21 lutego tego roku pokazywałem i opisywałem swój "zestaw" do robienia zdjęć stereoskopowych. Taki śmieszny stelażyk, dwa wężyki, to wszystko ustawione na bardzo ciężkim statywie... Jak ktoś mnie widział to myślał, że jestem jakimś geodetą. Teraz dzięki "złotym dłoniom" i "technicznemu umysłowi" mojego bardzo dobrego znajomego ( tutaj powinny zabrzmieć hymny pochwalne na cześć Jerzego Ć.) mam coś innego. Leciutka, aluminiowa konstrukcja pozwalająca na powieszenie zestawu aparatów na szyi bardzo ładnie się prezentuje a co najważniejsze..działa!!! Synchronizacja migawek może nie w 100% skuteczna, ale przy dobrym wyczuciu urządzenia można uzyskać super efekty. Aparaciki pozostały te same i pewnie jeszcze będą, chociaż jak mawiał James Bond: "Nigdy nie mów nigdy"! Jedna dźwignia obsługuje dwa spusty migawek. Lekki przycisk powoduje ustawienie warunków ekspozycji a drugi mocniejszy robi przysłowiowe "pstryk". Całe urządzenie wykonane jest z wielką precyzją i troską o walory estetyczne. Co tam będę mówił... zwraca uwagę!!! Zestaw sprawdził się już w praktyce w czasie moich wojaży po Brukseli i Amsterdamie. W miniony czwartek też miałem mieć sesję 3d. Otóż wspomniany wcześniej Jerzy właśnie w tym dniu razem z ukochaną żoną Urszulką (serdeczne życzenia z okazji rocznicy ślubu !!!) miał lecieć balonem. Niestety, bardzo silny wiatr uniemożliwił tę eskapadę, po prostu pogoda zrobiła ich w balona. Mam nadzieję, że co się odwlecze to nie uciecze, więc w pełnej gotowości czekam na telefon i słowa Jurka: "Tomek, dzisiaj lecimy!!!"
Moja nowa stereoskopowa zabawka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz