czwartek, 31 marca 2011

Film Spring Open 2011

Na świecie są setki festiwali,  gdzie filmy się tylko ogląda.  Plenery Film Spring Open to jedyny na świecie festiwal robienia filmów!  Film Spring Open to plener filmowy, podczas którego spotykają się młodzi twórcy filmowi z całego świata,  by pod opieką inicjatora wydarzenia,  Sławomira Idziaka oraz innych wybitnych profesjonalistów z branży,  rozwijać swoje pomysły i realizować filmy.   Corocznie organizowane plenery filmowe dla młodych twórców oraz warsztaty tematyczne poświęcane są aktualnym trendom i nowościom technologicznym.  W tym roku tematem przewodnim była,  a właściwie jest (bo w chwili gdy piszę ten post plener jeszcze trwa) technologia 3D.   Dlaczego o tym piszę?  Otóż dziwnym zbiegiem okoliczności byłem jednym z wykładowców VI edycji FSO.  W Domu Gościnnym Uniwersytetu Jagielońskiego w krakowskich Przegorzałach,  28 marca, opowiadałem uczestnikom pleneru o początkach obrazowania stereoskopowego,  historii fotografii trójwymiarowej i kina 3D.  Swoją prezentację uzupełniłem pokazem starych urządzeń - aparatów, stereoskopów i fotografii.  Każdy mógł wszystkiego dotknąć,  pomacać,  pokręcić,  obejrzeć z przodu,  z tyłu,  z góry i z dołu.  Myślę,  że udało mi się udowodnić słuchaczom,  że stereoskopia nie zaczęła się od "Avatara",  tylko trochę (ładne mi trochę) wcześniej.  Przy okazji sam miałem możność zapoznania się z najnowszymi sprzętami i oprogramowaniami niezbędnymi przy produkcji i postprodukcji filmów 3D.  Co tu dużo gadać,  technika niesamowicie poszła naprzód  i to co jeszcze dwa,  trzy lata temu było rzeczą z gatunku "science fiction",  dzisiaj jest rzeczą normalną.  Gdy tak patrzyłem na te wszystkie nowoczesne urządzenia stojące obok moich staroci,  poczułem do tych ostatnich jeszcze większy sentyment i szacunek.  To prawda,  może to i przeżytki,  ale czy nie piękne???

 

Mini ekspozycja starych sprzętów 3D na FSO 2011...

 

... cieszyła się dużym wzięciem.

 

A tu już trzy nowoczesne rigi do kamer.

 

 

 

I na koniec wspólne zdjęcie z Konradem Ziają autorem bloga www.3dready.pl

(fot.  Małgorzata Steciak  2011)

 

 

 

sobota, 26 marca 2011

Co tam panie w Fotoplastikonie?

Tak!  Tak! Przyznaję się bez bicia,  że zaniedbałem ostatnio Warszawski Fotoplastikon.  A działo się tam bardzo dużo dobrego od czasu "Sabałowej zimy".  Niestety z przyczyn ode mnie niezależnych,  nie mogłem uczestniczyć w tych wydarzeniach,  stąd to miesięczne milczenie.  A więc...  od 24 lutego można było oglądać bardzo ciekawą wystawę zdjęć stereoskopowych pochodzących z kolekcji Jacka Dehnela,  zatytułowaną "XIX wieczne kurioza".  Wystawa przeniosła gości fotoplastikonu  do dziewiętnastowiecznego świata rzeczy dziwnych i oryginalnych.  Zbiór fotografii opatrzył sam pan Jacek Dehnel niesztampowymi komentarzami (wydanymi zresztą w całości w formie katalogu).  Jak sam zaznaczył:  "Wybierając zdjęcia na tę wystawę, starałem się zaprezentować – nawet w przypadku tematów z pozoru banalnych – właśnie wizerunki nietypowe, pobudzające wyobraźnię, ocierające się niekiedy o surrealizm".  Przeglądałem te fotografie i wierzcie mi,  że naprawdę mu się to udało.  Rewelacja!

 

Stereopara ze zbioru Jacka Dehnela prezentowana na wystawie.

W ostatni piątek i sobotę karnawału w Fotoplastikonie zagościła odrobina erotyki na pokazie "Bez gorsetu,  turniury i pantalonów".  Pokaz  (tylko dla dorosłych!!!)  obejmował 48 stereopar z mojej kolekcji,  zrobionych w atelier Julesa Richarda w 1915 roku.  Czy się podobało?  Za odpowiedź niech posłuży komentarz, który przeczytałem na stronie Fotoplastikonu. "Staliśmy wczoraj godzinę w kolejce, ale warto było! Udało nam się obejrzeć tę niezwykłą wystawę.  Trójwymiarowe zdjęcia o niesamowitym klimacie,  czasami bardzo miękkim świetle,  pięknych liniach,  czarno-białym specyficznym klimacie.  Późna pora,  oficyna starej kamienicy,  kinematograf umożliwiły przeniesienie się w czasie.  Do tego należy dodać wesołą atmosferę wśród kolejkowiczów - wszystkich tych,  którzy nie mieli biletów kupionych wcześniej,  mieli jednak nadzieję,  że jakoś się uda przekroczyć próg tego zaczarowanego świata.  No i udało się (...)"

  

Zdjęcie z pokazu

21 marca to Światowy Dzień Zespołu Downa.  Z tej to właśnie okazji w dniach 21-23.03 można było obejrzeć cykl 48,  pełnych niuansów i emocji,  konwersji 3D fotografii Tomasza Meusia,  których bohaterami są młodzi ludzie z zespołem Downa pokazani w codziennych,  życiowych sytuacjach.  "Down w 3D - życie w pełnym wymiarze" to wspaniałe portrety ludzi dotkniętych chorobą,  to próba zwrócenie uwagi,  że ludzie ci nie pozostają wiecznymi dziećmi.  Mimo swojego upośledzenia tak samo jak my czują,  marzą i pragną.  Atmosfera Fotoplastikonu dała dodatkowo możliwość intymnego obcowania z bohaterami zdjęć,  przybliżając widzom wagę problemu.

 

Czteroletnia Oliwka w 2D.

(fot.  Tomasz Meuś)

I na koniec ostatni wernisaż,  świeżutki bo z czwartku 24 marca.  "Na tropie dawnej Shqipërii" - to zdjęcia z najbardziej znanych rejonów najmniej znanego kraju w Europie,  z Albanii.  Autentyczne stereopary z lat pięćdziesiątych  pochodzą ze zbiorów własnych Fotoplastikonu i będą pokazywane przez najbliższy miesiąc.  Będę w Warszawie,  to o nich na pewno napiszę.  I to by bylo na tyle!

 

Albania z lat pięćdziesiątych.

poniedziałek, 21 marca 2011

Meoskop 5

Przeglądarka Meoskop jakiś czas temu gościła w moim blogu.  Jako,  że wzbogaciłem się o kolejny model stereoskopu,  przypomnę kilka faktów z życia tych urządzeń produkowanych w Bratysławie (Czechosłowacja) od lat pięćdziesiatych.  Meoskopy były czechosłowacką odpowiedzią na popularne amerykańskie View Mastery.  Te europejskie klony przewyższały oryginały mocą swoich soczewek.  Powiększenie 5,5 raza dawało większy i wyraźniejszy obraz,  a niektórzy twierdzą,  że i sama przeglądarka była lepsza od kuzynów zza oceanu.  Nie podzielam tego zdania,  ale kłócić się z nikim nie chcę.  Dzisiaj pokazywany Meoskop 5,  to przeglądarka na światło zewnetrzne z 1981 roku.  Jego nowoczesna jak na owe czasy obudowa sprawiała,  że urządzenie było (i jest) bardzo wygodne do trzymania,  a sześciokrotne powiększenie soczewek dawało (i daje) bardzo czytelny i jasny obraz.  Niestety,  oryginalne tarcze ze sladami nie są dzisiaj tak miłe do oglądania jak amerykańskie.  Nasi południowi sąsiedzi stosowali błonę barwną z wytwórni w Gootwaldovie.  Miała ona wielką tendencję do blaknięcia i fioletowienia,  stąd dzisiaj slajdy są bardzo słabej jakości.  Generalnie wszystkie przeglądarki Meoskop (oprócz modelu 2) są bardzo łatwe do znalezienia na stronach aukcyjnych i dostępne w rozsądnych cenach.  Polecam je wszystkim tym,  którzy chcą rozpocząć przygodę w temacie "View Master".

 

Meoskop 5                                                      1981

 

 

Meoskopy 3 i 4

środa, 16 marca 2011

Stereoclic 11

Kolejnym stereoskopem,  który chciałbym Wam zaprezentować,  jest francuski Stereoclic 11.  O urządzeniach tego typu pisałem pod koniec 2008 roku,  lecz pokazywałem tylko model 10 "Junior".  Przypomnę tylko,  że seria tych przeglądarek produkowana i sprzedawana była we Francji przez firmę Bruguiere i była odejściem od pojedynczych slajdów w kierunku formatów wieloprzezroczowych.  Urządzenie to przystosowane było do kartoników na których zamocowanych było osiem stereopar.  Kartonik taki wkładało sie od góry w szczelinę i przesuwało sie przy pomocy bocznej dźwigni.  Jakość oglądanych obrazów była dość dobra,  a efekt stereoskopowy czysty i o dużej glębi.  Pokazywany dzisiaj streoskop miał dwie zauważalne cechy.  Miał on ruchome okulary do regulacji ostrości i dwie dźwignie przesuwu slajdów.  Jedna z nich przesuwała kartonik ze zdjęciami do dołu,  a druga do góry.  Przeglądarka produkowana była około roku 1957 w rozmaitych wersjach kolorystycznych.  A jak o kolorach mowa to muszę przyznać,  że oryginalne slajdy dołączone do mojego Stereoclica,  mimo że stuknęła im pięćdziesiątka,  nic a nic nie straciły ze swojego blasku.  Są nadal soczyste i wyglądają tak,  jakby zrobione były wczoraj. 

 

Stereoclic 11                                          1957

 

 

piątek, 11 marca 2011

Fotografia 3d - z czym to się je...

W ostatnią sobotę i niedzielę lutego (26-27.02.2011r.) w studiu fotograficznym przy ulicy Wynalazek 3b na warszawskim Mokotowie swoją premierę miały ciekawe warsztaty fotografii stereoskopowej.  Warsztaty "Fotografia 3D - z czym to się je..."  kierowane były dla osób,  które interesują się fotografią i chciały poszerzyć swoją wiedzę o zagadnienia dotyczące obrazowaniu trójwymiarowemu.  Program zajęć obejmował część teoretyczną,  poruszającą tematykę widzenia,  historię obrazowania stereoskopowego,  słownik pojęć,  metody wykonywania zdjęć stereoskopowych i ich prezentacji.  Część praktyczna natomiast dotyczyła wykonywania,  prawidłowego montażu i techniki oglądania zdjęć trójwymiarowych.  Pomysłodawcą,  autorem i prowadzącym warsztaty był pan Krzysztof Ostrowski (kolejny zarażony wirusem 3D), od ponad dwudziestu lat  pasjonat fotografii.  Zaczynał od Zenita 11 w czasach gdy fotografia i komputer niewiele miały ze sobą wspólnego a zdjęcia wywoływało się w zaciszu domowej łazienki pełniącej rolę prowizorycznej ciemni.  Sam pamiętam jak mój brat i rodzice śmiesznie przedeptując z nogi na nogi popędzali mnie,  żebym wyszedł z kibelka.  To były czasy!  Ale wróćmy do Krzysztofa.  Jego przygoda z fotografią stereoskopową zaczęła się jakieś sześć lat temu,  po lekturze jakiegoś artykułu o stereofotografii w jednym z pism,  do którego dołączone były okulary anaglifowe.  Na podstawie instrukcji z tego artykułu udało mu się zrobić pierwsze zdjęcie trójwymiarowe...  no i wpadł na całego.  Stan ten trwa do dnia dzisiejszego i nic nie wskazuje na to,  żeby się coś zmieniło.  W trakcie przygotowań programu i materiałów na szkolenie Krzysztof martwił się czy uda mu się zaspokoić oczekiwania uczestników i jak same warsztaty zostaną przez nich odebrane.  Zupełnie niepotrzebnie.  Ankieta ewaluacyjna wykazała,  że wszyscy warsztatowicze byli bardzo zadowoleni.  Wynika z tego,  że niedługo może odbędą się następne spotkania z Krzysztofem i fotografią 3D.  Wiadomości na ten temat szukajcie na stronie www.fotograf3D.pl .

 

Plakat warsztatów

 

Zajęcia praktyczne w studiu fotograficznym Wynalazek 3b.

(fot.  Przemysław Smoliński)

 

(fot.  Łukasz Cieplak)

 

Warsztatowy anaglif.

(fot.  Krzysztof Ostrowski)

 

Prowadzący warsztaty Krzysztof Ostrowski.

(fot.  Magdalena Kurek-Ostrowska)

niedziela, 6 marca 2011

Zajezdnia Sztuki

Ale jazda!!!  Tak na pewno skomentują miłośnicy motoryzacji i fotografii stereoskopowej to,  co zobaczą w dzisiejszym poście.   Szczecińskie Muzeum Techniki i Komunikacji - Zajezdnia Sztuki,  przygotowało bardzo sympatyczny gadżet dla wszystkich swoich gości.  Są to trzy zestawy zdjęć stereoskopowych (anaglifów) przedstawiające muzealne eksponaty.  I tak pierwszy zestaw sześciu zdjęć pod tytułem "Alba,  Junak,  Smyk made in Szczecin" prezentuje stare pojazdy,  które były produkowane lub miały być produkowane w Szczecinie.  Drugi zestaw "Polskie drogi - pojazdy PRL-u"  to piętnaście fotografii polskich samochodów (choć i tramwaj tam też znajdziemy)  montowanych w czasach "wiodącej roli PZPR".  Łza się w oku kręci...  Czego tam nie ma?  Poczciwa stara milicyjna Warszawa,  duży i mały Fiat,  Żuk,  Syrenka,   wystrzałowy Jelcz  "ogórek" i wiele,  wiele innych tworów polskiej myśli tehnicznej. Trzeci "Nasi dziadkowie kochali jednoślady" to siedemnaście anaglifów ze starymi motocyklami,  motorowerami  i rowerami w roli głównej.   Wszystkie zdjęcia mają dokładne opisy po polsku,  niemiecku i angielsku,  co,  gdzie  kto,  kiedy i dlaczego.  Jedyne do czego mógłbym się przyczepić  to do technicznej strony wszystkich anaglifów,  ale tego nie zrobię,  bo powiecie,  że się mądrzę.  Reasumując,  to bardzo fajna pamiątka dla młodszych i starszych,  wykorzystująca złudzenie trójwymiarowości.  I jeszcze jedno.  Oglądając te stare wehikuły przypomniały mi się słowa jakiejś bzdurnej piosenki: 

Wśród aspektów sprawy tej

Jest jeden bardzo ważny,

Ludzie nie zmieniają się, 

Lecz tylko ich pojazdy. 

Piosenka może i bzdurna,  ale jakąś prawdę w sobie niesie...

 

Zestawy anaglifów Szczecińskiego Muzeum Techniki i Komunikacji

 

Stare motocykle w trójwymiarze

  

wtorek, 1 marca 2011

Pan Leonard

O tym,  że mój blog żyje świadczy liczna korespondencja,  którą dostaję,  a która traktuje najczęściej (choć nie zawsze) o obrazowaniu i technikach stereoskopowych.  Jednym z takich e-maili był ostatnio bardzo miły list od pana Leonarda Zielińskiego z Poznania.  Czytelnicy bloga pamiętają zapewne jeden z pierwszych moich wpisów,  w którym użyłem nastepujących słów:  Ale Polak potrafi... w momencie dodatniej koniunktury fotografii stereoskopowej a z powodu braku dostępu do aparatów zachodnich (lub braku środków na te aparaty),  Polak przerobił domowym sposobem popularną Smienę na "stereoustrojstwo".  Wierzcie czy nie,  właśnie tym Polakiem był, jest i będzie pan Leonard.  Słów kilka o nim.  Leonard Zieliński ukończył Akademię Górniczo Hutniczą w Krakowie.  Po raz pierwszy z fotografią stereoskopową zetknął się w 1975 roku,  kiedy w Młodym Techniku zobaczył jakieś liche kopie trójwymiarowych bajek.  No i zaczęło się.  Najpierw zaczął sam robić fotki 3D jednym aparatem,  potem skonstruował nasadkę do takich zdjęć,  by na koniec opracować model aparatu do zdjęć stereoskopowych na bazie dwóch małoobrazkowych Smien.  Swój sprzęt opisał w dwumiesięczniku "Zrób Sam" w 1985 roku.  Smiena Stereo pana Leonarda cechowała się jednym spustem migawki i automatycznym przesuwem kliszy,  co było jak na owe czasy rozwiązaniem bardzo nowatorskim.  Pierwowzór trójwymiarowej Smieny leży sobie do dzisiaj w domu swojego autora a co najważniejsze działa i jest w pełni funcjonalny.  Pan Leonard natomiast coraz częściej ogląda się w stronę fotografii cyfrowej i już czyha na jakieś dwa Canonki,  by je złączyć bez konieczności ich rozcinania.  Technika z takim inpetem poszła na przód,  że teraz tak można.  Nie zapominajmy jednak o tych,  którzy kiedyś tak jak nasz dzisiejszy bohater tą technikę tworzyli "na kuchennym stole".

 

Smiena 8 Stereo Leonarda Zielińskiego

(fot.  Leonard Zieliński)

 

Plany Smieny 8 Stereo w "Zrób Sam"

(fot.  Leonard Zieliński)

 

Własnoręcznie skonstruowana nasadka stereo.

(fot.   Leonard Zieliński)

 

Autor sprzętu 3D - pan Leonard.

(fot.  Magdalena Zielińska) 

 

 

London in 3D - litewskie anaglify.

Kolejny album zdjęć stereoskopowych, którym chciałbym się z Wami podzielić, to "London in 3D". Tytuł ten już parokrotnie przewijał...