O ile ostatnio pokazywany włoski krewniak View-Mastera to urządzenie, którym przyjemnie było się pochwalić, to "to" co zobaczycie dzisiaj zaliczyć trzeba do kategorii ostatnich chłamów, dziadostw i totalnych niedoróbek. Nie mam pojęcia jakim cudem to coś znalazło się w moim posiadaniu. Podejrzewam, że kupując hurtem większą ilość View-Masterów nieopatrznie kupiłem i tą "błękitną strzałę". No cóż, są na świecie rzeczy piękne i brzydkie, eleganckie i tandetne, użyteczne i nie spełniające swojej funkcji. Ten stereoskop (bo chyba w zamierzeniach anonimowego producenta miał to być stereoskop) we wszystkich tych trzech kategoriach plasuje się raczej na drugim miejscu. Urządzenie wykonane jest z bardzo niskiej jakości tworzywa sztucznego - uwaga na nieoszlifowane krawędzie!!! Dźwignia przesuwu krążka jest tak cieniutka, że bardzo łatwo ją złamać. Krążki w ogóle nie chcą się obracać bo zaczepy przesuwające nie trafiają na perforację. Sprężyna dzięki której dźwignia "wraca" do góry wydaje odgłos podobny do tego jakie wydają sprężyny w wersalce w momencie jej rozkładania, a w środku coś tak trze, jakbyśmy pociągnęli zębami o patyczek od loda Bambino. Okropność!!! Aż ciarki po plecach przechodzą!!! Wszystko można by może i naprawić (naoliwić sprężynę, ustawić zaczepy) gdyby nie to, że producent sprytnie skleił obie połówki urządzenia klejem ( klej to chyba jedyna naprawdę super rzecz w tym badziewiu) stwarzając w ten sposób coś nierozbieralnego i w efekcie jednorazowego. Kto to zrobił, gdzie, kiedy i po jaką cholerę? Tego nie wiedzą nawet i najstarsi górale z okolic Zakopanego! Hej!
Błękitne "coś" niewiadomego pochodzenia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz