sobota, 30 października 2010

Lustro

Mimo,  że od zakończenia dziesiątego pleneru stereoskopowego minął już tydzień,  ja w dalszym ciągu jestem pod wielkim wrażeniem metody oglądania stereopar za pomocą jednego lustra.  Metoda jest banalnie prosta a ze względu na swoją prostotę wprost genialna.  Opracował ją już w 2001 roku prof.  John Hart z Uniwersytetu w Kolorado.  Co nam jest potrzebne?  Dwa monitory (najlepiej takie same) i lusterko (najlepiej powierzchniowo kryte).  Ustawiamy monitory obok siebie tak,  by kąt między powierzchnią kineskopów wynosił ok. 150 stopni.  Lustro mocujemy między monitorami na statywie czy innym uchwycie.  Na lewym monitorze wyświetlamy lustrzane odbicie lewej stereopary a na prawym normalną prawą stereoparę.  Prawym okiem oglądamy prawy obraz bezpośrednio z prawego monitora,  lewym zaś odbicie w lusterku obrazu z lewego monitora.  Jako,  że po lewej stronie jest już odbicie lustrzane to po jeszcze jednym odbiciu w lustrze widzimy normalny obraz.  Do naszego mózgu docierają więc dwa obrazy - lewy i prawy, dając w efekcie złudzenie obrazu stereoskopowego.  Jak każda metoda,  tak i ta ma swoje zalety i wady.  Oto i one,  zestawione przez Adama,  który metodę tą spraktykował i pokazał na plenerze:
Zalety - brak duszków,  pełna jasność obrazów,  obraz zajmuje większość pola widzenia,  brak migotania obrazu,  brak zniekształceń kolorów (po skalibrowaniu monitorów),  możliwość oglądania stereopar z dużą ilością planów i bardzo prosta konstrukcja.
Wady - potrzebne są dwa identyczne monitory,  niezbędna jest karta graficzna z dwoma wyjściami VGA,  DVI lub VGA i DVI,  nie można wystawić części obrazu "przed monitor" i co jest najgorsze,  trzeba rozebrać kserokopiarkę (bo w niej są najlepsze lustra).  Wrażenie jest piorunujące  (wiem,  bo sam widziałem) a widz czuje się tak,  jakby wprost wchodził w obraz.  Niestety jest to metoda oglądania tylko dla jednej osoby.  Pozostali muszą cierpliwie czekać na swoją kolej,  ale wierzcie,  że z pewnością warto!

 

Adam w czasie X  O. P. W. T.  prezentuje metodę "z lustrem"

 

Chętnych do obejrzenia nie brakowało.

wtorek, 26 października 2010

Plener w Kampinosie

Już po raz dziesiąty pasjonaci trzeciego wymiaru spotkali się na Ogólnopolskim Plenerowym Weekendzie Trójwymiarowym (23-24 października),  tym razem w Kampinosie,  w gospodarstwie agroturystycznym "Myśliwski Dworek".  Jako,  że było to jubileuszowe spotkanie,  to i uczestników na nim nie zabrakło.  Aż szesnaście osób przyjechało z różnych stron kraju,  by jak to już się wcześniej utarło pogadać,  coś podpatrzeć,  spotkać się,  fotografować,  czyli miło spędzić ze sobą końcówkę tygodnia.  A było co oglądać,  oj było!  Mieliśmy możność porównania swoich prac z pracami członków innych klubów stereoskopowych zrzeszonych w ISU (Międzynarodowy Związek Stereoskopowy).  Powiem Wam,  że wcale nie jesteśmy gorsi!  Podejrzeliśmy nowinki ze świata 3D  -  bardzo prostą i efektowną metodę oglądania stereopar za pomocą jednego lusterka (czego to ludzie nie wymyślą),  ostatni model aparatu Fuji FinePix Real 3D - W3,  działanie okularów migawkowych nowej generacji,  wydruki zdjęć "lentikularnych",  nowe trójwymiarowe gadżety (firmowe i własnej produkcji) czy najnowsze wydawnictwa 3D.  Nie zabrakło naturalnie i "staroci",  po które plenerowicze z nostalgią wyciągali ręce,  by przekonać się "jak to drzewniej bywało" - dziewiętnastowieczne stereopary,  wiekowe aparaty i  stereoskopy.   Znalazł się nawet i pięćdziesięcioletni niemiecki rzutnik do trójwymiarowych slajdów ofiarnie przywieziony aż z Katowic (pociągiem!!!).  Jubileuszową "dziesiątkę" uczciliśmy lampką wina po czym zaraz zaplanowaliśmy następne spotkanie,  we Wrocławiu na początku przyszłego roku.  Nie myślcie sobie,  że cały weekend siedzieliśmy i gadaliśmy!  Był czas i na zdjęcia w Puszczy Kampinoskiej i w znajdującym się nieopodal parku i muzeum Fryderyka Chopina w Żelazowej Woli.  Jednak wszystko co dobre ma swój koniec.  Skończył się trójwymiarowy plener.  Zostały wspomnienia i zdjęcia,  z których kilka pozwolę sobie pokazać.

 

Ci wspaniali mężczyźni ze swoimi podwójnymi sprzęcikami.

(fot.  Agnieszka Bielawska)

 

Oglądamy prezentacje ISU...

 

...a tu mamy problem,  co by na ruszcik wrzucić?

(fot.  Krzysztof Jakubczak)

 

Nawet w Żelazowej Woli przy muzyce Chopina trwały "trójwymiarowe" dyskusje.

 

Wszyscy uczestnicy dziesiątego pleneru 3D

(fot.  Borys Wasiuk)

czwartek, 21 października 2010

Bismarck w 3D

Oj grzybowy mieliśmy rok,  grzybowy...  I właśnie jak te grzyby po deszczu,  na rynku zaczęły pojawiać się coraz to nowe publikacje związane z obrazowaniem stereoskopowym.  Weźmy dzisiaj na tapetę Ilustrowany Magazyn Historyczny "Militaria",  który w swoim specjalnym numerze zaprasza na pokład legendarnego "Bismarcka".  Ten niemiecki pancernik pozostał do dnia dzisiejszego najbardziej znanym okrętem hitlerowskiej Krigsmarine.  Stał się nie tylko najsłynniejszym pancernikiem niemieckim z lat II wojny światowej,  ale także największym okrętem wojennym,  jaki kiedykolwiek zbudowały niemieckie stocznie.  Do dnia zatopienia dzierżył także tytuł największego okrętu wojennego świata,  bowiem japoński gigant "Yamato" znajdował się wówczas dopiero w budowie.  Taki mądry jestem,  bo przeczytałem cały artykuł w Militariach.  Bismarck został wcielony do służby 24 sierpnia 1940 roku a dokończył żywota 27 maja 1941 roku.  Do dzisiaj trwają spory,  czy bezpośrednią przyczyną zatonięcia okrętu było samozatopienie,  czy też były to torpedy brytyjskie.  Fakt jest faktem,  że pancernik leży sobie spokojnie na dnie Atlantyku zanurzony w mulistym dnie.  Póki co,  dzięki anaglifowej wizualizacji "Bismarcka" autorstwa Waldemara Góralskiego,  możemy przejść się po pokładzie,  obejrzeć uzbrojenie,  odwiedzić nadbudówki,  wieże i wieżyczki oraz spojrzeć na całą masę urządzeń,  na widok których szaremu,  prostemu człowiekowi opada szczęka.  Efekt jest podwójny bo i wizualizacja jest stereoskopowa.  A jak ktoś ma ochotę odwiedzić "Bismarcka" osobiście,  to podaję namiary: 48º 10' N;  16º 12' W.  Miłego zwiedzania!

 

Militaria z "anatomią" Bismarcka w 3D


 

sobota, 16 października 2010

PKS-em po Polsce - finisaż

12 października w Warszawskim Fotoplastikonie po raz ostatni można było obejrzeć prace fotografików zrzeszonych w Polskim Klubie Stereoskopowym.  Wystawa  zatytułowana "PKS-em po Polsce" cieszyła sie wielkim powodzeniem a klub został doceniony,  czego dowodem niech będzie list,  jaki przesłał Dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego,  Jan Ołdakowski do Borysa Wasiuka - szefa PKS-u,  następującej treści:

"Szanowny Panie!  Muzeum Powstania Warszawskiego pragnie serdecznie podziękować za współpracę przy organizacji wystawy "PKS-em po Polsce" w Fotoplastikonie Warszawskim.  Jest nam niezmiernie miło,  że możemy pokazać w Fotoplastikonie Warszawskim zdjęcia,  ukazujące współczesne oblicze naszego kraju.  Muszę przyznać,  że zdjęcia są wyjątkowe,  gdyż w pełni pokazują możliwości,  które kryje technika fotografowania stereoskopowego.  Muzeum Powstania Warszawskiego,  które od 2008 roku opiekuje się Fotoplastikonem Warszawskim,  próbuje wspierać wszelkie działania promujące zapomnianą technikę fotografii stereoskopowej.  Dlatego też deklarujemy pomoc i współpracę przy wszelkich działaniach Polskiego Klubu Stereoskopowego.  Z wyrazami szacunku,  Dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego, Jan Ołdakowski."

Cieszy nas (PKS-owców) fakt,  że zostaliśmy dostrzeżeni,  oraz że zyskaliśmy wspaniałego partnera i kuratora naszych przyszłych poczynań.   A więc,  tak trzymać!!!

  

czwartek, 14 października 2010

Re. Żarcik 3D

W komentarzu ostatniego postu tajemniczy "Wojtek" napisał:  "Piękne, ale raczej 3G (Góra) albo 3T (Top).  Jeśli chodzi o 3D, to czekam na dalszą część zdjęcia."  Zgodnie z popularnym powiedzeniem "Mówisz i Masz!" -  rysunkowa odpowiedź (nie tylko dla Wojtka) autorstwa Andrzeja Mleczki!

 

 (źródło - internet)


poniedziałek, 11 października 2010

Żarcik 3D

Nie mam za bardzo czasu na dłuższy wpis, więc ograniczę się dzisiaj tylko do takiego malutkiego (?), trójwymiarowego żarciku znalezionego na "joemonster",  wraz z życzeniami odrobiny uśmiechu,  niekoniecznie w 3D!

 

(źródło - www.joemonster.org)

 

środa, 6 października 2010

Mysłowice w 3D

1 października w Mysłowickim Ośrodku Kultury "Trójkąt" otwarto wystawę fotograficzną Marcina Mazurowskiego zatytułowaną "Mysłowice w fotografii 3D".  O samym autorze wspominałem już raz pod koniec lipca i mam nadzieję,  że jeszcze nie raz o nim napiszę.  "Obrzydliwie" młody,  energiczny i z pasją robiący to co lubi.  O ile życie byłoby prostsze i piękniejsze,  gdyby wszyscy tacy byli?!  Ale wróćmy do wystawy.  Jest ona jednym z elementów organizowanego już po raz drugi Międzynarodowego Festiwalu Sztuki "MEDIAWAVE'10".  Na wystawie prezentowanych jest 30 anaglifów ukazujących obrazy współczesnych Mysłowic.  Zdjęcia oprawione w passepartout (uwielbiam to słowo!!!) formatu 50 x 70 cm. zawisły równiutko w sali wystawowej przy ulicy Laryskiej 5.  Sądząc po charakterze prac,  były one robione jednym aparatem.  Przeważają fotografie statyczne (architektura,  detale,  miejska sztuka,  charakterystyczne punkty miasta),  jednak zastosowanie techniki 3D pozwala spokojnie wejść do środka kadru i zobaczyć szczegółowo to czego nie widać w "realu",  to co omiatamy wzrokiem idąc do pracy,  na spotkanie czy po zakupy,  to czego w codziennym życiu po prostu nie dostrzegamy a to najczęściej z powodu braku czasu.  Na wernisażu goście uzbrojeni w okulary red - cyjan mogli więc bez pośpiechu odbyć wycieczkę po Mysłowicach jakich jeszcze nie widzieli.  Wycieczkę z panem Marcinem Mazurowskim jako pilotem.  Każda taka eskapada w głąb płaskiego obrazka to niezapomniane doznanie,  kończące się zazwyczaj szablonowym pytaniem - "Jak On to zrobił?",  "Czy to czary jakie?".  A może to tak podziałało wernisażowe winko?

  

Plakat Festiwalu Sztuki "Mediawave'10"

 

Kilka zdjęć z wernisażu

(fot.  Urszula Mzurowska)

 

 

 

 

Rozmowy z autorem (w środku).

(fot.  Urszula Mazurowska)

 

Marcin Mazurowski w całej (?) okazałości.

(fot.  Urszula Mazurowska)

piątek, 1 października 2010

Lancaster

Nie miałem wczoraj co robić,  więc postanowiłem odświeżyć (czytaj:  odkurzyć) aparaty stojące sobie godnie w moich szafkach.  A że samo odkurzanie jest bardzo monotonne policzyłem sobie,  ile tego towaru tam stoi.  I wiecie ile mi wyszło?  Sto jeden!!!  Tyle co dalmatyńczyków w filmie.  Zacząłem się zastanawiać czego jeszcze nie widzieliście i znalazłem dziada,  a właściwie dziadka,  bo jak inaczej można powiedzieć o aparaciku z końca dziewiętnastego wieku.  Stereo Instantograph to dzieło angielskiej firmy Lancaster & Son.  Pan Lancaster założył swoją firmę w Birmingham,  w 1835 roku.  Był optykiem i wytwórcą okularów,  a w przemysł fotograficzny włączył się około roku 1876.  Po kilku latach działalności,  w 1882 roku,   Lancaster zaprezentował serię trzech aparatów polowych na suche płyty.  Były to Le Mervellieux,  Le Meritore i Instantograph.  Każdy z tych aparatów produkowany był zarówno w wersji zwykłej jak i stereoskopowej.  Zbudowany z polerowanego mahoniu z mosiężnymi okuciami Stereo Instantograph jest poszerzoną wersją popularnego modelu jednoobiektywowego.  Jak podano w ulotce reklamowej z 1891 roku,  aparat produkowany był w dwóch formatach,  jako model 421 na płyty 6-3/4 x 3-1/4 cala (ok. 17,1 x 8,25 cm.) i jako model 422 na płyty 7-1/4 x 4-1/2 cala (ok. 18,4 x 11,4 cm.).  Aparat ten miał przesuwaną w pionie czołówkę oraz pochylaną tylną ścianę.  Pokazany na zdjęciu egzemplarz jest wspaniałym przykładem modelu 421 z przepięknymi obiektywami Lancaster Instantaneous i z bardzo rzadkim mieszkiem z błękitnej skóry.  W tamtych czasach aparat dostarczany był z niewyjmowalnym separatorem (wewnętrzna przegroda dzieląca obie stereopary),  kasetą na płyty oraz rzadko obecnie spotykaną mosiężna przykrywką na oba obiektywy,  mogącą służyć jako prosta migawka.  Niestety tej ostatniej nie posiadam,  a szkoda wielka...  Może spróbowałbym machnąć jakiś mokry kolodion albo albuminkę jak za dobrych czasów tradycyjnej fotografii,  bo na razie tylko cyfra i cyfra...

 

Lancaster Instantograph 421 z ok.  1890 roku.

 

Logo firmy J.  Lancaster & Son na aparacie.

 

London in 3D - litewskie anaglify.

Kolejny album zdjęć stereoskopowych, którym chciałbym się z Wami podzielić, to "London in 3D". Tytuł ten już parokrotnie przewijał...