O Heidoscopie opowiadać można długo i namiętnie, a to z tego względu, że aparat z niego nie lada, a i dlatego, że jest prapradziadkiem takiego arystokraty jak Rolleiflex! Heidoscop został wyprodukowany w Niemczech przez firmę Franke & Heidecke Braunschweig w 1925 roku. Ten model (bo były i mniejsze) robił zdjęcia na płytach szklanych oraz błonie ciętej formatu 6x13 cm. W zestawie wyposażony był w specjalną kasetę na płynnie zmienianych12 zdjęć. Obraz na emulsję światłoczułą rzucały kultowe Tessary 1:4,5 f=7,5 zaś obiektywem celowniczym (bo była to bądź co bądź trójobiektywowa lustrzanka, co widać słychać i czuć) był inny, także Tessar o nieco jaśniejszej przysłonie, wartości 4,2. W urządzeniu sztab fachowców wykorzystał migawkę centralną o bardzo bogatych czasach naświetlania od 1 sekundy, przez 1/2, 1/5, 1/10, 1/25, 1/50, 1/100, aż do 1/300, nie zapominając o B. Tęczówkowa przysłona 4,5, 6,3, 9, 12,5 i 25 jak trzeba było, regulowała dostęp światła w zależności od zamierzeń fotografa. Ostrość ustawiało się się ręcznie pokrętłem od 1 metra do nieskończoności. Aparat wykonany był całkowicie z metalu, obciągniętego czarną skórką. Oczywiście soczewki były szklane, bo w tamtych czasach nikt nie znał „plastików” i może to i lepiej! Heidoscop uważany był i uważany w dalszym ciągu jest za aparat z najwyższej półki, choć pół stopnia wyżej stoi jego następca ze stajni Franke & Heidecke – Rolleidoscop. Zapytacie dlaczego dopiero teraz piszę o Heidoscopie? Tak jakoś chyba przez nieuwagę. Zresztą zupełnie nie dawno udało mi się powiększyć kolekcję o drugi jego model, nieco wcześniejszy niż miałem. Różni się brakiem klapki ochraniającej obiektywy i brakiem uchwytów na pasek. No i oczywiście znacznie niższym numerem seryjnym. Bardzo mi się marzą numery chociaż z pierwszej setki… Może kiedyś?
Heidoscop 6x13 1925
Widok z góry - na matówce wmontowano nawet poziomicę.
Oba modele formatu 6x13. Z lewej strony stary z klapką (nr 48650) i z prawej nowy (nr 14631).
poniedziałek, 31 lipca 2017
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
London in 3D - litewskie anaglify.
Kolejny album zdjęć stereoskopowych, którym chciałbym się z Wami podzielić, to "London in 3D". Tytuł ten już parokrotnie przewijał...
-
W dzisiejszych czasach gazety biją się o swoich czytelników i żeby jak najbardziej zwiększyć sprzedaż swoich tytułów kuszą rozmaitymi dodatk...
-
Przyznam, że nie bardzo pamietam w jakich okolicznościach to "coś", co zobaczycie dzisiaj, trafiło pod mój dach. Fakt pozostaje fa...
-
Niedawno wpadł mi w ręce artykuł Pani Krystyny Pohl, którym chciałbym się z Wami podzielić, oczywiście za wiedzą i przyzwoleniem autorki. ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz