajęcia domowe (żona w sanatorium!) i opieka nad czworonogami. Od czego jednak są przyjaciele? Poprosiłem znanego Wam już z blogu Borysa Wasiuka (człowieka współpracującego z Poznańskim Fotoplastykonem) o podzielenie się swoimi wrażeniami ze stolicy Wielkopolski....                ... I wtedy stary wędrowiec rozpoczął z wolna swoją fascynującą opowieść:                           Gdy TAM wszedłem, nic nie wskazywało na nadchodzące wydarzenia. Sądziłem nawet, że pomyliłem dni lub miejsce…  A jednak atmosfera nieśpiesznie zaczęła się zagęszczać. Przemknął ktoś z aparatem… coraz więcej oglądających gromadziło się przy „Beczce”...

001

(fot. Borys Wasiuk)

… aż kolejni nadchodzący nie znajdowali już przy niej miejsca i udawali, że przyszli tylko pooglądać książki na półkach kiosku. Kobiety niespokojnie nawoływały swoje pociechy a mężczyźni nieśmiało pohukiwali po kątach. Niektórzy przechodnie tylko zaglądali przez drzwi z ulicy i chyłkiem umykali.                                                                                       Nagle, nie wiadomo skąd, pojawiły się osoby z mikrofonami, a tłum – falując – odpłynął w tył, niby niechcący robiąc im miejsce na środku…                                                                   Zaczął Pan Dyrektor (Galerii, Piotr Bernatowicz). Przywitał Szanowne Zgromadzenie i opowiedział własnymi – jak mniemam – słowami o barwnej historii Galerii Arsenał i pojawieniu się w niej Fotoplastykonu (tak, tak, choć to nieprawdopodobne, ale Poznaniacy używają tej nazwy z „Y”).

003a

  Głos po nim przejęła Pani Dyrektor (Wydawnictwa Miejskiego, Katarzyna Kamińska), ujawniając inne szczegóły tej historii i konkretne nazwiska osób ze ścisłego kierownictwa miasta Poznań, odpowiedzialnych za zmartwychwstanie Fotoplastykonu w siedzibie Galerii. Nie mówiła długo. Mikrofon przechwycił w końcu Odwieczny Właściciel (maszynerii 3D) – pan Antoni Rut.

002

(fot. Borys Wasiuk)

  Wyjawił, jak to jego ojciec, wiedziony przemożną pasją do 3D, nabył i uruchomił Fotoplastykon w początkach XX wieku naszej nowożytnej ery, ku uciesze ówczesnych mieszkańców grodu Koziołków.

002

  Tłum wciąż jeszcze milczał pod wrażeniem tych przemów, kiedy – nie wiadomo skąd – padło, oczekiwane przez niektórych od samego początku, hasło „Do Tortu!”  Wtedy Tłum spokojnie sobie zafalował. Najpierw zapaleniu uległa świeczka. Dmuchał Pan Dyrektor  z Panią Dyrektor  – udało Im się zapobiec rozprzestrzenianiu się ognia! Podniecony Tłum odśpiewał od razu „Sto lat” tyle razy, ile lat liczy sobie odrodzony Fotoplastykon (strach pomyśleć, co będzie za kilka lat). Potem w ruch poszły ostre narzędzia i papierowe tarcze, zwane tam talerzykami.

003

(fot. Borys Wasiuk)

  Kiedy już wszyscy zostali obdzieleni, niektórzy po wielokroć, tort się skończył. Impreza w zasadzie też. Tylko najbardziej wytrwali, wytrwali trochę dłużej, zabijając czas wesołymi rozmówkami.

005

  Było fajnie. Ciekawie i słodko. Na piątkę z plusem. Oby tak dalej! Borys Wasiuk.

Dziękuję Borysowi, a ze swojej strony także życzę Poznańskiemu Fotoplastykonowi wielu lat życia w zdrowiu i dobrej kondycji, nieskończenie dużo ciekawych ekspozycji i tłumu fanów!

PS. W poście wykorzystałem tekst i zdjęcia pochodzące z profilu Galerii Miejskiej "Arsenał" na FB.

wtorek, 6 października 2015

Konkurs Chopinowski

Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina, nazywany często Konkursem Chopinowskim , jest jednym z najstarszych i najbardziej prestiżowych konkursów wykonawczych na świecie, odbywającym się co 5 lat w Warszawie. Jest jednym z niewielu konkursów monograficznych, w trakcie którego, we wszystkich jego etapach wykonywane są wyłącznie utwory jednego kompozytora. Zainicjowany został w 1927 przez polskiego pianistę, profesora Jerzego Żurawlewa (1886–1980). Siedemnasta edycja konkursu ( a właściwie przesłuchania najlepszych 78 uczestników wyłonionych spośród 455 pianistów z całego świata) rozpoczęła się 3 października 2015. Chciałbym jednak cofnąć się w czasie do marca 1955 roku, kiedy to odbył się V Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina. A żeby podróż była bardziej realistyczna, niech pomogą nam stereoskopowe zdjęcia Zbigniewa Siwińskiego znakomicie ilustrujące tamto wydarzenie. W piątej edycji konkursu wzięło udział 77 pianistów z 25 krajów. Przesłuchania odbyły się w świeżo odbudowanym gmachu Filharmonii Warszawskiej. Na czele Komitetu Wykonawczego stanął pisarz Jarosław Iwaszkiewicz, a funkcję przewodniczącego jury objął Henryk Drzewiecki. Komisja  oceniała grę uczestników stosując punktację od 1 do 25. Do II etapu dopuszczeni zostali tylko ci uczestnicy Konkursu, którzy otrzymali w I etapie przeciętną minimum 16 punktów. Do III etapu przeszli tylko ci uczestnicy, którzy otrzymali przeciętną minimum 18 punktów w II etapie. Kandydować do nagrody mogli tylko ci uczestnicy, którzy w III etapie otrzymali przeciętną minimum 18 punktów. O kolejności kandydatów do nagród i wyróżnień decydowała suma przeciętnych punktacji uzyskanych w trzech etapach. Trochę to wszystko wydaje się skomplikowane, najważniejsze jednak, że zwyciężył wtedy reprezentant Polski  - Adam Harasiewicz. Tu dodam, że w dotychczasowych edycjach tylko czterokrotnie wygrywali Polacy (Halina Czerny-Stefańska  w 1949r, wymieniony przed chwilą Adam Harasiewicz, Krystian Zimerman w 1975r, oraz Rafał Blechacz w roku 2005). Rozkoszując się trójwymiarowymi obrazami sprzed ponad pół wieku, trzymajmy kciuki za naszych. Może w tym roku będzie „piąteczka”?

001

Makieta pomnika Fryderyka Chopina.

002

Zdobywca pierwszego miejsca Adam Harasiewicz.

IMG_0008

Władimir Aszkenazy - druga nagroda.

IMG_0010

Zdzisław Górzyński i Lidia Grychtołówna ( VII miejsce).

IMG_0015

Dmitrij Sacharow (IX miejsce)

IMG_0009a

Kiyoko Tanaka (X miejsce).

IMG_0011a IMG_0012a

Jury w trakcie obrad.

IMG_0014

Młodzi pianiści, uczestnicy konkursu.

piątek, 2 października 2015

Trójwymiarowy Gorzów

Od dzisiaj do 12 listopada w galerii „Na Mansardzie” w Bibliotece Pedagogicznej w Gorzowie Wielkopolskim,  można oglądać wystawę anaglifów Krzysztofa Jakubczaka pod tytułem  „Przestrzenie Landsberga – Przedwojenny Gorzów 3D”.  Wystawa to 15 wielkoformatowych obrazów formatu 70x100 cm, będących trójwymiarowymi konwersjami starych, płaskich pocztówek z przedwojennego Gorzowa.  O uroczystym wernisażu opowie sam Krzysztof, którego poprosiłem o krótką relację z tego jakże ważnego dla każdego autora wydarzenia.  Po wczorajszym krótkim molestowaniu, dzisiaj napisał co następuje:  Witaj, Tomasz :) No to masz! ;) Zaczęliśmy punktualnie o 12,00, czyli w samo południe. Spora gromadka osób z pobliskiego "ekonomika" zapewniła zaciekawione wydarzeniem audytorium. Rozpoczęła pani dyrektor biblioteki, oddała głos  osobie odpowiedzialnej za organizację wystawy, po czym przemówiłem ja omawiając tematykę zdjęć oraz kwestii trójwymiarowości, po czym zaprosiłem do oglądania wystawy i zadawania pytań,  jeśli ktoś takowe miał. Myślę, że jak na tak wczesną porę odbiór był znakomity, mam nadzieję, że wystawa będzie odwiedzana także w godzinach popołudniowych przez szersze grono osób, które czy to nie widziały jeszcze moich prac, czy też chcą sobie przypomnieć "o czym to było", lub po prostu przez chwilę poczuć przestrzenny klimat przedwojennego Landsberga. Tu wtrącę swoje trzy grosze, przypominając, że trójwymiarowy Gorzów był już pokazywany, bodajże dwa lata temu w „Galerii Na Piaskach”. O ile sobie przypominam pisałem o tym w blogu, przygadując się o katalog. I chociaż katalogu nie dostałem, Krzyś do dzisiaj jest moim bardzo dobrym kolegą! Nie będę się dłużej rozpisywał, ale tylko po to, żebyście mieli więcej czasu na obejrzenie fotek z wernisażu autorstwa Jacka Buczyńskiego, któremu dziękuję za udostępnienie swoich zdjęć. To tyle! Przyjedźcie do Gorzowa obejrzeć wystawę!

DSCF4556 DSCF4573 DSCF4575 DSCF4577 DSCF4581 DSCF4583

A na deser trzy z piętnastu wystawianych prac. Nie pozostaje nic innego, jak założyć na nos okulary i podziwiać!

z13911464IH z13911477IH z13911505IH

London in 3D - litewskie anaglify.

Kolejny album zdjęć stereoskopowych, którym chciałbym się z Wami podzielić, to "London in 3D". Tytuł ten już parokrotnie przewijał...