sobota, 18 czerwca 2011

Ernoflex - Stereo

Jutro wybieram się w daleką i egzotyczną podróż śladami Kazimierza Nowaka (www.afrykanowaka.pl) konno po Namibii.  Nie będzie mnie bite pięć tygodni,  przeto na ten czas zawieszam jakiekolwiek wpisy na temat stereofotografii.  Żeby nie było Wam smutno moi mili,  pokażę jeszcze dzisiaj bardzo ciekawy i cenny aparat do zdjęć trójwymiarowych produkcji niemieckich zakładów Ernemann z 1924 roku.  Aparat zwie się Ernoflex - Stereo i robi stereopary formatu 4,5 x 10,7 cm.  na szklanych płytach pokrytych materiałem światłoczułym.   Ma dwa obiektywy marki Ernon o ogniskowej 7,5 cm.  z przysłoną w zakresie od 3,5 do 30 ,  oraz regulacją ostrości od 1 metra do nieskończoności.  Nad prawym obiektywem umieszczony jest celownik i ruchome lustro,  które w momencie wyzwalania migawki unosi się do góry.  Tak,  tak! Lustrzanka pełną gębą!  Skomplikowana konstrukcja aparatu wiązała się oczywiście i z jego ceną.  Dośc powiedzieć,  że za Ernoflexa można było kupić trzy inne,  podobnej klasy aparaty do zdjęć trójwymiarowych.  Aparacik wyposażony jest w migawkę szczelinową z dość nietypowymi czasami o wartościach 2,5,  5,  10,  20,  40,  Z i O.  Niestety w moim egzemplarzu płótno migawki jest mocno nadwyrężone,  stąd nie potrafię powiedzieć o jakie czasy chodzi.  Na obudowie jest jakaś tabela przeliczeniowa lecz jeszcze jej nie rozgryzłem.  Tyle razy obiecuję sobie,  że naprawię to cudo,  ale  na obietnicach się zawsze kończy.  Może  jak wrócę?  Pożyjemy,  zobaczymy!  No to na razie,  dam głos pod koniec lipca! 

 

Ernoflex - Stereo             1924r.

 

Lustro podniesione...

 

...  i opuszczone.

 

sobota, 11 czerwca 2011

Kanadyjczyk

Korzystając z krótkiego pobytu w Warszawie odwiedziłem Fotoplastikon i obejrzałem wystawę "Canadian Photographer in Warsaw".  Na zdjęciach obejrzeć można obrazy Warszawy z lat sześćdziesiątych utrwalone przez nieznanego Kanadyjczyka w trakcie jego podróży po Europie.  Obok "sztandarowych" punktów Warszawy,  które każdy turysta musiał zaliczyć w czasach PRL-u,  fotograf utrwalił wiele zakątków stolicy rejestrując życie codzienne jej mieszkańców.  Dla mnie zdjęcia te obok wielkiej wartości historycznej mają wielką wartość emocjonalną,  ponieważ stanowią zapis Warszawy mojego dzieciństwa.  Fotografie  trafiły do mnie (zapomniałem dodać,  że pochodzą,  jak to się u mnie w rodzinie mówi, "z mojego chlewa") aż z USA,  gdzie kupiłem je parę lat temu na aukcji internetowej.  Lubię znać historię rzeczy,  które mam w kolekcji,  dlatego też zwróciłem się do sprzedającego z pytaniem czy nie wie przypadkiem,  kto jest autorem zdjęć i w jaki sposób do niego trafiły.  Odpowiedział mi,  że wie tylko tyle,  że robił je jakiś Kanadyjczyk  (fan stereofotografii),  który z Kodakiem Stereo w ręku objechał pół Europy.  Faktycznie w czasie,  gdy na aukcji pokazały się "sterełki" warszawskie,  ten sam sprzedający wystawił i inne -  z Jugosławi,  Francji,  Postugalii,  Niemiec i Turcji.  Oryginały są małoobrazkowe,  a na potrzeby Fotoplastikonu zostały zeskanowane,  wydrukowane w dużym formacie na folii i oprawione w szkło.  Przy dzisiejszych możliwościach poligraficznych nie stanowi to żadnego problemu.  A tak na marginesie...  Ciekaw jestem,  czy autor zdjęć kiedykolwiek przypuszczał,  że jego stereopary wrócą  do Warszawy i będzie je można oglądać w Fotoplastikonie?  Na pewno nie.  Znowu historia zrobiła bardzo miłego psikusa!

 

Plakat wystawy "Canadian Photographer in Warsaw".

 

Widok na trasę W-Z.

 

Hotel Bristol.

 

Oryginalne stereopary na tle plakatu.

 

 

 

sobota, 4 czerwca 2011

"Bezbronna" - trzecia edycja

O galerii "Bezbronna" w Gorzowie Wielkopolskim pisałem w zeszłym roku z racji wystawy zdjęć trójwymiarowych Krzysztofa Jakubczaka.  "Bezbronna" to pierwsza wystawa na świecie która „nie ma sił” bronić się przed twórcami i artystami,  nie posiada nadzoru kuratorskiego i nie może narzucić i zabronić nikomu niczego.  Nie ma granic tematycznych i formalnych tak samo jak charakter sztuki współczesnej,  której granic nikt jeszcze nie ustanowił.  Dawno nie modne jest pytanie,  co wolno pokazywać i uznawać za sztukę,  a co nie?  Kto jest tylko twórcą,  a kto już artystą.  Tak więc w budynku przy ulicy Drzymały,  gdzie jeszcze niedawno mieściły się wydziały Urzędu Miasta obok innych rozmaitych prac zawisły anaglify wykonane przez członków Polskiego Klubu Stereoskopowego.  Nie muszę chyba dodawać,  że pomysłodawcą i inicjatorem  prezentacji naszych anaglifów był właśnie Krzysztof Jakubczak (także członek klubu).  Obok jego prac odwiedzający mogą zobaczyć zdjęcia autorstwa Gosi i Macieja Samulskich,  Krzysztofa Ostrowskiego,  Mirka Majchera,  Adama Piernikarczyka,  Jurka Mazura,  Janusza Białasa,  Konrada Seweryna i moje.  Wernisaż wystawy odbył się wczoraj (3 czerwca 2011r. o godzinie 21,00) w trakcie "Nocnego Szlaku Kulturalnego" Dni Gorzowa nad Wartą.  Prace można oglądać do 11 czerwca.  Jeżeli ktoś chce zobaczyć naprawdę dobrze zrobione anaglify (ale jestem skromny...) niech przyjdzie, a gwarantuję,  że nie będzie zawiedziony. 

 

PKS - owskie anaglify w "Bezbronnej" robiły furorę.

(fot.  Krzysztof Jakubczak)

 

 

 

 

Odrobina prywaty!  Moje gorzowskie reminiscencje (trudne słowo).

PS.  Wielkie dzięki dla Krzyśka za pomysł,  organizację,  druk i sprawną instalację naszych fotografii.

 

Dodano 04.06.2011 wieczorem.

No i miałem rację, że zdjęcia są rewelacyjne.  W nocy z piątku na sobotę ktoś podprowadził  dwa anaglify i jedną parę okularów.  Pasjonat jaki,  cy cóś???

 

 

 

 

 

niedziela, 29 maja 2011

Piknik Naukowy 2011

W sobotę 28 maja w Parku Marszałka Rydza-Śmigłego przy ulicy Rozbrat w Warszawie odbył się piętnasty już Piknik Naukowy Polskiego Radia i Centrum Nauki Kopernik.  Tematem przewodnim imprezy była „Wolność”,  rozumiana zwłaszcza jako wyzwanie jakie stoi przed nauką we współczesnym  społeczeństwie.  Wolność w dostępie do źródeł wiedzy,  wolność uczenia się i wyboru treści które poznajemy, wolność w prowadzeniu badań naukowych i publikacji ich wyników,  w budowaniu komunikacji między naukowcami a społeczeństwem a także odpowiedzialności za skutki podejmowanych działań zarówno dla jednostki,  jak i ogółu.  Skoro wolność rozumieć można także,  jako możliwość swobodnego przemieszczania się,  stąd też obecność na pikniku Warszawskiego Fotoplastikonu,  który od przeszło stu lata stwarza możliwość poznawania najdalszych zakątków świata.  W namiocie firmowanym przez Muzeum Powstania Warszawskiego odwiedzających czekały nie lada atrakcje.  Można było obejrzeć stare aparaty do zdjęć trójwymiarowych.  Można było samemu nauczyć się robić takie zdjęcia  (Polski Klub Stereoskopowy prowadził warsztaty "Jak samemu zrobić zdjęcie 3D").  Kto chciał mógł podziwiać stereopary,  anaglify a nawet hologramy.  Hiciorem był bezsprzecznie fotoplastikon przywieziony specjalnie na tę okoliczność.  Nie był to oczywicie oryginał z Alej Jerozolimskich,  ale jego współczesny kuzyn,  mały czterostanowiskowy,  współcześnie wykonany przenośny stereoskop.  Dzieciaczki malowały stereopary i układały stereoskopowe puzzle.  Słowem dla każdego coś miłego.  Uczestniczyłem w pikniku po raz pierwszy i wierzcie mi,  zainteresowanie stereoskopią odwiedzających przeszło moje najśmielsze oczekiwania. "Nasze" stanowisko bez przerwy było oblegane przez tłumy ludzi.  I bardzo dobrze!  Powoli spełnia się moje marzenie. Trzeci wymiar trafia pod strzechy!

 

Scena główna Pikniku Naukowego.

 

Fotoplastikon był cały czas oblegany przez odwiedzających.

 

Pan Zbigniew Szczypko tłumaczy zasady działania stereoskopu.

 

Całe rodziny oglądały PKS-owskie anaglify.

 

Fotografia stereoskopowa fasynuje i starszych...

 

...  i młodszych.

 

 

Afisz zaprasza na warsztaty "Jak zrobić zdjęcie trójwymiarowe"...

 

...  które prowadzi Borys Wasiuk z Polskiego Klubu Stereoskopowego.

 

Nauka krzyżoglądu dla początkujących.

 

 

 

 

 

 

 

 

poniedziałek, 16 maja 2011

Noc Muzeów 2011 w Fotoplastikonie

Ósmą edycję warszawskiej "Nocy Muzeów" mamy już za sobą. W nocy z 14 na 15 maja br. ponad 200 placówek z terenu stolicy udostępniło swoje gościnne wnętrza zwiedzającym.  A zgadnijcie,  gdzie ja byłem w tym czasie?  Oczywiście,  że w Warszawskim Fotoplastikonie w Alejach Jerozolimskich 51.  To tutaj właśnie można było odbyć magiczą podróż w czasie i przestrzeni po jakże odległych zakątkach Azji.  W drewnianej beczce czekały na widzów stare stereopary z lat pięćdziesiątych a na dziedzińcu prezentowane były zdjęcia stereoskopowe autorstwa Macieja Samulskiego (członka Polskiego Klubu Stereoskopowego) zrobine współczesnie w Indiach.  Takie zderzenie dziewiętnastowiecznej techniki obrazowania trójwymiarowego ze współczesną techniką polaryzacyjną.  Która lepsza,  która ciekawsza,  która bardziej magiczna?  Wybór należy do każdego z nas.  Dla mnie osobiście i stara i nowa metoda ma w sobie coś!!!  Rzadko kiedy, w czasie jednego wieczoru Fotoplastikon prezentuje kilka seansów.  Ta noc była jednak szczególna,  dlatego późnym wieczorem "egzotykę" zastąpiła "erotyka".  "Bez gorsetu, turniury i pantalonów" - to druga część stereopar z przełomu XIX i XX wieku ukazujących piękno kobiecego ciała.  Oj dużo było oglądających!  Oj dużo!!!  Cały czas dziedziniec Fotoplastikonu oblężony był widzami a kolejka przypominała te do sklepów mięsnych z jakże niedalekiej mi historii.  Nie wiem,  czy sprawiła to ta noc,  zdjęcia czy to magiczne miejsce?  A może wszystko razem?

 

Plakat Nocy Muzeów w Warszawskim Fotoplastikonie

 

Jeszcze jasno... a już ludziska czekają w kolejce.

 

Prezentacja stereopar z Indii na dziedzińcu Fotoplastikonu.

 

 

 

 

 

niedziela, 8 maja 2011

Pietrodworiec

Zaaferowany przygotowaniami do afrykańskiej wprawy zaniedbałem blog a co najgorsze moich stałych Czytelników,  za co z całego serca przepraszam.  Moja wina, moja wina...  i tak dalej,  i tak dalej.  Pokażę dzisiaj zestaw dziesięciu pocztówek 3D.  Nie byłoby w tym nic takiego,  gdyby nie to,  że pocztówki - anaglify wydane zostały 43 lata temu.  Całość  powstała w 1968 roku w ZSRR  nakładem wydawnictwa "Radziecki Artysta",  a zdjęcia przedstawiają zespół pałacowo-ogrodowy Petrodworiec (Peterhof),  założony przez cara Piotra I nad Zatoką Fińską,  trzydzieści kilometrów od Sankt-Petersburga.  Autor anaglifów pan Guriewicz skupił się w swoich obrazach na fontannach,  kaskadach,  złoconych figurach i wodospadach,  czyli elementach,  które bardzo efektownie wyglądają w trójwymiarze.  Nie wiem jak wyglądały te pocztówki czterdzieści lat temu,  bo dzisiaj nie są zbyt wysokiej jakości.  Nieco przybladłe,  miejscami zżółknięte...  Mimo licznych duchów i słabej poligrafii widoczny jest efekt stereoskopowy ale...  czegoś w nich brak.  Oceniając pocztówki,  posłużę się cytatem z jednego z moich ulubionych filmów -  "Historia Świata"  Mela Brooksa.  "Miłe!  Nie podniecające,  ale miłe!!!"

  

Obwoluta zestawu anaglifów "Petrodworiec"   1968

 

Pocztówki z dołączonymi okularami.

 

 

czwartek, 28 kwietnia 2011

Belplascus

Czy pamiętacie aparat stereoskopowy Belplasca i stereoskop Belcaskop,  które pokazywałem kiedyś na blogu?  Dzisiaj przyszedł czas,  żebyście zobaczyli trzecie i ostatnie urządzenie z serii Bel...  coś tam.  Będzie to rzutnik do zdjęć stereoskopowych Belplascus V.  Belplascus został zaprojektowany i wyprodukowany w zakładach VEB Dresden w 1957 roku a do domowej prezentacji slajdów "stereo" wykorzystuje metodę polaryzacji.  Zasada projekcji jest taka sama jak w nowoczenych kinach 3D.  Lewy i prawy obraz przechodzi przez filtry polaryzacyjne i pada na metalizowany ekran.  Oglądający ma na nosie okulary polaryzacyjne,  które separują odpowiednio poszczególne obrazy dla każdego oka osobno.  Ot,  cała mecyja!  Do rzutnika najlepiej pasują slajdy oprawione w oryginalne ramki od Belplaski 41x101 mm.  Dwie stuwatowe lampy rzucają na ekran światło poprzez dwa obiektywy Auxanar o przysłonie wartości 3,5 i ogniskowej 80 mm.  Jedynym mankamentem Belplascusa jest brak jakiegokolwiek wentylatora chłodzącego szybko nagrzewające się żarówki.  W Święta Wielkanocne zrobiłem test rzutnika i muszę Wam się przyznać,  że efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania.  Rewelacja!!!  "Achom" i "ochom" nie było końca!  Oj,  chyba zacznę szukać i innych starych rzutników.  A było ich bardzo,  bardzo dużo.  Zaczynam powątpiewać czy starczy mi miejsca,  ale zaryzykuję!!!

 

W gustownym kuferku zapakowany jest rzutnik, 12 par polaryzacyjnych okularów i kabel zasilający (taki jak od prodiża).

 

A oto i Belplascus V w całej okazałości.

 

Rzutnika widok z przodu...

 

... i z tyłu ze zdjętą osłoną lamp.

PS. Wielkie podziękowania dla Adama.  To dzięki niemu Belplascus trafił do mojego domu.  A może ktoś ma coś podobnego?

 

London in 3D - litewskie anaglify.

Kolejny album zdjęć stereoskopowych, którym chciałbym się z Wami podzielić, to "London in 3D". Tytuł ten już parokrotnie przewijał...