Co prawda aparat stereoskopowy Nimstec gościł już w moich skromnych progach, ale niedawno udało mi się nabyć drogą kupna (uwielbiam to powiedzenie), nowszą wersję tego urządzenia z gatunku "plastic fantastic" z przełomu XX i XXI wieku! Oto więc moi drodzy, podziwiajcie plastikowego giganta Nimstec Accuprint 3D Auto. Choć aparat został wyprodukowany w Chinach to jego ojcem chrzestnym są Stany Zjednoczone. Nimstec Auto ma cztery trzyelementowe (podobno szklane) obiektywy o ogniskowej 25 mm, trzy wartości przysłony (16, 8 i 4,5), jeden stały czas naświetlania 1/125, jedną lampę błyskową i dwie baterie AA, niezbędne do pstrykania, błyskania i przewijania filmu. Tak, tak, filmu, bo żeby zrobić nim zdjęcie koniecznie trzeba wsadzić do środka klasyczny małoobrazkowy film. Nimstec zprojektowany jest do zdjęć lentikularnych, tak więc na klasycznym filmie aparat w efekcie końcowym robi osiemnaście zdjęć stereoskopowych (po cztery ujęcia jednego obrazu). Aparat ma w nazwie "auto", co sugerowałoby automatyczne ustawianie wszystkich parametrów. Niestety, automatyka ogranicza się do przewinięcia filmu. Wartość przysłony trzeba nastawić odpowiednim piktogramem, flesz trzeba włączyć odpowiednim przyciskiem i oczywiście, żeby zrobić zdjęcie niezbędne jest naciśnięcie cudownego "pstryczka". Wynika z tego, że Nimstec Auto, to nie taka zwykła "idioten camera" jak się wydaje!
Nimstec Accuprint 3D Auto
Jedno ujecie utrwalane jest na czterech klatkach.
Wersja Auto i Manual.
▼
sobota, 26 listopada 2016
niedziela, 20 listopada 2016
Crinoline Fashion’s Most Magnificent Disaster
16 kwietnia tego roku nakładem The London Stereoscope Company, Brian May (gitarzysta zespołu Queen) i Denis Pellerin, wydali kolejny swój album ze starymi dziewiętnastowiecznymi stereoparami. Tym razem tematem przewodnim była wiktoriańska moda a konkretnie krynoliny. Laikom w tym temacie przypominam, że krynolina to sztywna spódnica , suknia lub halka uszyta z materiału rozpiętego na metalowych obręczach lub włosiance . Po raz pierwszy pojawiła się już ok. roku 1830, ale dopiero od 1850 słowo to oznacza mocno nakrochmaloną halkę lub sztywną spódnicę opartą na metalowej konstrukcji, mającej nadawać sukni pożądany kształt. Materiały używane w owym czasie do szycia sukien były ciężkie, lecz nie wystarczająco sztywne by utrzymać swą własną wagę, która zwykła przygniatać halki i psuć wygląd damy. Dodatkową sztywność zyskały halki dzięki obręczom z lin i mocnej plecionce biegnącej dookoła brzegu sukni. W latach 30. XIX wieku kobiety zaczęły nosić halki z obręczami zrobionymi z fiszbin lub otoczone trzciną. Nietrudno sobie wyobrazić, jakie niewygody cierpiała modna dama w owych czasach. W 1856 roku krynolina w formie metalowej klatki została opatentowana w USA , Anglii i Francji . Konstrukcja ta składała się z metalowych obręczy i tasiemek oplatających talię noszącej. Do spopularyzowania krynolin w Europie przyczyniła się francuska cesarzowa Eugenia . Odtąd modna spódnica nie miała już kształtu stożka, lecz monstrualnych czasem rozmiarów czaszy. W Europie zapanował szał na krynoliny. W odróżnieniu od swoich poprzedniczek, krynolina przyjęła się we wszystkich warstwach społeczeństwa. Masowa produkcja uczyniła ją towarem ogólnodostępnym. Każdy szanujący się magazyn donosił o fenomenie szerokiej spódnicy, co sprawiało, że popyt na krynoliny dodatkowo wzrastał. Krynoliny było często obiektem żartów i satyr. Ich przeciwnicy uważali, że owa metalowa klatka jest dosłownie więzieniem dla kobiety. I było w tym stwierdzeniu trochę prawdy. Krynoliny, które niekiedy osiągały 180 cm średnicy, uniemożliwiały najprostsze czynności jak choćby chodzenie, nie mówiąc już o przejściu przez drzwi. Siedzenie również było utrudnione, gdyż opieranie się na stalowych obręczach nie było z pewnością wygodne i psuło kształt krynoliny. Kolejnym problemem były potencjalne skandale, które mogła wywołać nieszczęsna krynolina. Jej lekkość, początkowo przyjęta jako błogosławieństwo, na spacerach okazywała się przekleństwem. Wystarczył lekki podmuch wiatru, by ukazać (prawie) w całej okazałości nogi noszącej ów "diabelski" wynalazek damy. Największą jednak niedogodnością wynikającą z noszenia krynoliny było to, że w pewnych sytuacjach, z powodu swego rozmiaru, stawała się niebezpieczna. Dama niejednokrotnie nie wiedziała gdzie aktualnie znajdują się krańce jej sukienki. Była więc ona często przydeptywana, lub strącała najrozmaitsze przedmioty. Jeszcze groźniej przedstawiała się sytuacja dziewcząt pracujących w fabrykach, które też chciały być modne. Krynoliny często bywały wciągane w przemysłowe maszyny, a ich właścicielki razem z nimi. Krynoliny mogły też z innego powodu okazać się zabójcą dla noszącej je damy: modne materiały z jakich je szyto: jedwab i bawełna były niezwykle łatwopalne. Stąd najprawdopodobniej wziął się tytuł albumu „Crinoline Fashion’s Most Magnificent Disaster” co w wolnym tłumaczeniu oznacza „Najwspanialsza katastrofa świata mody”. Na ponad dwustu stronach znajdziemy około 150 stereopar prezentujących panie we wspaniałych sukniach. Znakomita większość zdjęć to obrazy z czasów wiktoriańskich choć są i współczesne. Wszystkie publikowane fotografie pochodzą z prywatnej kolekcji Briana Maya, kolekcji uważanej za największą na świecie. Tat, tak. Kiedy inni znani muzycy słynęli z hulaszego trybu życia, ekscesów w hotelach czy łamania lub palenia gitar w czasie swoich koncertów, Brian May odwiedzał antykwariaty i targi ze starociami i systematycznie powiększał swoje zbiory. Mało kto wie, że jest on dzisiaj wielkim autorytetem nie tylko w dziedzinie obrazowania 3d ale i astronomii. Jest również autorem fantastycznego stereoskopu, który oczywiście dołączony jest do albumu. No to co? Oglądamy!
Krynolina 2016
Komplet to obwoluta, album i stereoskop
W książce znajdziemy około 150 stereopar starych...
... i nowych.
Stereoskop dołączony do albumu.
To już czwarty album Briana Maya.
Krynolina 2016
Komplet to obwoluta, album i stereoskop
W książce znajdziemy około 150 stereopar starych...
... i nowych.
Stereoskop dołączony do albumu.
To już czwarty album Briana Maya.
poniedziałek, 14 listopada 2016
Plan dla miasta. Warszawa z lat 50. i 60.
W ramach 11. Festiwalu Warszawskiego „Niewinni Czarodzieje” Fotoplastikon Warszawski zaprasza na wyjątkową wystawę fotografii stolicy z przełomu lat 50. i 60. autorstwa Zbigniewa Szczypki – entuzjasty i propagatora techniki stereoskopowej. Oryginalne, stereoskopowe i nigdy wcześniej nie pokazywane fotografie są świadectwem epoki przemian, odbudowy oraz zmian społecznych i urbanistycznych, jakich w tamtym okresie doświadczała Warszawa i jej mieszkańcy. Plan dla miasta. Warszawa na fotografiach z lat 50. i 60. to trzecia część kolekcji Zbigniewa Szczypki prezentowana w Fotoplastikonie Warszawskim. Dwie wcześniejsze pokazywane w latach 2009 – 2012 w ramach wystaw „Warszawa (od)budowana” i „Trajlusiem przez miasto” cieszyły się niesłabnącym zainteresowaniem i były wielokrotnie wyświetlane w ramach cyklicznych programów „Niedziela z dawną Warszawą”. Zdjęcia wybrane na wystawę pokazują wielkie projekty urbanistyczne tamtego okresu tj. budowa Mostu Gdańskiego, poszerzanie trasy W-Z czy modernizacja linii średnicowej. Znikające hałdy gruzów i wielkie kwartały zabudowane lśniącymi nowością budynkami, intrygujące sceny uliczne, rozrywki i sposoby spędzania wolnego czasów przez mieszkańców Warszawy są tematem urzekającym i zachęcającym do poznawania Warszawy dawno minionej. Wystawa czynna od 2 listopada do 3 grudnia, od środy do soboty, godz. 10.00 – 18.00.
Wykorzystano materiał ze strony www.fotoplastikonwarszawski.pl
fot. Paweł Bielawski
Wykorzystano materiał ze strony www.fotoplastikonwarszawski.pl
fot. Paweł Bielawski
wtorek, 8 listopada 2016
Album NPG
O firmie Neue Photographische Gesselschaft pisałem już niejednkrotnie, a to z okazji prezentowania jej stereoskopowych fotografii, czy też przy pokazywaniu jej stereoskopów. Nigdy jednak nie chwaliłem się jej albumami, tylko dlatego, że nie miałem pojęcia, że takowe istnieją. Dzięki uprzejmości Pana Edwarda z Wrocławia trafiła w moje ręce wielka, stustronicowa księga z początku XX wieku, sygnowana właśnie logo NPG. Na każdej stronie, przełożonej pergaminem, dzięki specjalnym nacięciom w kartonie, można umieścić po trzy stereopary. Łatwo obliczyć, że cały album pomieścić może trzysta zdjęć formatu Holmesa. Ale nie myślcie sobie, że każdą stereoparę można tam wsadzić! Producent tak sobie wykombinował, że pasują tam tylko fotografie na cienkim papierze, czyli tylko takie, jakie produkowało Neue Photographische Gesselschaft! Zauważcie, że większość zdjęć naklejanych było na ozdobne tekturki z winietami lub opisem tego co było na odwrocie. Początkowo NPG też używało takich podkładów, ale w celu potanienia produkcji i zwiększenia nakładu, szybko od tego odeszło. Tak czy inaczej mój album zapełniony jest po brzegi i nawet jakbym chciał już więcej się do niego nie zmieści. No cóż, albo trzeba skończyć ze zbieractwem, albo trzeba szukać nowego albumu. Wybieram to drugie!
Album do stereopar firmy Neue Photographische Gesselschaft 1906r.
50 stron a na każdej 3 zdjęcia
Jak oryginał to oryginał!
Album pełen stereopar.
Genialnie proste mocowanie. Malutkie nacięcie na kartce.
Album do stereopar firmy Neue Photographische Gesselschaft 1906r.
50 stron a na każdej 3 zdjęcia
Jak oryginał to oryginał!
Album pełen stereopar.
Genialnie proste mocowanie. Malutkie nacięcie na kartce.
środa, 2 listopada 2016
Przystawka 3D do smartfona
Na jednym z większych portali aukcyjnych znalazłem bardzo ładnie wyglądającą nasadkę 3D do smartfonów, iphonów, tabletów i tego rodzaju sprzętów. Co prawda mam już jedną taką firmy Holga (pokazywałem ją, a jakże), ale zachęcony niską ceną (około 16 złotych razem z przesyłką z... Chin) skusiłem się na drugą. Przyszła, nie powiem, nawet dość szybko. Jak tylko ją dostałem, rozpakowałem i przymocowałem do mojego Samsunga, i pełen zapału postanowiłem ją wypróbować. I zaczęło się! Każda, dosłownie każda zrobiona przeze mnie fotografia miała jakiś feler. A to nie ostra lewa albo prawa połowa, a to różne wielkości poszczególnych szczegółów na obu składowych, nie mówiąc już o różnicach w naświetleniu i braku pionu w pionach. Dlaczego? Nie sztuka zrobić (myślę o urządzeniu), sztuka zrobić dobrze. W tym przypadku niestety przystawka d... nie urywa. Jakie ma wady? Chyba wszystkie możliwe. Na pewno są różne kąty nachylenia luster. Śmiem twierdzić, że dodatkowo zwierciadełka mają różne grubości i powierzchnie. Największym niewypałem jest mocowanie na obiektyw aparatu (na wyczucie) i gwint połączeniowy części z lustrami z klipsem mocującym (praktycznie jednorazowy). No tak Tomeczku... a czego byś chciał za 16 zeta? Zresztą sprzedawca czarno na białym napisał: Drodzy klienci. Pozycja ta to nie profesjonalny sprzęt. Zaprojektowana została tak, aby sprawić Ci wiele radości z życiu. Czy ja wiem, czy mi sprawiła radość? Owszem! Uśmiałem się... ale sam z siebie. Stary i głupi! Po jaką cholerę to kupiłem?
Chińska przystawka 3D za 4 dolary!
Chińska przystawka 3D za 4 dolary!