Bez wielkich fanfar, olbrzymich billboardów i nachalnej reklamy wszedł na ekrany polskich kin pierwszy lalkowy film 3D z prawdziwego zdarzenia. Producentem "Latającej maszyny", bo o niej mowa, jest nie byle kto, bo sam Hugh Welchman. Tak, tak, ten od nagrodzonego Oskarem "Piotrusia i Wilka". Założona przez Hugh Welchmana firma Break Thru Films zajmuje się produkcją zarówno animacji jak i filmów fabularnych. Najlepszym przykładem produkcji Break Thru Films jest właśnie "Latajaca maszyna", która jako jedyna łączy fantastyczną lalkową animację z grą aktorską a to wszystko jeszcze w technice 3D. W sierpniu zeszłego roku miałem przyjemność być w Łodzi na planie filmu i obserwować pracę nad tym niewątpliwym trójwymiarowym majstersztykiem. Byłem zafascynowany ogromem dobrej roboty jaką wykonali ludzie zaangażowani we współtworzeniu "Latajacej Maszyny". O tym ogromie niech świadczy kilka liczb. Projekt realizowało około 500 osób (w Polsce, Chinach, Norwegii, Indii i Wielkiej Brytanii) z 17 krajów świata w okresie 26 miesięcy. W tym czasie zrobiono 119520 klatek animacji a każda klatka wykonywana była praktycznie dwa razy, bo przecież technika trójwymiarowa tego wymaga. Ciekawostką produkcji jest to, że każdy obraz fotografowany był jednym aparatem z odpowiednim przestawieniem bazy. Z wypiekami na twarzy podziwiałem niesamowity warsztat techniczny, dekoracje, ruchome lalki i przede wszystkim anielską cierpliwość ludzi zaangażowanych w projekt. W efekcie powstał przygodowy film dla całej rodziny, który zabiera widzów w emocjonującą podróż śladami najsłynniejszego polskiego kompozytora Fryderyka Chopina. Nie będę opowiadał fabuły, nie będę jej oceniał, chwalił czy krytykował, bo nie to jest istotą mojego bloga. Chciałbym tylko zwrócić Waszą uwagę na warsztat jaki został wykorzystany przy produkcji i postprodukcji tego obrazu. To nie amatorszczyzna! To pełny stereoskopowy profesjonalizm i technologia 3D z najwyższej półki. Światowa prapremiera "Latającej maszyny" odbyła się w sierpniu tego roku w Pekinie a film stał się od razu hitem, zaś na festiwalu w Los Angeles dostał nagrodę publiczności. Bardzo jestem ciekawy jak zostanie przyjęty przez polską publiczność. Wierzę, że wspaniale.
Plakat filmu "Latająca maszyna"
Zdjęcia lalek wykonywane były jednym aparatem,
a obraz generowany był od razu na ekranie komputera.
Tytułowa "Latajaca maszyna" a właściwie jej część.
Żeby zrealizować jedna klatkę lotu maszyny należało poruszyć 112 punktów ruchu - takich miejsc z przegubami, mimośrodami, pseudostawami itp.
Było kilka maszyn różnej wielkości.
W studio w Łodzi noc mieszała się z dniem...
...ale duch Fryderyka Chopina czuwał nad wszystkim.
Mój Fuji 3D na tle dekoracji do filmu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz