Jednym z ostatnich moich nabytków jest 26 przepięknych, czarno-białych stereopar, wydanych w latach dwudziestych przez Księgarnię "Kresy" w Cieszynie a przedstawiających widoki Krakowa. Autorem wszystkich zdjęć jest cieszyński fotograf, Tadeusz Kubisz. Zainteresowany osobą autora postanowiłem zapoznać się trochę z jego biografią. I tutaj nastąpiło wielkie rozczarowanie. W internecie znalazłem tylko krótką notkę typu - urodził się, żył, był i umarł, co jeszcze bardziej pogłębiło moje zainteresowanie postacią pana Kubisza. Szukałem tu, szukałem tam, aż w końcu... trafiłem do źródła. Dzięki uprzejmości wielokrotnie wymienianego w moim blogu Witolda Englendera, dotarłem do Karola Franka, znanego kolekcjonera starych aparatów fotograficznych oraz dawnej i współczesnej fotografii, człowieka-encyklopedię, od lat dokumentującego przemiany polskiej części Śląska Cieszyńskiego. Oto co mi napisał: Z przyjemnością opowiem o Postaci, którą cenię bardzo. Nie za to, że był "cieszyniokiem", lecz za jego pracowitość i wielki wkład w zapisywanie obrazem tamtego czasu. Tadeusz Kubisz był najstarszym synem Jana - nauczyciela (kier. szkoły) ewangelickiej szkoły w Gnojniku (Zaolzie), poety, autora "Pamiętnika starego nauczyciela". Urodził się w Gnojniku 15 października 1880 r., zmarł w Cieszynie 20 kwietnia 1964 r. Dzieckiem był chorobliwym. Po ukończeniu gnojnickiej szkoły ludowej, rozpoczął naukę w cieszyńskim gimnazjum. Naukę musiał przerwać z uwagi na szkarlatynę z komplikacjami. Po wykurowaniu, w 1903 r. podjął pracę w drukarni jako litograf, co przydało się niebawem, gdy podjął naukę na wydziale artystycznym krakowskiej Państwowej Szkoły Przemysłowej. Rysunku zawodowego uczył go sam Jan Raszka - malarz, medalier i rzeźbiarz (jego rzeźby stoją m.in. przed wejściem do AGH). Tadeusz Kubisz ukończył naukę z wyróżnieniem. Z uwagi na pogłębiającą się głuchotę (szkarlatyna), podjął pracę w zakładzie dla sierot w Marszałkach pod Poznaniem. Tam zajmował się pracami artystycznymi, ale również fotograficznymi kształcąc się w tym zakresie. Później przeniósł się na Śląsk. Zachowało się zaświadczenie z sierpnia 1914 r., w którym właściciel Zakładu Artystycznego C. F. Wiedemann z miejscowości Roda (założonego w 1839 r.) zaświadcza, że "Pan fotograf T. Kubisz był zatrudniony w moim domu jako fotograf pomocniczy (fotografia krajobrazowa i portretowa), wykazując pilność i zdolności ku mojemu całkowitemu zadowoleniu. Pan Kubisz opuścił ten zakład, ponieważ ja z powodu wojny, zamykam swoje przedsiębiorstwo". Tadeusz Kubisz zdobył odpowiednie uprawnienia do samodzielnej działalności fotograficznej w 1917 r. Zatrudnia się w zakładzie fotograficznym Carla Pietznera w Cieszynie, którym w 1920 r. już kieruje, zaś kupuje w roku 1922. Ożenił się w 1921 r. z Ewą Kubiczek z Oldrzychowic. Mieli troje dzieci: Martę, Janinę i Jana. Swój zakład na 4 piętrze kamienicy przy ul. św. Krzyża 1 w Cieszynie prowadził do swej śmierci. Później prowadziła go jego żona, później córka Marta, następnie wnuk Jacek Świstuń, który po nagłej śmierci pozostawił zakład swojej córce Aleksandrze. Aleksandra nie była fotografem. Zmieniająca się technika (i brak umiejętności) spowodowały, że zakład popadł w długi i w 1999 r. uległ likwidacji. Tadeusz Kubisz prowadził swój zakład wykonując zdjęcia ślubne, weselne, rodzinne, portrety. Nie zaniedbywał swych umiejętności malarskich. Zachowały się m.in. portrety przemalowywane np. na obrazy olejne. Dokumentował też miejską architekturę, wnętrza kościołów, zbiory muzeum itp. Jednak największą jego pasją była fotografia krajobrazowa. Z uwagi na utrudniony kontakt (duża wada słuchu), był raczej samotnikiem. Wędrował samotnie po Beskidach z ciężkim sprzętem i fotografował krajobrazy. Fotografował okoliczne (i nie tylko) miejscowości. Sam produkował widokówki, łącznie z nadrukami na odwrocie. Był konstruktorem wielu ciekawych urządzeń, potrzebnych w jego pracy. Samodzielnie wykonywał np. lampy oświetleniowe ze specjalnym układem luster, potężny (ok. 3 m) powiększalnik a zarazem aparat do reprodukcji, gdzie naświetlenie "zabezpiecza" światło słoneczne (!) - wykonał zasuwę w dachu na strychu swej pracowni. Ciekawym rozwiązaniem był pomysł maskownic z kalki technicznej, które pozwalały na uzyskiwanie prawidłowej tonalności światła na wykonywanych odbitkach. Skonstruował specjalną kopiarkę, która pozwalała na jednoczesne naświetlanie wielu szklanych negatywów. Malował też naturalnie ekrany-tła do swego zakładu. Zmieniająca się moda skutkowała tym, że wiele z tych ekranów zachowało się tylko na zdjęciach. Udało się uratować przed zniszczeniem jeden ekran, za to dwustronny. Tadeusz Kubisz, to bardzo ciekawa postać. Utrata słuchu uwydatniła widać inne zdolności postrzegania otoczenia. Był rzeczywiście artystą-fotografem. Zdolności rysunkowe i malarskie, pozyskane jako litograf i dopracowane w krakowskiej szkole, wykorzystywał w pracy zawodowej, czego przykłady się zachowały. Ilustrował też np. książkę wydaną przez swego ojca w 1928 r. Owe zdolności Tadeusza Kubisza rzucają się od razu w oczy przy oglądaniu jego trójwymiarowych obrazów. Zachwycają lekką, fantastyczną kompozycją, mistrzowskim kadrowaniem i cudowną grą świateł. Przepiękne kontrasty, malownicze plany i wspaniałe detale... To wszystko znajdziecie na moich (Tadeusza Kubisza), nowych (starych) trójwymiarowych zdjęciach z Krakowa. Możecie mi tylko pozazdrościć!
26 stereopar z widokami Krakowa Tadeusza Kubisza.
Legitymacja Cechu Fotografów Tadeusza Kubisza z 1949 roku.
Bardzo dziękuję panu Karolowi Frankowi za okazaną pomoc i udostępnienie materiałów dotyczących osoby Tadeusza Kubisza.
niedziela, 6 października 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
London in 3D - litewskie anaglify.
Kolejny album zdjęć stereoskopowych, którym chciałbym się z Wami podzielić, to "London in 3D". Tytuł ten już parokrotnie przewijał...
-
W dzisiejszych czasach gazety biją się o swoich czytelników i żeby jak najbardziej zwiększyć sprzedaż swoich tytułów kuszą rozmaitymi dodatk...
-
Przyznam, że nie bardzo pamietam w jakich okolicznościach to "coś", co zobaczycie dzisiaj, trafiło pod mój dach. Fakt pozostaje fa...
-
Niedawno wpadł mi w ręce artykuł Pani Krystyny Pohl, którym chciałbym się z Wami podzielić, oczywiście za wiedzą i przyzwoleniem autorki. ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz