Zapraszam do środka kolejnej, tajemniczej skrzyni, która stoi sobie na mojej sławetnej szafce i patrzy obydwoma oczami bacznie obserwując każdy mój ruch, każdy mój gest, nie mówiąc już o czynnościach na wskroś intymnych... Skrzynia jest bardzo ciekawa świata ale również jest ciekawa pod względem konstrukcyjnym. Planox, bo tak nazywa się to urządzenie (made in France) jest bodajże jedynym stereoskopem stołowym wykorzystującym magnes w swoim mechanizmie. Ponieważ magnes nie przyciąga szkła (przynajmniej ja nic o tym nie wiem), każde oglądane zdjęcie musi mieć założony na górnej krawędzi metalowy ceownik. Ale po kolei. W magazynku wewnątrz fotoplastikonu jest miejsce na 20 stereopar (szklanych diapozytywów) formatu 6x13 cm. Z boku urządzenia wzdłuż pionowej prowadnicy porusza się wajcha. Kiedy ją opuszczamy (wajchę), magnes łapie metalowy rancik nasunięty na zdjęcie a gdy ją podnosimy, łapa z magnesem wyciąga slajd z kasety i unosi diapozytyw do góry przed okulary. Gdy dźwignię znowu opuścimy i fotografia trafi spowrotem na swoje miejsce, cały magazynek przesuwa się o jedno zdjęcie, a w tym momencie magnes łapie kolejny obrazek. Po dwudziestej stereooparze opuszczamy dźwigienkę tak, by wszystkie zdjęcia siedziały w magazynie po czym chwytamy drugą wajchę przesuwającą się tym razem w prowadnicy poziomej i cofamy cały magazynek do pozycji wyjściowej. Naturalnie jest możliwość wyjęcia całej kasety ze zdjęciami i załadowanie jej inymi diapozytywami, ale każdy z nich musi mieć ten cholerny, metalowy kapelusik. Kurde blaszka!!!.
Planox 1929
Piktogram wyjaśniający łopatologicznie zasadę działania urządzenia
Magnes (ten czarny prostokąt z dwoma cycuszkami) podnosi diapozytyw. Ten jasny pasek na stereoparze to metalowy ceownik.
Kaseta doszła do końca.
Dźwignie pionowa i pozioma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz