Fotografia otworkowa, to bardzo sympatyczna gałąź fotografii. Można w nią się bawić zarówno w sposób tradycyjny jak i cyfrowy. Trzeba mieć tylko chęci i odpowiedni sprzęt. O ile chęci to nie problem (trzeba chcieć chcieć), to ze sprzętem różnie bywa. Większość zapalonych fotografów otworkowych, samemu wykonuje swoje aparaty. A mogą być one zrobione z różnych mteriałów. Czy to z puszek po napojach (nie piszę po jakich, żeby nie być posądzonym o kryptoreklamę), czy z gotowych opakowań po czekoladkach (też nie wymienię nazwy), czy też z osobiście wystruganych i sklejonych pudełeczek o czasami bardzo wyszukanej wielkości i kształcie. By dojść do perfekcji, sprzęty wciąż się udoskonala, ucząc się na błędach (przede wszystkim swoich). Czy pamiętacie aparaty 3D autorstwa Janusza Brzezickiego z Gliwic, które pokazywałem w blogu? Nie od razu jego konstrukcje były tak dobre jak te. Dzisiaj zobaczycie jego pierwszy dwuotworkowy aparat na film małoobrazkowy. Niby wszystko fajnie. Estetycznie sklejony prostopadłościan, przysłona 170, baza 65 mm, całość wybejcowana mahoniową bejcą i polakierowana lakierem bezbarwnym. Na pierwszy rzut oka wszystko cacy... A jednak nie do końca. Na filmie małoobrazkowym nie ma oznaczonych klatek tak jak na dużym obrazku. Więc jak rozwiązać problem, żeby klatki na siebie na naszły? Janusz wymyślił sobie, że jeżeli pokrętło naciągu obróci się raz (nawet specjalnie nabił na pokrętło mosiężny ćwiek), to akurat będzie klatka. Wszystko fajnie, tylko nie wziął pod uwagę tego, że nawijająca się klisza pogrubia wałek przewijający i.... kiszka. Klatki zaczynają na siebie nachodzić i nikt i nic nie może nad tym zapanować. Dopiero w kolejnym swoim aparacie (tym z gazetowym decoupage 30.11.2013) zrobił licznik liczący perforację. Mechanizm migawki też nie był od razu dopracowany. W dzisiaj pokazywanym urządzeniu była to po prostu listwa metalowa, którą przesuwało się w myśl popularnej zasady "Mania - Frania". Mimo tych niedociągnięć aparat robił zdjęcia. Przewijać trzeba było na czuja, a i tak po wywołaniu okazywało się, że czekały na nas rozmaite niespodzianki. Po prostu aparat żył własnym życiem...
Pinlo Stereocamera 135 - prototyp Janusza Brzezickiego
Nieprzewidywalny wskaźnik przesuwu filmu.
Mechanizm migawki. Prosty, ale efektywny!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz