Ostatnimi czasy coraz częściej w moim blogu (i nie tylko) spotkać możecie słowo "konwersja". Słownik języka polskiego w najprostszy sposób definiuje to pojęcie jako "przekształcenie postaci czegoś". W terminologii stereoskopowej konwersja 3D to nic innego jak przekształcenie obrazu 2D w obraz trójwymiarowy. Z takimi konwersjami coraz częściej możecie się spotkać w kinie albo w telewizji, gdzie płaskie, ruchome obrazy wprost w biegu są zamieniane na oszukujące nasze zmysły obrazy stereoskopowe (a raczej pseudo stereoskopowe). Celowo użyłem stwierdzenia o oszukiwaniu naszych zmysłów, bo konwersje te wykorzystują rozmaite sztuczki do pogłębienia tego efektu. Wyobraźcie sobie super szybkie, sportowe, czerwone Ferrari, pędzące wprost na nas. Akcja trwa kilka sekund i co? Przede wszystkim widzimy powiększającą się czerwoną plamę auta i słyszymy narastający ryk silnika. Efekt realnej głębi bardziej sobie wyobrażamy niż go widzimy, a jak jeszcze dodamy jakieś mierne 3D, jesteśmy wprost zachwyceni i klaszczemy w ręce jak dzieci. Takie mierne 3D robią niezbyt starannie specjalne urządzenia i programy komputerowe. Zupełnie inaczej jest w przypadku obrazów statycznych (czytaj - fotografii). Tutaj zrobienie konwersji wymaga poświęcenia naprawdę dużej ilości czasu i posiadania dużej wiedzy z zakresu malarstwa, grafiki i sztuki obserwacji, nie wspominając już o kreatywności i inwencji twórczej. Dlaczego? Patrząc na zdjęcie po prostu mamy czas na obejrzenie dokładnie wszystkich jego szczegółów, na przeanalizowanie wszystkich za i przeciw. Czy mamy na to czas w kinie, kiedy widzimy tylko błyszczące reflektory jadącego na nas Ferrari? Na pewno nie! Zadacie mi pewnie pytanie - co trzeba zrobić, żeby dodać głębię w płaskim obrazku. Przede wszystkim trzeba dokładnie zdjęcie obejrzeć i dobrze się przypatrzeć gdzie leżą jego poszczególne elementy a konkretnie, na którym planie. Gdy to określimy należy wykonać tak zwaną mapę głębi. Pamiętacie jak kiedyś kręcone były filmy animowane? Na przezroczystej folii malowano postacie Bolka i Lolka, na drugiej jakieś drzewko a na kolejnej horyzont i tło. Folie nakładano na siebie i robiono zdjęcie. Potem zmieniało się np. folię z obrazkiem z pierwszego planu i znowu fotka. I tak dalej i tak dalej. I właśnie te warstwy to wspomniana przeze mnie wcześniej mapa głębi. Prawda, że to wydaje się proste? Jak mamy już zrobioną tą mapę to pozostało tylko lekko przesunąć obiekty na poszczególnych planach - więcej na bliższych a mniej na dalszych. Tak jak w realu, gdzie oglądamy obraz lewym i prawym okiem. Mimo tak prostego opisu sama czynność jest bardzo pracochłonna i długotrwała a jej efekty różne. Osobiście zam kilka osób, które potrafią robić naprawdę udane konwersje . Jedną z nich jest Maciej Samulski z Poznania, którego konwersje możecie zobaczyć na jego stronie internetowej. Kliknijcie sobie na adres: http://3dfoto.pl/oferta_konwersje.php i podziwiajcie prace Macieja. Patrzcie dokładnie. Najpierw zobaczycie zdjęcie płaskie, potem mapę głębi i na końcu produkt finalny - stereoparę. Prezentacja naprawdę robi wrażenie!
Skan starej pocztówki z Gorzowa Wielkopolskiego
Konwersja (anaglif) obrazu z pocztówki autorstwa Krzysztofa Jakubczaka.
Załóżcie okularki i podziwiajcie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz