W miniony poniedziałek Poczta Polska mimo strajku dostarczyła do moich rąk niepozornie wyglądającą paczuszkę. W środku, owinięty w kilka warstw folii bąbelkowej (uwielbiam nią strzelać) leżał aparat stereoskopowy Stereo Hit produkcji japońskich zakładów Tougo-Do Optical. Kupiłem go z premedytacją, bo nie miałem jeszcze w swoich zbiorach "japończyka" (poza aparatem otworkowym stereo). Muszę Wam jednak powiedzieć, że trochę się zawiodłem na tym dalekowschodnim cudzie techniki z lat pięćdziesiątych. Dlaczego? Otóż rozczarowała mnie jego konstrukcja - migawka gilotynowa o stałym czasie naświetlania (nawet nie bardzo wiadomo jakim), bardzo ciemne obiektywy (przysłona 9 i 16) i dość toporna budowa (metal plus bakelit) a przy tym wszystkim urządzenie bardzo ciężkie i niewygodne w eksploatacji. A żeby jeszcze zupełnie zdołować konstruktorów dodam, że Stereo Hit przystosowany był do specjalnego filmu, na którym można było zrobić 8 stereopar lub 16 zdjęć "normalnych" o wymiarach 3x4 cm. Tak trzymam ten aparat w ręku, patrzę na niego i zaczynam się zastanawiać czy aby ta japońska dokładność i doskonałość to nie kolejny mit? A może wyjątek potwierdza regułę?
Stereo Hit 1955
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz