niedziela, 30 czerwca 2013

SVP DC-3D-80

Czas najwyższy zaprezentować Wam moi drodzy Czytelnicy, kolejny przykład chińskiej myśli technicznej (jak ja lubię to określenie!). Zobaczycie dzisiaj cyfrowy, stereoskopowy aparat kompaktowy SVP DC-3D-80. Urządzenie to ujrzało światło dzienne w kraju środka w 2010 roku i było najprawdopodobniej bezpośrednią odpowiedzią Chin na japońskiego Fujifilm Finepix Real 3D W1. Niestety odpowiedź ta nie była zbytnio trafiona. Oceńcie zresztą sami. Aparat SVP DC-3D-80 robi zdjęcia i kręci filmy zarówno w trybie 2D jak i 3D, odpowiednio w rozdzielczościach maksymalnych 2048x1536 pikseli (fotki) i 1280x720 (filmy). Obrazy rejestrowane są na karcie pamięci SD o pojemności (podobno!) do 32 MB w formacie jpeg. O ile przy zdjęciach 2D w urządzeniu funkcjonuje lampa błyskowa, zoom, tryb makro i tego rodzaju bajerki, to w 3D nie mamy już tych udogodnień. Lampa nam nie działa, zoomik gdzieś się chowa, a o makro nawet nie ma co gadać. Jedyną funkcją działającą w "wersji" trójwymiarowej jest ręczna regulacja paralaksy (i tak dużo!). Stereoskopowe zdjęcia i filmy można oglądać na prawie 3 calowym (dokładnie 2,8) wyświetlaczu bez użycia jakichkolwiek przyrządów - technologia bariery paralaksy. Ogólnie SVP DC-3D-80 to aparacik niezbyt wysokich lotów, dość awaryjny, nieprzewidywalny i niewygodny w użyciu. Malutkie i zbyt blisko siebie rozmieszczone klawisze, 54 milimetrowa baza, niewielkie gabaryty i dość prymitywne parametry techniczne aparatu, nie zachęcają zbytnio do korzystania z niego. "Chińczyk" absolutnie nie dorasta do pięt "Japończykowi" - myślę naturalnie o urządzeniach. O ile Fuji (mimo zapowiedzianego zakończenia produkcji) jest obecne praktycznie na całym świecie, o tyle SVP można kupić tylko na e-bayu. A i zainteresowanie nim jest słabiutkie. Takie jest życie!



Aparat w oryginalnym opakowaniu.



SVP DC-3D-80             2010

wtorek, 25 czerwca 2013

Kalimar 3D Wizard

Na temat "głuptaków" 3D, czyli stereoskopowych, analogowych aparatów kompaktowych, pisałem kilkakrotnie, ale tego aparatu nie pokazywałem. Na samym wstępie krótka informacja. Kalimar Inc. to amerykański dystrybutor założony przez Boba Lipsitza w 1952 roku. Początkowo firma sprowadzała do Stanów Zjednoczonych aparaty i kamery z Japonii, by później wejść jeszcze na teren Chin, Hongkongu, Tajwanu a nawet Związku Radzieckiego. Piszę o tym dlatego, że importowany prze firmę sprzęt fotograficzny niejednokrotnie sygnowany był nie oryginalną nazwą producenta tylko logo Kalimar. Tak było i w przypadku aparatu Kalimar 3D Wizard, produkowanego od 1999 roku w Chinach pod szyldem Image Tech. Istnieją więc takie same (no, może prawie takie same) urządzenia różniące się nazwą. Wróćmy jednak do naszego Kalimara. Jest to aparat na film małoobrazkowy 35 mm, ma wbudowaną lampę błyskową i mechanizm automatycznego naciągu kliszy i migawki gilotynowej o stałym czasie naświetlania 1/125 sekundy. Trzy plastikowe soczewki pełniące rolę obiektywów (ogniskowa 27 mm) ostrzą obraz z odległości 1,2 metra do nieskończoności a rozstawione są w odległości 18,5 mm. od siebie (baza skrajnych soczewek to 35 mm.). Co więcej? Przysłony są również trzy, oznaczone piktogramami słoneczka, słońca za chmurami i chmurami, co prawdopodobnie (informacja nie sprawdzona naukowo) odpowiada wartościom 8, 16 i 22. Jak się zapewne domyślacie aparat robi trzy zdjęcia formatu 18 x 24 mm., które to możemy oglądać jako klasyczną stereoparę (wykorzystując dwa), albo jako obraz lentikularny (wykorzystując trzy). Kalimar (jak i jego pierwowzór - Image Tech) to typowy, tani aparat dla każdego. Po czym to poznać? Między innymi po tym, że średniej jakości tworzywo chrzęści, skrzypi i wydaje inne dziwne odgłosy, jakby żyło własnym życiem. A może faktycznie żyje???



Kalimar 3D Wizard



Znajdź dziesięć szczegółów, którymi różnią się... Bez przesady, aż tylu różnic nie ma!

środa, 19 czerwca 2013

Arcadia Stereo Viewer

Czy nie za dużo było ostatnio stereoskopowych newsów? Wszystkim osobom znudzonym wernisażami 3D, wystawami 3D, plenerami 3D czy piknikami (z elementami 3D) proponuję obejrzenie małej, niepozornej ale dość rzadkiej przeglądarki do zdjęć trójwymiarowych.  Arcadia - bo tak nazywa się to urządzenie, została wyprodukowana około 1955 roku w Arcadia Manufacturing Co. w Chicago, w Stanach Zjednoczonych. Ten kieszonkowy, podświetlany własnym światłem (zasilanie dwoma bateriami o napięciu 1,5 volt, typu C) stereoskop obsługuje diapozytywy formatu ramki Realista lub RBT, 41 x 101 mm. Okulary z całkiem niezłymi soczewkami mają regulowaną bazę oraz ostrość. Światło włącza się poprzez dociśnięcie ramki ze slajdem, co przy dłuższym oglądaniu dyskwalifikuje ramki domowej roboty, z często krzywo przyciętej tektury, kaleczącej palce. Całe urządzenie zamykane jest na metalowy klips, spinający elementy obudowy. Nie ma żadnych śrubek, gwintów czy nakrętek. Przeglądarka zbudowana jest z wysokiego gatunku tworzywa sztucznego a jej kształt, rozmiary, forma i estetyka wykonania pozwala cieszyć się trójwymiarowymi obrazami. Kto wie, może właśnie dlatego nazwano ją Arkadia - tak jak kraina szczęśliwości, fikcyjne miejsce, uważane przez poetów za ziemski raj, symbol spokoju, ładu, sielankowej, wiecznej szczęśliwości i beztroski. Bo czy nie ma większej sielanki, niż wchodzenie w głąb płaskiego obrazka??? No, jeszcze do tego łyk zimnego piwa i... proszę mi nie przeszkadzać, bo się rozkoszuję!



Oryginalne opakowanie stereoskopu.



Arcadia Stereo Viewer           1955







Instrukcja obsługi przeglądarki.

niedziela, 16 czerwca 2013

Piknik Naukowy 2013

Wczoraj, 15 czerwca, na  Stadionie Narodowym w Warszawie odbył się 17 Piknik Naukowy Polskiego Radia i Centrum Nauki Kopernik. Jego głównym tematem było „życie”, i to w szerokim tego słowa znaczeniu. Tegoroczna edycja zgromadziła ponad sto czterdzieści tysięcy uczestników. To rekord frekwencji nie tylko Pikniku, ale także Stadionu Narodowego. W tej największej w Europie popularnonaukowej imprezie wielbiciele nauki mogli zobaczyć ponad 1000 pokazów i eksperymentów, prezentowanych przez 200 instytucji z 22 krajów świata. Jedną z instytucji mających swój „kramik” na Narodowym było i Muzeum Powstania Warszawskiego, a w kramiku… oczywiście Fotoplastikon i obrazowanie stereoskopowe. Przecież to właśnie Fotoplastikon i jego trójwymiarowe obrazy pokazywały życie we wszystkich zakątkach ziemskiego globu. W czasach, gdy nie było jeszcze kina, fotografia stereoskopowa stwarzała iluzję obcowania z rzeczywistością. Widz oglądał obrazy trójwymiarowe, dzięki czemu mógł odnosić wrażenie, że podróżuje w odległe miejsca i osobiście uczestniczy w wielu wydarzeniach, czyli w życiu… O tym wszystkim mógł się przekonać każdy, kto odwiedził stoisko Fotoplastikonu na Pikniku. Można było cofnąć się o jakieś sto lat i poczuć klimat tamtych dni poprzez oglądanie starych trójwymiarowych zdjęć. Można było podziwiać stare przeglądarki i stereoskopy, można było wysłuchać ciekawych opowieści związanych z obrazowaniem 3D, można także było poznać tajniki takiego obrazowania. Zainteresowanie odwiedzających było bardzo duże, a nasze stoisko (piszę "nasze", bo i ja byłem jednym z obsługujących) cały czas oblegane było przez gości. Jedni zachwycali się technologią 3D, traktując ją jako zupełną nowość (!!!), inni z łezką w oku wspominali młode lata spędzone w Warszawskim Fotoplastikonie, a jeszcze inni, którzy dopiero dowiedzieli się o istnieniu tego magicznego miejsca, obiecywali, że na pewno je odwiedzą. Przed stoiskiem postawiony został przenośny, czterostanowiskowy stereoskop, w którym miałem wielką przyjemność prezentować swoje, autorskie trójwymiarowe fotografie, wszystkie związane z życiem.  Nie zabrakło i członków Polskiego Klubu Stereoskopowego, którzy choć na chwilkę przyszli odwiedzić stoisko Muzeum Powstania Warszawskiego, wychodząc pewnie z założenia, że dzień bez stereoskopii jest dniem straconym. Dziewięć piknikowych godzin minęło błyskawicznie. Ciekawe, co wymyślą organizatorzy na następny Piknik? Co by nie wymyślili, to głęboko wierzę, że Fotoplastikon nie zawiedzie swoich fanów i będzie miał swój kącik za rok.





Stanowisko Muzeum Powstania Warszawskiego i Fotoplastikonu na 17 Pikniku Naukowym na Stadionie Narodowym.









wtorek, 11 czerwca 2013

XVI O.P.W.T. w Kazimierzu Dolnym

W miniony weekend (7-9.06.2013r) Kazimierz Dolny stał się "Mekką" stereoskopistów z całej Polski. To tu właśnie ściągnęli pasjonaci obrazowania trójwymiarowego, by wymienić się doświadczeniami, wspólnie obejrzeć prezentacje zdjęć w technikach 3D i oczywiście obfotografować sobie do woli to bajkowe miasteczko. Mózgiem całości był Jurek Mazur, który nie dość, że zorganizował całe spotkanie (spanko, jedzonko, trasy wycieczkowe), to jeszcze przywiózł 47 calowy telewizor 3D z okularami, na którym mogliśmy oglądać przywiezione przez każdego z nas zdjęcia. Było to absolutna nowość, bo do tej pory wszystkie prezentacje odbywały się z pomocą dwóch rzutników na metalizowanym ekranie. No cóż, świat idzie z postępem, to dlaczego i my nie mielibyśmy zrobić tego samego? Zresztą stwierdziliśmy, że wielki ekran nie pasowałby do kameralnego nastroju spotkania. Tak więc obejrzeliśmy przepiękne trójwymiarowe zdjęcia makroskopowe Andrzeja Antonowicza, fotorelację 3D z Meksyku - Konrada Seweryna, Międzyzdrojów - Jurka Mazura, Pekinu - moje i na deser prezentację ISU CODE - czyli zdjęcia stereoskopowe robione przez członków klubów 3D z całego świata. W prezentacji były oczywiście i nasze prace, które jak się zapewne domyślacie wywołały wśród nas największy entuzjazm. Muszę stwierdzić, że na tle zdjęć z innych klubów wypadliśmy znakomicie i nie mamy się czego wstydzić. Oczywiście nie wpadajmy w samozachwyt, bo to do niczego dobrego nie doprowadza. Pogoda jak przystało na plener fotograficzny dopisała. Owszem, były przerwy "burzowe" ,ale staraliśmy się je zagospodarowywać jak najefektywniej. Odwiedziliśmy więc kilka miejscowych knajpek, by z uśmiechem na twarzy i pianą na wąsach (mają tu bardzo smaczne lokalne wyroby z chmielu) przeczekać przelotne deszcze. Mimo tych przymusowych przerw, zdobyliśmy bardzo bogaty materiał zdjęciowy, którym mam nadzieję, podzielimy się w galerii Polskiego Klubu Stereoskopowego. A może niektóre z "kazimierskich" fotografii pójdą w świat? Na zakończenie odwiedziliśmy jeszcze zamek w Janowcu, by stamtąd z wielkim żalem ("...i tak się trudno rozstać...") rozjechać się w cztery strony świata. No cóż... Wszystko co dobre szybko się kończy. Mam tylko nadzieję, że jeszcze w tym roku się spotkamy!



Na rynku w Kazimierzu (od prawej: ja, Konrad, Agnieszka, Andrzej z żoną Małgosią).

(fot. Jerzy Mazur)



Podziwiamy panoramę miasta z góry Trzech Krzyży (Konrad, Jurek, Zbyszek, Gosia, Andrzej).



Obowiązkowe wspólne zdjęcie przy kogucie (Andrzej, Gosia, Zbyszek, Jurek, ja i Konrad)

(fot. Agnieszka Bielawska)



Jurek w 3D filmuje nadwiślański bulwar.



W Wąwozie Korzeniowym (Konrad, Jurek, Zbyszek, Andrzej).



Liczyliśmy z Konradem, że coś ze "stereo" się znajdzie...

(fot. Jerzy Mazur)



...ale to był jedyny akcent 3D na jaki natrafiliśmy w Kazimierzu.



Autoportret  (zmieściłem jeszcze Jurka i kawałek Gosi).



A to mi zostało z XVI Ogólnopolskiego Plenerowego Weekendu Trójwymiarowego (i też nie na długo).

 

 

czwartek, 6 czerwca 2013

Plaskop

W cyklu "Poznajemy stare i nowe aparaty stereoskopowe" przedstawiam dzisiaj malutki, niemiecki aparacik Plaskop. Urządzenie to wyprodukowały drezdeńskie zakłady ICA około 1925 roku. Drewniana skrzyneczka oklejona bydlęcą skórką, wyposażona była w dwa obiektywy Novar Anastigmat 1:6,8 z ogniskową 6 cm. Zdjęcia formatu 4,5x10,7 cm. rejestrowane były na płytach szklanych lub błonach ciętych, zależnie od upodobań fotografującego. Zamontowana w Plaskopie migawka gilotynowa miała tylko dwa czasy, pierwszy, bliżej nieokreślony (w granicach 1/50 sekundy) i drugi, także nieokreślony, ręczny (jak długo naciskasz, tak długo masz). Podobnie prosta była i budowa przysłony. Jej funkcję pełniła metalowa listwa przesuwająca się za obiektywami z trzema, różnej średnicy otworami (ówczesnej wartości 6,8, 12,5 i 25). Do pełni szczęścia producent dodał jeszcze składany, bardzo delikatny ale funkcjonalny celownik ramkowy i gwint, żeby cały ten majdan przykręcić do statywu. Śmiesznie to małe cudeńko wygląda na starych, drewnianych statywach... Oj śmiesznie! Nie mniej jednak Plaskop w swoich czasach świetności cieszył się wielką popularnością. Nie każdego było stać (fotografia w tamtych czasach była naprawdę drogim hobby) na lepszy aparat, a Plaskop był przyjazny tak pod względem estetycznym (patrzcie na te niklowane elementy pięknie harmonizujące z czernią okleiny i lakieru), funkcjonalnym jak i cenowym. Najlepszym dowodem jest to, że gdyby mi się nie podobał, nie kupiłbym go sobie. I koniec!



Plaskop ICA          1925





Ładnie rysujący Novar Anastigmat.



Logo ze ściany frontowej.

PS. Nie, to jeszcze nie koniec! Jeszcze chciałem Was zaprosić do Kazimierza Dolnego, gdzie od piątku do niedzieli (7-9.06.) odbędzie się XVI Ogólnopolski Plenerowy Weekend Trójwymiarowy. Ludzie z dziwnymi, podwójnymi aparatami będą fotografowali bajkowy Kazimierz, będą opowieści o trójwymiarze, będą pokazy zdjęć stereoskopowych. Baza wypadowa pleneru to pensjonat "Monika" na Lubelskiej 46, gdzie zapraszamy w sobotni wieczór na spotkanie z pasjonatami trójwymiaru. O Kazimierzu i plenerze przeczytacie w następnym wpisie.

sobota, 1 czerwca 2013

Dzień Dziecka

"Wszystkie dzieci nasze są..." - mówi tekst piosenki. Nie wiem jak Wy, ale ja do wszystkich się nie przyznaję! Z okazji Dnia Dziecka chciałbym pokazać dwie książeczki - jedną dla chłopców, drugą dla dziewczynek - obie  bogato ilustrowane i obie mające wspólną cechę... Jaką? Pewnie się domyślacie, że musi coś być związanego z trójwymiarem. Bingo! Obrazki w książeczkach to anaglify, a dołączone okulary dosłownie wciągają w głębię kolorowych rysunków i fotografii. Zacznijmy więc od książeczki dla dziewczynek. Kto nie zna historii Królewny Śnieżki? Każdy to czytał, oglądał czy słuchał. Nie każdy jednak miał możliwość wejścia w trzeci wymiar bajki. Można to zrobić dzięki wydawnictwu AGNESA, które w 2011 roku wydało serię baśni w 3D. Widziałem jeszcze "Śpiącą Królewnę", a w zapowiedziach czytałem, że miały ukazać się "Jaś i Małgosia", "Kopciuszek" i "Czerwony Kapturek". Anaglifowe rysunki z efektem kartonowych postaci na pewno robią wrażenie na naszych pociechach i pewnie nie na jednym rodzicu... A co mamy dla chłopaków? My mężczyźni lubimy wszystko, gdzie się biją. "Piraci" z cyklu Trójwymiarowe dreszczowce, to lektura w sam raz dla naszych synów i wnuków i prawnuków. Historia piractwa (tego starego i tego dzisiejszego), słynni morscy rozbójnicy, wyspy i skarby... Ta sympatycznie napisana książka, ilustrowana między innymi konwersjami kadrów z "Piratów z Karaibów", wydana w 2007 roku staraniem wydawnictwa Fiona Tulloch, stanowi także część serii.  Dotychczas ukazały się "Dinozaury", "T.Rex", "Wielkie koty" i "Rekiny".  Jak widzicie rynek książeczek 3D dla dzieci jest dość duży. Niestety ilość nie idzie w parze z jakością, a niektórzy wydawcy wychodzą z założenia, że "klient głupi wszystko kupi"!!!



"Królewna Śnieżka" w 3D



Kartonowe postacie może nie powalają, ale na pewno są efektowne!



"Piraci" z bardzo ciekawskimi okularami.



Trójwymiarowy Johny Depp jako kapitan Jack Sparrow.