Od jakiegoś czasu skanuję zebrane stereopary i wstawiam je do wirtualnego Muzeum 3D. Takie skanowanie pozwala mi na usystematyzowanie i skatalogowanie zbioru. Wiem co mam, ile mam i skąd mam. Przy okazji digitalizacji okazało się, że mam w swoich zbiorach kilkanaście zdjęć takich samych, ale i zdarzyły się przypadki, że zdjęcia były bardzo podobne. Zadałem sobie więc pytanie, jak to się stało, że niby takie same zdjęcia, oznaczone takimi samymi numerami okazywały się inne... Nie potrafiłem sobie odpowiedzieć na to pytanie, więc z pomocą przyszła mi grupa kolekcjonerów stereopar z wujka FB. Okazuje się, że fotografowie działający na zlecenie wytwórni zdjęć stereoskopowych robili kilka ujęć tego samego obiektu. Wszystkie negatywy tego samego ujęcia numerowane były prawdopodobnie tak samo i pakowane do pudełka. W wytwórni wybierano nalepszy negatyw, kopiowano go, a z kopii robiono pozytywy, numerowane tak samo jak negatyw. Zdarzało się, że oryginał negatywu ulegał zniszczeniu a kopii już brakowało. Wtedy sięgano po inny negatyw (z tego samego pudełka) i kolejne pozytywy robiono już z niego. Zdjęcie różniło się nieznacznie ale numer pozostawał ten sam. Na zdjeciach poniżej pokażę Wam klka przykładów takich ujęć. Myslę, że różnice znajdziecie bez problemów. Jeżeli będziecie mieli jakieś problemy, napiszcie, Chętnie pomogę wskazać różnice.
▼
niedziela, 28 czerwca 2020
niedziela, 21 czerwca 2020
Rost Mitast
Oto najnowszy mój nabytek. Nie znaczy to, że kupiłem go wczoraj. Kupiłem go jakiś miesiąc przed wirusem, czyli na przełomie stycznia i lutego. Tak jakoś zeszło z prezentacją, ale podobno lepiej późno niż wcale. Co to jest? Oto austriacki, kieszonkowy stereoskop, o dźwięcznej nazwie Rost Mitast. Urządzenie obsługuje stereopary rownoległe formatu 6x 13 cm. czyli dwa zdjęcia 6x6 cm. To pomarańczowe cudeńku datowane jest na lata siedemdziesiąte XX wieku, a odpowiedzialnym za jego dystrybucję była austriacka firma R&A (Rudolf & August) Rost, Vetriebsgesellschaft m. b. H. w Wiedniu. Jak widać na zdjęciu Rost Mitast ma regulowaną bazę a ostrość ustawić sobie można odpowiednio wyginając nóżki urządzenia. W zestawie oprócz plastikowego etui jest szablon do "wyregulowania" ustawień, po skorzystaniu z którego możemy już spokojnie śmigać i delektować się zagłębieniami i wypukłościami oglądanych obrazów. To co? Zostawiam Was sam na sam z tym cackiem, a ja biorę się z skanowanie zdjęć do Muzeum 3D. Powiem Wam, że przy skanowaniu i dokładnym obejrzeniu pozornie takich samych stereopar znajduję bardzo ciekawe kwiatki, na które sam nie potrafię sobie odpowiedzieć... Ale o tym, to już następnym razem! Cierpliwości.
Stereoskop w plastikowym Etui.
Złożona przeglądarka.
Rost Mitast 197?
Stereoskop ze stereoskopowym szablonem.
niedziela, 14 czerwca 2020
"Trzy wymiary Namibii" w Janowie Lubelskim
Dzień dobry! Witajcie po dłuższej nieobecności. Wreszcie po wirusowych obostrzeniach i ja wylazłem se skorupy i pojechałem aż do Janowa Lubelskiego, miasta położonego na pograniczu Roztocza Zachodniego, południowego skraju Wyżyny Lubelskiej oraz Równiny Biłgorajskiej, czyli północnego krańca Kotliny Sandomierskiej. To tutaj właśnie znajduje się jedyne w swoim rodzaju i niepowtarzalne Muzeum Fotografii założone przez prawdziwego pasjonata "utrwalonego obrazu" - Antoniego Florczaka. Właśnie dzięki jego zaproszeniu moja anaglifowa wystawa "Trzy wymiary Namibii" zawisła w gościnnych murach muzealnej Galerii, a wernisaż (właściwie dwa wernisaże) miał (y) miejsce 12 czerwca. Zapytacie dlaczego dwa? Żeby zadowolić wszystkich gości chcących uczestniczyć w otwarciu wystawy trzeba było zrobić dwa otwarcia. W końcu obraz stereoskopowy to dwa obrazy, więc nie ma się czemu dziwić. Cała wystawa to czterdzieści osiem anaglifów formatu 30x40 cm. Goście oprócz środka dezyfekcyjnego (z "Covidem" nie ma żartow!) otrzymali okulary red-cyjan, które po obejrzeniu zdjęć (niestety) trafiały do kosza! Myślę, że wystawa się podobała zarówno ze względu na dośc egzotyczą tematykę jak i ze względu na technikę 3D zastosowaną w obrazach. Okrzyki "wooow!" czy "aaaa!" co chwilę wydobywały się z ust zwiedzających. I ja miałem swoje przysłowiowe "pięć minut", kiedy przez ponad godzinę opowiadałem o historii i technikach obrazowania stereoskopowego. Na zakończenie zostałem uhonorowany certyfikatem zaświadczającym o mojej wystawie w Galerii Muzeum Fotografii oraz drugim certyfikatem "Przyjaciela Muzeum Fotografii w Janowie Lubelskim". Nie ukrywam, że i z jednego i z drugiego jestem bardzo dumny i już szukam miejsca na ścianie, żeby je powiesić. To nie koniec niespodzianek! Dostałem także w przencie "urodzinową", koszulkę przypominającą o mojej niedługiej sześćdziesiątce! Panu Antoniemu i jego żonie bardzo dziekuję za wspaniałe przyjęcie, prawdziwie domową atmosferę, piękne wyeksponowanie moich prac i życzę, by Muzeum Fotografii rozrastało się i było w dalszym ciągu wspaniałą wizytówką Janowa Lubelskiego. A Was moi drodzy zapraszam do janowskiego Muzeum. Wystawa będzie wisieć do 3 lipca!!!
Muzeum Fotografii w Janowie Lubelskim
Kilka słów od autora
fot. Polikarp Lis
Oglądamy!!!
Część mojej kolekcji na stoisku 3D
Kosz na okulary :( :( :(
Certyfikaty wręczone!
fot. Polikarp Lis
No cóż. Sześćdziesiątka już na karku.
fot. Polikarp Lis
Cudowni gospodarze - Iwona i Antoni Florczak.