O Belcaskopie pisałem co prawda jakieś cztery lata temu, ale dzisiaj chciałbym do niego powrócić. Wszystko to za sprawą nowego egzemplarza, który wzbogacił moją szafkę, a który pomimo swoich przeszło sześćdziesięciu lat pozostał w stanie powiedziałbym "dziewiczym". Całe swoje życie przeleżał prawdopodobnie gdzieś w dobrym miejscu, w oryginalnym opakowaniu, nietknięty, nienaruszony, niedotykany przez nikogo, by dopiero teraz pokazać się w pełnej krasie. Przypomnę tylko, że stereoskop ten wyprodukowała niemiecka firma VEB Kamera- und Kinowerke Niedersedlitz w 1955 roku, z przeznaczeniem oglądania stereoskopowych diapozytywów formatu 24x30 mm. w ramkach 41x101mm. Z wielką przyjemnością mogę Wam dzisiaj pokazać komplecik Belcaskopów w dwóch kolorach, czarnym i brązowym. Czy może być przyjemniejszy widok? Do tego jeszcze oryginalne pudełko z ramkami... Aha i jeszcze pokażę radziecką podróbkę. Niby podobna, ale ogląda się w niej zupełnie inaczej.
Oryginalne opakowanie przeglądarki.
Czarny Belcaskop, obiekt pożądania niejednego fana fotografii stereoskopowej. 1955
A tutaj razem ze swoim mniej spotykanym, brązowym bratem.
Dwa oryginały i jedna podróbka o wdzięcznej nazwie Stereoskop III.
czwartek, 30 stycznia 2014
sobota, 25 stycznia 2014
Pomyłka
"Errare humanum est". O tym, że "Mylić się jest rzeczą ludzką" pisał już dawno, dawno temu wybitny filozof pochodzenia iberyjskiego, Lucius Annaeus Seneka. Różne są pomyłki, ale ta, na którą natrafiłem w swojej stereoskopowej pasji zdarzyła mi się po raz pierwszy. O co chodzi? A właściwie, o co patrzy? Otóż niedawno stałem się szczęśliwym posiadaczem dość dużej ilości starych stereopar. Przeglądając je znalazłem wśród nich kilkadziesiąt fotografii mojej ukochanej, starej Warszawy. Wszystkie zdjęcia produkowane były masowo a firmowało je bardzo znane na przełomie wieków XIX i XX niemieckie przedsiębiorstwo, Neue Photograpische Gessellschaft. Biorę więc zdjęcia do ręki, ostrożnie wkładam do stereoskopu Holmesa i podziwiam stary Wilanów, Park Krasińskich, dawną Marszałkowską, pomnik Adama Mickiewicza... aż doszedłem do przepięknego obrazu Parku Ujazdowskiego. Na pierwszym planie stoi młoda dama przecudnej urody w pięknej jasnoniebieskiej sukni (zdjęcie jest kolorowane) i gustownym kapeluszu na głowie. Obok mały berbeć ubrany w jakże charakterystyczny dla początku XX wieku dziecięcy mundurek z białym kołnierzykiem. Tuż za nimi misternie przycięte jakieś krzewy a dalej aleja prowadząca do wyłaniającego się zza wysokich drzew Zamku Ujazdowskiego. Typowa wieloplanowa, stereoskopowa kompozycja. Tylko usiąść i rozkoszować się magią wymiarów. Wkładam zdjęcie do stereoskopu, patrzę, patrzę, a tu coś mi nie gra! Obraz jest dziwnie nienaturalny, wykręca oczy, plany też jakoś na odwrót. Co się okazało? W czasie przygotowania fotografii ktoś pomylił położenie zdjęć. Ci, którzy choć trochę interesują się tematem wiedzą, że aby zdjęcie trójwymiarowe można było obejrzeć w stereoskopie jego składowe muszą być odpowiednio ustawione. Prawe po prawej a lewe po lewej stronie. Zamiana miejsc powoduję, że do mózgu dociera nienaturalna informacja, z którą nasz wspaniały umysł nie daje sobie rady. Co trzeba zrobić w takim razie? Należy odłożyć stereoskop i popatrzeć na stereoparę zezem. Tak też zrobiłem i dopiero doceniłem klasę fotografa i piękno oglądanego obrazu. Ale do tej pory nie mogę uwierzyć, że firma pochodząca z kraju słynącego z dokładności, perfekcji i solidności zrobiła coś takiego! Po prostu dała d... w 3D!
Warszawa, Park Ujazdowski z początku XX wieku. Żeby dostrzec trójwymiar trzeba zrobić zeza (kliknij, żeby powiększyć).
Warszawa, Park Ujazdowski z początku XX wieku. Żeby dostrzec trójwymiar trzeba zrobić zeza (kliknij, żeby powiększyć).
poniedziałek, 20 stycznia 2014
Reklama
Reklama jest dźwignią handlu. Jak świat światem producenci i sprzedawcy gdzie mogli i jak mogli, zachwalali swoje towary. Jak pisze nieoceniona Wikipedia... Reklama (z łacińskiego reclamo, reclamare "odzew"; re "w tył, znów, naprzeciw" i clamo, clamare "wołać") jest to informacja połączona z komunikatem perswazyjnym. Zazwyczaj ma na celu skłonienie do nabycia lub korzystania z określonych towarów czy usług albo popierania określonych spraw lub idei (np. promowanie marki). Swoiste formy reklamy pochodzą z czasów starożytnych. Stosowano wtedy reklamę w postaci napisów na ścianach budynków, kamiennych lub terakotowych szyldach karczm i zajazdów. Średniowieczni handlowcy wykrzykiwali ceny oraz zachwalali cechy swoich towarów i dóbr. W ten sposób powstała pierwsza w historii forma reklamy – reklama ustna. W starożytnej Grecji pojawiła się reklama pisemna. Miała ona charakter spisanych informacji dotyczących wydarzeń kulturalnych i sportowych. Dopiero wynalezienie przez Gutenberga druku zrewolucjonizowało reklamę. Za umowną datę wynalezienia druku uznaje się rok 1450. Pojawiły się pierwsze gazety a w nich pierwsze reklamy prasowe. Nie inaczej było z reklamą sprzętów do fotografii 3D. W okresie zwiększonego popytu na obraz trójwymiarowy w gazetach, pismach czy fachowej literaturze można było znaleźć zdjęcia, rysunki, dane adresowe producentów i firm dystrybucyjnych sprzętu 3D. Szary prosty człowiek bez trudu znajdował potrzebne (a jeszcze częściej niepotrzebne mu) oferty, wiedział gdzie, co i za ile ma kupić. Obejrzyjcie kilka takich reklamówek drukowanych kiedyś w prasie i książkach. Podobno wtedy reklamy były nieco uczciwsze niż dzisiaj i nie zaprzeczały sobie nawzajem jak teraz, szczególnie w naszej ulubionej telewizji. Bo spróbujcie na przykład skleić ryż (tutaj pada nazwa), który nigdy się nie klei, klejem (i tu nazwa), który klei wszystko!!!
Reklama aparatów Jules'a Richarda z lat dwudziestych XX wieku.
Reklama sprzętu firmy Gaumont z Podręcznika Fotografii z 1928 roku.
I znowu sprzęty Jules'a Richarda we francuskiej gazecie z 1929 roku.
Reklama aparatów Jules'a Richarda z lat dwudziestych XX wieku.
Reklama sprzętu firmy Gaumont z Podręcznika Fotografii z 1928 roku.
I znowu sprzęty Jules'a Richarda we francuskiej gazecie z 1929 roku.
środa, 15 stycznia 2014
Native Americans & the Wild West in 3D
Czy lubicie westerny, książki Karola Maya o Winnetou, Old Shatterhandzie czy innych bohaterach Dzikiego Zachodu? Ja bardzo, i z wielkim sentymentem przypominam sobie siebie, jak z wypiekami na twarzy śledziłem ich losy z nosem wlepionym w książkę lub kinowy ekran. Tym chętniej dzisiaj zapraszam Was w czasy kowbojów, Indian, walk, strzelanin i pościgów. A to wszystko za sprawą wydawnictwa Voyageur Press z Minneapolis. To wydawnictwo właśnie w 2009 roku wydało cykl albumów zawierających reprodukcje starych stereopar, a jednym z nich jest album „Native Americans & the Wild West in 3D”. Za pomocą stereoskopu zamontowanego w okładce możemy obejrzeć trójwymiarowe obrazy z Dzikiego Zachodu końca dziewiętnastego wieku. Odwiedzić możemy indiańskie wioski, zamieszkać w autentycznym tipi, wypalić pod totemem fajkę pokoju z wodzem niejednego plemienia i podpatrzeć jego codzienne życie. Możemy poczuć się jak rasowi kowboje przeganiając stada bydła przez wypaloną słońcem prerię, po czym zajrzeć do pobliskiego miasteczka gdzieś w Teksasie, by tam w miejscowym saloonie wychylić szklaneczkę whisky. Zaraz potem jesteśmy w Nowym Meksyku w jakimś podniszczonym pueblo, gdzie planowany jest napad na pociąg jadący przez Diabelski Kanion w Arizonie. Mamy do dyspozycji 46 obrazów do których dzięki własnej wyobraźni możemy napisać dowolny scenariusz będący fantastycznym tematem niejednego filmu kina akcji. Jeżeli lubicie takie klimaty, sięgnijcie koniecznie po tą książkę. Polecam.
Native Americans & the Wild West in 3D 2009.
Część okładki to jednocześnie stereoskop.
Żeby obejrzeć stereoskopowe zdjęcia, okładki albumu składa się w literę U.
Kim woleliście być w czasie zabawy w Dziki Zachód? Indianinem czy "bladą twarzą"?
Native Americans & the Wild West in 3D 2009.
Część okładki to jednocześnie stereoskop.
Żeby obejrzeć stereoskopowe zdjęcia, okładki albumu składa się w literę U.
Kim woleliście być w czasie zabawy w Dziki Zachód? Indianinem czy "bladą twarzą"?
piątek, 10 stycznia 2014
Pan Jerzy
Udowodnię dzisiaj, że stereoskopowa pasja nie musi się wcale przejawiać gromadzeniem wszystkiego co w "stereo" albo ciągłym bieganiem z aparatem 3D. Można być także fanem trzeciego wymiaru robiąc kilkadziesiąt zdjęć w roku. Ale od początku. W sierpniu 2012 roku dostałem bardzo sympatycznego maila. Napisał do mnie pan Jerzy Szproch z Kielc z pytaniem, czy nie wiem, gdzie można kupić ramki do slajdów stereoskopowych do Belplaski. Ramki jakoś udało się zdobyć i teoretycznie temat można by uznać za zakończony. Ale nie. Korespondencja z panem Jurkiem przetrwała do dnia dzisiejszego i właśnie dzisiaj obaj dojrzeliśmy do tego, by przedstawić Wam, moi drodzy, jego sylwetkę i zainteresowania trzecim wymiarem. Zrobię to poprzez publikację kilku jego listów. A więc: Jestem od ponad trzydziestu lat kolejarzem. Już mogłem być emerytem, ale po prostu się boję odejść na - jak mi się zdaję zasłużoną emeryturę, bo myślę, że dogoni mnie bieda. Przez całe lata prowadziłem pociągi, a teraz jestem dyspozytorem, a ponieważ mam tylko jedną umowę o pracę na czas nieograniczony, to całe życie zawodowe już opisałem. Ot, życie spokojne, praca spokojna. W domu sielanka. Dlatego ja się nie odnajduję w tej nowej sytuacji. A jeżeli chodzi o fotografię (…) to już od młodych lat bardzo mnie interesowała. Zaczynałem od Druha a skończyłem na Praktice. Na początku była to fotografia czarno-biała. Do dzisiaj z tamtych lat mam dwa zdjęcia czarno-białe o wymiarach 100x50 cm. Potem bawiłem się kolorem. Najczęściej były to slajdy (z czasów złotej ery ORWO). W 1978 lub 1979 r. okazyjnie od kolegi kupiłem Belplascę. Rozstawał się z nią z ciężkim sercem. W chwili sprzedaży powiedział mi, że drugi taki aparat ma jego szwagier, który mieszka w Lublinie. Tak się ucieszyłem, że po kilku dniach specjalnie pojechałem do Berlina na trójwymiarowe zakupy. Kupiłem ramki i przeglądarkę. A można było tylko wymienić 200 marek DDR. W Berlinie zaopatrywałem się we wszystko, co mi było potrzebne do fotograficznej pasji: teleobiektyw do mojej lustrzanki, flesz, ale także w kolejkę TT-kę (ja też lubiłem się nią bawić!). Niestety marek zawsze było za mało w stosunku do potrzeb. Pierwsze slajdy 3d zrobiłem 1979r. Kolejne slajdy powstawały w momencie jak udało mi się zdobyć film i ramki "stereo-diarahmen mit glas” w cenie 12 marek DDR (i komu przeszkadzała ta cena?). A kiedy ich brakowało to wycinałem je z tektury tak, by były niesymetryczne, żeby nie pomylić klatek (prawej i lewej) . Fotografowałem tylko rodzinę w różnych sytuacjach. Potem starałem się robić jeden film na rok (bo już byłem żonaty i musiałem wydatki dzielić na rodzinę i zainteresowania). W osiemdziesiątych latach było bardzo ciężko o diapozytyw. W Kielcach nie wszystkie zakłady przyjmowały filmy do obróbki, bo brakowało odczynników. Po połączeniu Niemiec już nie jeździłem do Berlina. A kiedy zapasy ramek się skończyły, ja też skończyłem robić 3d, bo w Kielcach pozamykali zakłady wywołujące slajdy. I już do dzisiaj nikt nie interesuje się wywoływaniem filmów. Na świat przyszły dzieci, potem wnuki, więc miałem i mam komu robić zdjęcia. Zmieniła się jednak i fotografia. Cyfrówka wyparła amatorskie analogi a mnie pozostała moja Belplasca. Chciałem wrócić do tradycyjnej fotografii stereoskopowej ale brak ramek był największą barierą. Od czasu do czasu szukałem kogoś, kto interesuje się trójwymiarem. Parę osób odpowiedziało mi na zapytania. Ale kiedy rozmawialiśmy o konkretach to temat się urywał. Aż do kontaktu z Panem. I razem się udało. Już zrobiłem cały film i w wolnej chwili wyślę go do obróbki. A potem (tak myślę) będzie sama radość . Bardzo serdecznie dziękuję za okazane mi zainteresowanie. Pozdrawiam Jurek. Widzicie, wystarczy zrobić jedną rolkę negatywu rocznie by się spełnić trójwymiarowo! Panie Jerzy! Życzę Panu wszystkiego co najlepsze w realizacji swoich jakże niewygórowanych marzeń. Spełnienia, samozadowolenia i oczywiście pełnej akceptacji ze strony najbliższych. Pozdrawiam!
Jerzy Szproch ze swoją ukochaną Belplascą.
(fot. Jerzy Szproch)
"Domowe" obrazy w ramce domowej produkcji.
A tutaj w oryginalnych ramkach produkcji DDR.
Jerzy Szproch ze swoją ukochaną Belplascą.
(fot. Jerzy Szproch)
"Domowe" obrazy w ramce domowej produkcji.
A tutaj w oryginalnych ramkach produkcji DDR.
niedziela, 5 stycznia 2014
Deutsche Plastik Unserer Zeit
Stary rok pożegnaliśmy ciekawą książką o stereoskopii, więc i nowy powitajmy podobnie. Będzie to także niemieckie wydawnictwo, tylko nieco starsze i albumowe. Mowa tu o albumie wydawnictwa Raumbild Verlag pod tytułem "Deutsche Plastik Unserer Zeit" ( Niemiecka rzeźba naszych czasów), firmowanego przez Otto Schoensteina. Pokazywałem już wcześniej inne pozycje tego wydawcy, a ten kto czyta moje wpisy pewnie już policzył, że jest to ósmy album Schoensteina w mojej kolekcji. Książka została wydana w Monachium w 1942 roku na polecenie szefa prasowego rządu Rzeszy Wilfrida Bade, a opracowana przez Kurta Lothara Tanka. Ponieważ jest to wydawnictwo typowo propagandowe, słowo wstępne napisał sam minister uzbrojenia i amunicji Rzeszy, Albert Speer. Przedmiotem wydawnictwa jest niemiecka rzeźba III Rzeszy. W okładkach ponad centymetrowej grubości, schowane jest 135 bromosrebrowych stereopar formatu 6x13 cm i składany, nożycowy stereoskop. Na odwrocie każdego zdjęcia jest dokładny opis co, kto, kiedy, jak i dlaczego, co bez najmniejszych problemów pozwala zidentyfikować oglądany w trójwymiarze obiekt. A jest co oglądać... Popiersia najważniejszych i najbardziej szanowanych w tamtych czasach osobistości świata polityki, nauki i kultury jak Adolf Hitler, wspomniany wcześniej Albert Speer, prof. Claudius Dornier, feldmarszałek Helmut von Moltke czy kompozytor Ryszard Wagner. Kobiece i męskie akty podkreślające (według autorów) wyższość rasy nordyckiej nad innymi rasami. Szczerze mówiąc ja nie bardzo widzę różnicę (!). Monumentalne rzeźby stworzone na potrzeby nazistowskich instytucji, upiększające budynki i stanowiące wystrój kancelarii Rzeszy, Luftwaffe, Wermachtu, ministerstw czy niemieckich dworców kolejowych i stadionów. I na koniec, zwykłe, proste, ale jakże mistyczne w swej prostocie nimfy, postacie nie z tego świata, a tuż obok zwierzęta mające symbolizować niemiecką siłę, piękno, wytrwałość, mądrość, upór i bezwzględność. I faktycznie, coś w tym wszystkim jest! Oglądając zdjęcia przez trójwymiarową przeglądarkę, ma się wrażenie, jakby człowiek się cofnął do lat czterdziestych i bezpośrednio uczestniczył w tych propagandowych pokazach sztuki. Dobre jest w tym wszystkim jedno. W każdej chwili można stereoskop odłożyć na półkę!
Deutche Plastik Unserer Zeit 1942.
Strona tytułowa albumu.
Stereoskop i stereopary schowane w okładce.
Rozłożona przeglądarka ze stereoparą.
Deutche Plastik Unserer Zeit 1942.
Strona tytułowa albumu.
Stereoskop i stereopary schowane w okładce.
Rozłożona przeglądarka ze stereoparą.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
London in 3D - litewskie anaglify.
Kolejny album zdjęć stereoskopowych, którym chciałbym się z Wami podzielić, to "London in 3D". Tytuł ten już parokrotnie przewijał...
-
W dzisiejszych czasach gazety biją się o swoich czytelników i żeby jak najbardziej zwiększyć sprzedaż swoich tytułów kuszą rozmaitymi dodatk...
-
Przyznam, że nie bardzo pamietam w jakich okolicznościach to "coś", co zobaczycie dzisiaj, trafiło pod mój dach. Fakt pozostaje fa...
-
Niedawno wpadł mi w ręce artykuł Pani Krystyny Pohl, którym chciałbym się z Wami podzielić, oczywiście za wiedzą i przyzwoleniem autorki. ...