Jest rok 1955. W Chicago, a dokładniej na North Clark Street, firma Lennor Engineering Company wprowadza na amerykański rynek aparat stereoskopowy Delta Stereo. Urządzenie to zwraca uwagę swoim designem. Niespotykane dotąd kształty i dość futurystyczne rozwiązania sprawiają, że pasjonaci trójwymiaru wyciągają ku niemu swe dłonie. Niestety, pierwsze zetknięcie z aparatem to jednocześnie pierwszy wielki zawód. Delta technicznie niczym nie zaskakuje. Słabiutkie obiektywy La Croix 1:6,3 / 50 mm. z bazą siedmiu centymetrów (dokładnie - 71,66 mm.), bardzo słabiutko rysują obraz formatu 23 x 24 mm. na błonie małoobrazkowej. Przysłona o kształcie kociej źrenicy regulowana osłoną lewego obiektywu absolutnie nie zachwyca swoimi wartościami (6,3, 9, 12,7 18). Podobnie jest z migawką gilotynową (prawa osłona obiektywu) o czasach 1/25, 1/50, 1/100 sekundy i B. Jest jednak w Delcie jedna rzecz, która nie spotykana jest często w aparatach fotograficznych. Otóż gniazdo mocowania lampy błyskowej zamontowane jest na dolnej ścianie obudowy. Po dokręceniu dedykowanego do aparatu flesza, Delta spokojnie może na nim stać tak jak na statywie. Czy ja wiem, czy to takie wygodne? Ani to efektowne, ani efekciarskie, tak jakby bardziej wydumane niż wymyślone. Taki przerost formy nad treścią. Ale mimo wszystko, jako eksponat, całkiem ładnie prezentuje się za szybą witryny.
Delta Stereo 1955
Aparat i lampa błyskowa
"Kocie oko" przysłony.
Delta z zamocowym fleszem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz