środa, 28 października 2009

Orzeszkowo

Orzeszkowo to niewielka wieś niedaleko Hajnówki powstała na początku XVII wieku jako wieś osoczników,  dla ochrony Puszczy Białowieskiej.  To właśnie tutaj w miniony weekend (23-25.10.2009 r.) spotkało się kilkunastu pasjonatów i pasjonatek trzeciego wymiaru na siódmym już Ogólnopolskim Weekendzie Stereoskopowym,  by utrwalać swoimi tajemniczymi,  "dwuokimi" urządzeniami miejscową zabudowę,  mieszkańców i krajobrazy.  Mimo niezbyt łaskawej aury trójwymiarowcy łazili po wszystkich kątach wsi,  moczyli nogi brodząc po mokrych łąkach a gdy zapadał zmierzch jak duchy przemykali się wśród nagrobków miejscowego cmentarza.  Po sesji zdjęciowej w ciepłym i domowym zaciszu gospodarstwa agroturystycznego "Relaks" dyskutowali o tym jak zrobić to jedno,  jedyne,  najlepsze zdjęcie stereoskopowe,  jak je najefektowniej  pokazać,  opowiadali co słychać nowego w świecie trzeciego wymiaru,  rozprawiali jak to kiedyś fotografowano w 3d i co jeszcze można wymyśleć w tym temacie.  Nieodłącznym elementem każdego pleneru są pokazy obrazów trójwymiarowych prowadzone metodą polaryzacyjną.  Tak było i tym razem.  Uczestnicy spotkania okrążyli dookoła kulę ziemską dzięki prezentacjom Międzynarodowego Towarzystwa Stereoskopowego (ISU) oraz swoim rodzimym produkcjom przywiezionym niemal z całej Polski.  Dodatkową atrakcją były  także "bliskie spotkania trzeciego stopnia" z hologramami.  Aż wierzyć się nie chce,  ile głębi zmieścić się może na małej  płytce.  Szok!!!  Co by nie gadać trzy dni przeleciały  "jak z bicza trzasł".  No cóż!  Wspaniały klimat,  rodzinna atmosfera,  wspólne tematy i... to jedzonko u Pani Gieni,  właścicielki gospodarstwa.  Rewelacja!!!

 

"Dwuoczni" (Kasia, Borys i Konrad) znaleźli chyba jakiś ciekawy motyw do "focenia".

(fot. Krzysztof Jakubczak 2009)

 

Dookoła świata w 3d - prezentacje zdjęć stereoskopowych (Adam i dwie Kasie).

(fot. Jerzy Mazur 2009)

 

Coś się zacięło w cyklopie... ( Agnieszka, tył Basi i Krzysztof).

(fot. Jerzy Mazur 2009)

 

Zbyszek w krzaczorach!

(fot. Krzysztof Jakubczak 2009)

 

Pogaduchy na świeżym powietrzu. (Kasia, Gosia i  Maciek)

(fot. Jerzy Mazur 2009)

 

Jerzy i jego sprzęt!

(fot. Krzysztof Jakubczak 2009)

 

sobota, 24 października 2009

Wnętrzności 5

Kolejny fotoplastikon stołowy,  do którego wnętrza zapraszam dzisiaj to niemiecki Multiplast produkowany od 1920 roku w Dreźnie przez firmę ICA.  Mała ciekawostka to to,  że robiony był tylko w dwóch wersjach kolorystycznych - mahoń (jak na zdjęciu) i ciemny dąb.  Mechanizm tego stereoskopu oparty jest na podobnej zasadzie co mechanizmy popularnych jeszcze w latach osiemdziesiątych XX wieku rzutników do slajdów.  Przezrocza (w tym przypadku szklane płyty formatu 4,5x10,7 cm) wstawione są w przegródki prostokątnego magazynka.  Magazynek wkłada się do urządzenia i kręci (zgodnie z kierunkiem ruchu wskazówek zegara) korbką  sterczącą z prawej strony obudowy.  Dziwne,  że nikt nie pomyślał nigdy o tego typu urządzeniach dla osób leworęcznych. Przezrocze chwytane jest między metalową listwę oraz dwie wysuwane od dołu łapki i przesuwane ku górze przed okulary.  Dalszy ruch korbki powoduje opuszczenie przezrocza (zdjęcie wraca do swojej przegródki),  przesunięcie magazynka o jedno miejsce do przodu, uchwycenie następnego przezrocza i podniesienie go na wysokość okularów.  Ruchem korby w drugą stonę wracamy do poprzedniego obrazka.  Multiplast to jedyny stereoskop stołowy w moich zbiorach,  który "dba o oczy" oglądającego.  W momencie gdy przed okularami nie ma przezrocza ,  na jego miejsce wsuwa się płytka zasłaniająca ostre światło płynące zza dyfuzora (ciemność widzę,  ciemność!).  Stwarza to wielki komfort w oglądaniu trójwymiarowych fotografii.  Co Multiplast jeszcze ma?  To wszystko co powinien mieć stereoskop z najwyższej półki.  Licznik zdjęć,  regulację ostrości,  regulację bazy,  kapitalnej jakości achromatyczne soczewki i wodotrysk (żartuję!!!).  Ogólnie mechanizm tego cuda chociaż dość skomplikowany w konstrukcji,  ma dwie wielkie  zalety. Po pierwsze,  nie trzeba oprawiać przezroczy (pamiętacie te cholerne blaszki w stereoskopie "Planox"?) a po drugie mając przygotowane kilkadziesiąt magazynków z gotowymi seriami zdjęć,  możemy spokojnie przez długi czas robić to co tygrysy lubią najbardziej.

 

Multiplast ICA            1926

 

 Szufladki na zapasowe magazynki.

 

 Fotoplastikon otwarty na wszystkie strony.

 

Wnętrze stereoskopu bez kasety (te pionowe łapki na wysokośći litery I i A unoszą i opuszczają stereoparę).  

 

Magazynek założony - można zacząć oglądanie.

 

Diapozytyw uniesiony do poziomu okularów (widok od strony dyfuzora),  a nad diapozytywem czarna płytka zasłaniająca światło w momencie gdy obrazek trafia do magazynka.

poniedziałek, 19 października 2009

Warszawa sprzed stu lat

Ile razy jestem w Warszawie  tyle razy staram się wdepnąć do fotoplastikonu w Alejach Jerozolimskich.  Tutaj z dala od wielkomiejskiego gwaru,  wycia silników,  sygnałów karetek i pisku opon przez kilkanaście minut człowiek zapomina o całym świecie i ładuje akumulatory niezbędne do codziennego funkcjonowania.  To tutaj właśnie wsłuchując się w tajemnicze odgłosy urządzenia koisz nerwy,  nie myślisz o wszelkich kłopotach i przenosisz się jakby do innego,  lepszego wymiaru gdzie czas stanął w miejscu,  nikt się nie spieszy a nieustanna pogoń za wszystkim staje się czystą abstrakcją.  A przy tym wszystkim przyklejony do mosiężnych okularów patrzysz na coś,  co już było,  czego z reguły już nie ma i co pewnie już nie wróci.  Tak było i w niedzielę kiedy oglądałem "Warszawę sprzed stu lat".  Pokaz to dość niezwykły bo i zdjęcia mają swoją historię.  Są to stereopary pochodzące ze zbiorów pani Danuty Szlajmer.  Pani Danuta,  córka pierwszego powojennego właściciela "beczki"  (sama pracowała w fotoplastikonie od 1962 roku zaraz jest po śmierci swojego ojca) postanowiła przekazać Muzeum Powstania Warszawskiego swoją kolekcję.  Zdjęcia te ostatni raz pokazywane były publiczności ponad pół wieku temu przedstawiają Warszawę z końca XIX i początków XX wieku.  Malownicze uliczki Starego Miasta,  Ogród Saski czy dawne zakątki Śródmieścia... jednym słowem bajka!!!  Mnie najbardziej urzekło niepozorne zdjęcie skromnego kataryniarza i drugie przedstawiające warszawskiego fiakra czekającego na klienta na Placu Bankowym.  Taka właśnie byłaWarszawa sprzed stu lat.  Jak chcecie to zobaczyć to się spieszcie,  bo wystawa czynna jest tylko do środy (21.10).

 

Plakat wystawy "Warszawa sprzed 100 lat" w gablocie Fotoplastikonu.

 

"Chodził sobie kataryniarz..."

 

"Bujaj się Fela (...) pojedziem na spacer w Aleje..."

 

PS. ... może Jerozolimskie, bo tam od czwartku już następna wystawa.  Wietnam w obiektywie Andrzeja Zawady.  Szczegóły na stronie:

http://fotoplastikonwarszawski.blogspot.com/2009/10/wyprawa-do-wietnamu-andrzeja-zawady-z.html

 

 

 

niedziela, 18 października 2009

Warsztaty w muzeum

W dniach 17-18 października w Muzeum Powstania Warszawskiego odbywały się Warsztaty Fotografii 3d.  Prowadził je Borys Wasiuk (nie za często ON na moim blogu,  muszę wreszcie coś i o sobie napisać!) razem z asystentką Kasią (prywatnie własną żoną).  Uczestnicy dwudniowego szkolenia zapoznali się z mechanizmem postrzegania trzeciego wymiaru,  historią stereoskopii,  technikami stosowanymi w obrazowaniu 3d oraz  metodami oglądania zdjęć trójwymiarowych.  Nie zabrakło pokazów wspaniałych zdjęć stereoskopowych autorstwa Borysa i Kasi,  które to fotografie były niewątpliwą ozdobą całych warsztatów.  Oprócz części teoretycznej prowadzonej w formie prezentacji "kursanci" mieli okazję wykonać własnoręcznie (nierzadko po raz pierwszy w życiu) zdjęcia trójwymiarowe i "złożyć je" zgodnie ze sztuką 3d na ekranie komputera.  Zabawy było co nie miara a wypieki na twarzach niektórych uczestników świadczyły o wielkim zaangażowaniu i bardzo poważnym podejściu do tematu.  Na zakończenie każdy warsztatowicz dostał zadanie do domu.  A zresztą,  zamiast czytać o tym wszystkim obejrzyjcie to samo na zdjęciach...

 

Borys i jego pokaz zdjęć stereoskopowych metodą polaryzacyjną.

 

Dyskusje nad oglądanymi anaglifami.

 

Uczymy się oglądać stereopary równoległe...

 

... i krzyżowe!!!

 

Fotografujemy w "stereo" sprzęty stereo.

 

Wykorzystanie oparcia krzesła jako szyny do zdjęć 3d to patent godny polecenia i "zawodowcom".

 

Przestępujemy z nóżki na nóżkę.  Czyżby jakaś potrzeba fizjologiczna???  Nie,  to metoda robienia zdjęć 3d zwana "cha-cha".

 

Zadanie domowe.  Jednym aparatem zrobić "ludziowi" zdjęcie stereoskopowe to nie lada wyzwanie!!!

 

PS. Życzę powodzenia wszystkim uczestnikom warsztatów i serdecznie pozdrawiam!  Do następnego spotkania!!! Aha,  bo z tego wszystkiego zapomniałem powiedzieć,  że też tam byłem.

 

 

 

 

 

 

 

 

wtorek, 13 października 2009

Witek

W małym pomieszczeniu w bloku mieszkalnym przy ulicy Katowickiej 17 w Jastrzębiu-Zdroju mieści się Galeria "Ciasna".  Jest to całkowicie prywatna inicjatywa Witolda Englendera,  jego żony Magdaleny Strzałkowskiej- Englender i córki Barbary.  Właśnie tutaj jutro, punktualnie o godzinie 18,00  odbędzie się uroczyste otwarcie wystawy "W stronę trzeciego wymiaru - stereofotografia".  Wystawa połączona z pokazami stereofotografii i urządzeń od XIX wieku do czasów współczesnych trwać będzie do 30 października.  Pana Witolda poznałem w czerwcu tego roku na Warsztatach Fotograficznych w Broniszowie.  Jest to człowiek o niesamowitej wręcz pogodzie ducha,  nietuzinkowej inteligencji,  wyjątkowo pozytywnie nastawiony do otaczającego go świata a przy tym wszystkim ma jeden wielki dar,  którym obdarzyła go "Matka Natura".  Jest fantastycznym gawędziarzem.  Witek jak nikt inny potrafi opowiadać o tym co najbardziej lubi,  czyli o...  fotografii.  Jego gawędy-felietony zostały wydane drukiem pod wspólnym tytułem " Małe conieco nie tylko o fotografii".  Wśród ponad dwudziestu fotograficznych opowieści jest jedna,  która szczególnie przypadła mi do gustu a traktuje o...  no chyba się domyślacie!!!  Oto ona:

    " Szkic do artykułu o historii stereofotografii lub "w stronę trzeciego wymiaru""
Fotografia jeszcze na dobre nie wyszła z pieluch, a już chciało się czegoś więcej niż tylko jak najlepszego odwzorowania rzeczywistości na płaszczyźnie płytki dagerotypu czy odbitki papierowej. Zaczęły się próby dotarcia do trzeciego wymiaru. Powstała stereofotografia.
Pierwsze zdjęcia stereoskopowe czyli stereopary wykonano jeszcze w technice dagerotypu przy użyciu dwu aparatów fotograficznych już ok. 1844 roku (wszelkie datowanie w prapoczątkach fotografii jest trudne, nawet rok wynalezienia fotografii jest przecież tylko umowny), ale dopiero wejście mokrej płyty, a z nią powtarzalności zdjęcia i ciągłe unowocześnianie, a tym samym upraszczanie techniki, technologii i chemii w fotografii spowodowało rozwój stereofotografii.
Na czym to polega? W skrócie - widzenie dwuoczne, przy usytuowaniu tychże w jednej płaszczyźnie, a w pewnej odległości od siebie powoduje, że obrazy z oka lewego i prawego "nakładając się" na siebie w mózgu człowieka dają wrażenie trójwymiarowości. To samo wrażenie uzyskujemy oglądając dwa płaskie obrazy tego samego przedmiotu w ten sposób, że oko prawe widzi wyłącznie obraz prawy, a lewe - lewy. Obrazy te (rysunki lub fotografie) muszą być wykonane tak, jakbyśmy widzieli przedmiot poszczególnymi oczami. W fotografii warunek ten spełniony jest, gdy osie optyczne dwu aparatów lub obiektywów jednego stereoaparatu są do siebie równoległe, a odległość między nimi wynosi 6 - 7 cm. Stereoparę można też wykonać nawet jednym aparatem przesuwając go prostopadle do osi optycznej o tę odległość (pseudostereopara). Zdjęcia muszą być naświetlone tak samo, przeto musi być zsynchronizowana migawka w aparatach dwuobiektywowych. Szerokość wykonanego obrazu fotograficznego również nie powinna przekraczać 6,5cm.
Jeden z pierwszych aparatów dwuobiektywowych specjalnie dla tych celów wykonano w 1853 roku w Anglii, ale już cztery lata wcześniej szkocki fizyk sir Dawid Brewster skonstruował stereoskop. Potem, na przełomie lat pięćdziesiątych XIX wieku, wybuchła prawdziwa epidemia stereofotografii. Na miliony liczono wyprodukowane stereoskopy i specjalne aparaty fotograficzne. A robiono je w wielu krajach, także w Polsce w firmie FOS produkowano w 1904 roku aparat "Stereotres" na płyty szklane 6x13 cm z trzema obiektywami - dwoma zdjęciowymi i celowniczym.
Do oglądania wykonanych zdjęć służyły stereoskopy czyli przeglądarki stereoskopowe. Zwykle była to lekka kasetka z otworami na oczy i rączką do podtrzymywania. Wyróżnia się dwa typy stereoskopów ze względu na ich konstrukcję:
a/ Wheatstone'a, gdzie nałożenie połowicznych obrazów osiąga się za pomocą dwu luster nachylonych do siebie pod kątem prostym, a do otworów ocznych ok. 45 stopni. Zdjęcia umieszczano z lewej i prawej strony aparatu.
b/ Brewstera, znacznie bardziej rozpowszechniony, z dwoma soczewkami półpryzmatycznymi, w którym zdjęcia umieszcza się na wprost oczu. Na podstawie tego stereoskopu powstały następne, już coraz bardziej nowoczesne przeglądarki stereoskopowe.
Z czasem stereoskopy udoskonalano dając możliwość regulacji ostrości na poszczególnych soczewkach (oczach), czy też odstępu soczewek (rozstaw oczu). Pierwszy stereoskop składany - "kieszonkowy" zaprezentowano i opatentowano w Filadelfii na początku 1853 roku.
Zdjęcia wykonywali wszyscy, zarówno zawodowcy, jak i amatorzy. Największe powodzenie miały stereofotografie krajoznawcze. Wielkim entuzjastą i propagatorem był znany fotograf Oliver W. Holmes, który w 1859 roku napisał artykuł "Stereoskop i stereofotografia", gdzie zachęcał czytelników do poznawania świata przez oglądanie stereozdjęć, a podczas podróży nierozstawania się z aparatem fotograficznym. Twierdził w nim, że "te same rzeczy, których malarz nie zauważy, albo przedstawi byle jak, fotograf utrwali dokładnie i właśnie to daje właściwy pogląd współczesnym". Nie napisał już o nas, czyli przyszłych, dla których te zdjęcia są niezastąpionym materiałem historycznym.
W Stanach Zjednoczonych, jak i w innych państwach, wielkie wydawnictwa wysyłały swoich reporterów do wszystkich znaczących i ciekawych miejsc świata w celu zrobienia stereofotografii. Wydawane w dużych nakładach rozchodziły się one później w niesamowitych wprost ilościach w wielu krajach. Przykładem takiego wydawnictwa może być Underwood & Underwood, dla którego pracowało kilka innych firm wydawniczych i fotograficznych w USA, wydające oprócz liczącej kilkanaście tysięcy pozycji serii zdjęć z Ameryki, także serie ze wszystkich kontynentów (są tam nawet zdjęcia z Polski) czy Keystone View Company.
Nie tylko krajoznawstwo było tematem fotografii stereoskopowych - robiono też zdjęcia teatralne, sceny rodzajowe czy tak ongiś modne "żywe obrazy" oraz służące do celów naukowych. I nie musiały wcale być na podłożu nieprzezroczystym. Robiono w tych czasach też przezrocza na podłożu szklanym lub papierowym, kolorowane.
A co u nas? Jeden z największych i najlepszych fotografów XIX wieku, a postać wielce malownicza, Jan Mieczkowski, który własny zakład w Warszawie otworzył w 1847 przedtem pracując w zakładzie K. Szczodrowskiego i jeżdżąc po kraju jako wędrowny dagerotypista, wykonał cykl stereoskopowych widoków Warszawy pracując nad tym przez ponad rok.
W Krakowie Walery Rzewuski wykonywał zdjęcia stereoskopowe widoków i zabytków Krakowa (robił je jednym aparatem przesuwając go na specjalnej deseczce), a w jesieni 1860 z wyjazdu na Podhale przywiózł zestaw stereofotografii z Zakopanego, Kościeliska i okolicy. Był to rok, w którym założył dopiero swój zakład! W tymże Krakowie w Archiwum Państwowym znajduje się zbiór kilkudziesięciu stereofotografii z powstałego w 1856 roku zakładu Walerego Maliszewskiego.
Są to tylko przykłady. Zajmujących się tą dziedziną fotografii było w Polsce wielu i to od samego początku. Także wśród amatorów. Na początku wieku wykonywał stereozdjęcia Eugeniusz Jaksa - Małachowski , a oprócz tego, że sam fotografował, miał bogaty zbiór ze swoich podróży - kilkaset zdjęć opisanych i numerowanych!
Tak było na początku. A później szał osłabł, ale stereofotografia nie zakończyła swej kariery.
Powstały fotoplastykony (w Polsce teraz jest jeszcze kilka czynnych, następuje powrót do tej fotografii po latach zapomnienia), stereoskopowe zdjęcia lotnicze pozwoliły na sporządzanie dokładnych map, a w czasie drugiej wojny zaprzęgnięta została do niechlubnych działań propagandowych - Oberkommando der Wehrmacht wydało dla swoich żołnierzy cykle zdjęć stereoskopowych z poszczególnych frontów w albumie z dołączonym składanym stereoskopem (bardzo niskiej jakości).
Ale to już inna bajeczka.
No i co?  Prawda,  że cudnie się to czyta?  A jeszcze cudniej się tego słucha gdy opowiada to sam Witek.
 

Książka Witolda Englendera...   2009

 

... z dedykacją!!!

piątek, 9 października 2009

Banaskop

Banaskop.  Cóż to takiego?  Na próżno możecie szukać tego słowa w encyklopediach,  słownikach czy leksykonach.  Gwarantuję Wam moi drodzy,  że nie znajdziecie.  Ja też jeszcze do niedawna nie wiedziałem cóż to zacz,  dopóki nie poznałem (niestety tylko drogą mailową)  artysty grafika Grzegorza Banaszkiewicza.  Otóż Banaskop to nic innego jak fotoplastikon stołowy (a może raczej biurkowy) autorstwa wspomnianego wyżej Pana Grzegorza.  Szczegółów technicznych budowy urządzenia nie zdradzę a to nie dlatego,  że nie chcę,  tylko dlatego,  że ich nie znam.  Obiecuję,  że jak zobaczę co jest w środku od razu wszystko dokładnie obsmaruję na blogu.  Sam autor tak opisuje swoje urządzenie: "Fotoplastikon cyfrowy - Banaskop,  to zbudowany przeze mnie system komputerowo- optyczny służący do prezentacji cyfrowych obrazów stereoskopowych w postaci slide-show,  animacji lub filmu.  Podobnie jak w historycznym fotoplastikonie,  widz może obserwować trójwymiarowe obrazy za pomocą wziernika,  pozwalającego mu zanurzyć się w iluzyjnej,  wykreowanej przestrzeni."  Jeżeli ktoś jest bardzo niecierpliwy i sam chce zobaczyć tą nowatorską przeglądarkę zapraszam do Katowic na wystawę Siódmego Triennale Grafiki Polskiej.  Do 8 listopada można Banaskop obejrzeć,  dotknąć a nawet polizać a co najważniejsze rozkoszować się magią trzeciego wymiaru podziwiając stereoskopowy slide-show Pana Grzegorza zatytułowany "Częstochowa-Katowice.   Zdroje,  guliki,  bramy..."  Jeżeli zaś macie bliżej do Krakowa to drugi egzemplarz stoi w "Bunkrze Sztuki" na Międzynarodowym Triennale Grafiki.  W środku tej tajemniczej instalacji obejrzeć można cykl stereopar "Kaligrafia Chaosu".

 

 Banaskop  w całej okazałości           

(fot. Grzegorz Banaszkiewicz 2009)

 

 Banaskop "zabunkrowany" w Bunkrze Sztuki w Krakowie

(fot.  Grzegorz Banaszkiewicz 2009)

niedziela, 4 października 2009

NVP 3d

Szwajcarska firma Nicolet Video Production 1 czerwca tego roku wprowadziła na rynek ręczny stereoskop lustrzany.  Stereoskop został stworzony w zasadzie do oglądania filmów stereoskopowych na ekranach monitorów (tak przynajmniej twierdzi właściciel firmy Phillippe Nicolet) ale właściwie jaka to róznica czy się ogląda zdjęcie czy film?  Jedynym warunkiem uzyskania super głębi jest oglądanie stereopar w układzie równoległym.  Urządzenie jest bardzo wygodne a co najważniejsze,  łatwe w użyciu.  Jego plusem jest ciekawy design i pomysłowo zaprojektowany mechanizm ruchomych luster,  których kąt reguluje się za pomocą pokrętła zamocowanego na górnej ścianie przeglądarki.  Minusem zaś jest samo wykonanie.  Tworzywo sztuczne pachnie tanią chińszczyzną,  elementy na łączeniach są niezbyt dobrze spasowane a już najgorsze są  te cholerne zadziory.   Powiecie,  że przypieprzam się do szczegółów.  Tak!  Bo czy to tak trudno zrobić coś naprawdę dobrze?  O ile milej byłoby wziąć do ręki takie urządzenie wykonane z dobrego materiału,  zrobione solidnie i z troską o szczegóły.  Niech to będzie nawet droższe ale ten kto będzie chciał to kupić na pewno kupi.  Za dużo gadam.  Podsumowując!  Za pomysł,  funkcjonalność i wygląd - piątka,  za wykonanie - trója z minusem!!!

 

Stereoskop zwierciadlany NVP3d             2009

 

 

Logo producenta

London in 3D - litewskie anaglify.

Kolejny album zdjęć stereoskopowych, którym chciałbym się z Wami podzielić, to "London in 3D". Tytuł ten już parokrotnie przewijał...