niedziela, 24 lutego 2013

SLS - 2

Fotogrametria to dziedzina nauki i techniki zajmująca się odtwarzaniem kształtów, rozmiarów i wzajemnego położenia obiektów w terenie na podstawie zdjęć fotogrametrycznych.  Praktycznym zastosowaniem fotogrametrii jest jej wykorzystanie jako źródła podczas tworzenia map.  Zależnie od sposobu wykorzystania zdjęć rozróżnia się fotogrametrię płaską (jednoobrazową) i fotogrametrię przestrzenną (dwuobrazową), zwaną też stereofotogrametrią,  w której przestrzenny obraz przedmiotu lub terenu uzyskuje się za pomocą stereogramu - pary zdjęć wykonanych z dwóch punktów przestrzeni. Wojskowy stereoskop zwierciadlany SLS - 2,  produkowany pod koniec lat pięćdziesiątych przez Polskie Zakłady Optyczne,  to właśnie przyrząd do kameralnej obserwacji stereogramów.  Fotogramy ułożone płasko na stole powinny być zestrojone "po bazie",  co oznacza,  że punkty główne obu zdjęć i ich obrazy na sąsiednich zdjęciach znajdą się na jednej prostej.  Rozstaw zdjęć wynika z konstrukcji stereoskopu,  ale powinno się dążyć do tego,  aby odpowiadające sobie szczegóły były widoczne w środku pola widzenia każdego z okularów.  Jak widać nie jest to urządzenie godne polecenia amatorom fotografii stereoskopowej,  a to z kilku powodów.  Przede wszystkim waga.   SLS waży razem ze swoim gustownym opakowaniem dobrze ponad dziesięć kilogramów. Drugi minus to bardzo mała powierzchnia oglądanego obrazu.  Trzeci feler to dość ciemny obraz,  który wymaga bardzo mocnego oświetlenia.  Dzisiaj,  kiedy mamy do dyspozycji całą gamę stereoskopów różnego typu,  tego rodzaju landara wywołuje wśród stereomaniaków tylko uśmiech na twarzy.  Znam jednak i takich,  którzy używają SLS w warunkach domowych i bardzo sobie chwalą. Nie ma ich dużo,  ale są!



Drewniane,  solidne opakowanie stereoskopu SLS - 2.



Każda część urządzenia ma swoje miejsce.



Stereoskop zwierciadlany SLS - 2.

środa, 20 lutego 2013

Come Eravamo

Włochy są państwem o głębokim podziale regionalnym.  Dzielą się na dwadzieścia regionów,  które to dodatkowo dzielą się na prowincje.  Kraj ten został zjednoczony dopiero w 1861 roku i pewnie dlatego rdzenni mieszkańcy często odczuwają większe przywiązanie do swojego regionu niż do państwa,  jako całości.  Odmienność niektórych regionów przejawia się w lokalnych tradycjach kulinarnych,  standardzie życia, dialekcie, a nawet w krajobrazie.  Najbardziej widoczny podział istnieje między Północą a Południem Włoch.  Sami Włosi uważają,  że obie części tworzą wręcz dwa różne kraje. Kontrast pomiędzy tymi regionami jest zauważalny w niemal każdej dziedzinie życia.   Jednak zdaniem wielu prawdziwa włoska dusza znajduje się na południu.  I właśnie zdjęcia południowej Italii można obejrzeć na wystawie "Come Eravamo",  której uroczyste otwarcie miało miejsce w walentynkowy wieczór,  14 lutego w Warszawskim Fotoplastikonie.  Na wernisaż przybyło około pięćdziesięciu gości,  wśród nich ambasador Włoch w Polsce Riccardo Guariglia.  Honory domu pełniła kierująca fotoplastikonem Lena Dąbkowska-Cichocka oraz dyrektor do spraw merytorycznych Muzeum Powstania Warszawskiego Paweł Ukielski.  Na 48 stereoparach publiczność miała okazję obejrzeć krajobrazy i zabytki architektury,  poczuć klimat i poznać życie codzienne mieszkańców południowych Włoch.  Ponad stuletnie fotografie Neapolu, Palermo, Pozzuoli czy Messyny wywołały zachwyt oglądających.  Szczególnie zdjęcia z Messyny zrobione przed wielkim trzęsieniem ziemi,  które w 1908r. pochłonęło blisko 80 tysięcy ofiar,  uświadomiły widzom,  że nic tak jak fotografia nie potrafi zatrzymać przemijających tak szybko dni.  Utrwalone na szklanych płytach miejsca,  których dzisiaj już nie ma,  czy uchwyceni w kadrze szarzy,  prości ludzie,  wydają się wołać "popatrzcie, jacy byliśmy".  A ich wołanie słychać doskonale aż do dzisiaj.  Nic więc dziwnego,  że wernisaż cieszył się wielkim zainteresowaniem.  Dodatkowo utwory Vivaldiego i innych włoskich kompozytorów grane na akordeonie przez Łukasza Brzezinę pięknie harmonizowały z trójwymiarowymi fotografiami starych,  południowych Włoch. Jeżeli tylko będziecie w Warszawie,  wstąpcie do Fotoplastikonu by obejrzeć wystawę.  Nie przegapcie okazji,  macie czas do 14 marca.



Plakat wystawy w gablocie Fotoplastikonu.



Neapol z Wezuwiuszem w tle sto lat temu...



... i dzisiaj.

(źródło - www.neapol.lovetotravel.pl)



Dzieciaki na nabrzeżu portu w Messynie.



Port w Messynie.



Słowo wstępne wygłasza ambasador Włoch w Polsce Riccardo Guariglia.

(fot.  Krzysztof Ostrowski)



Wirtuoz akordeonu,  Łukasz Brzezina.



I najważniejsi tego wieczoru - widzowie.

sobota, 16 lutego 2013

Stereobox

Wielokrotnie w moim blogu miałem okazję przedstawiać historię przeglądarek View-Master i ich rozmaitych klonów.  Wracam dzisiaj do tego tematu,  bo niedawno udało mi się upolować egzemplarz może niezbyt "urokliwy",  ale bardzo ciężko dostępny na rynku kolekcjonerskim.  Jest to jeden z ostatnich modeli niemieckiego Stereoboxa.  Starsze stereoskopy tej firmy zawsze kojarzyć mi się będą z przygodami rodziny misiów (jak ja nie lubiłem tych trójwymiarowych bajeczek) i przyznam,  że nie chętnie biorę je do dzisiaj do ręki.  Ten model produkowany był  w Niemieckiej Republice Demokratycznej (oj,  jeździło się tam po buty,  sprzęty fotograficzne i na piwo!),  przez firmę Kamenzer Spielwerken koło Drezna od późnych lat osiemdziesiątych do wczesnych dziewięćdziesiątych.  Wyglądem przypominał nieco View-Mastera typu K i podobnie jak on dawał powiększenie 5,5 x.  Przeglądarka nie była oznakowana żadnym logo,  co mocno utrudniało jej identyfikację.  Dość często była (i jest do tej pory) mylona właśnie z amerykańskim pierwowzorem.  Ponieważ NRD cierpiała na braki surowcowe,  do kolejnych partii przeglądarek używano tworzywa w każdym kolorze,  jaki akurat był pod ręką.  Enerdowskie przeglądarki nie były zbyt dobrej jakości. Tworzywo było lekko zmatowiałe,  spasowanie elementów pozostawiało wiele do życzenia a całe urządzenie sklejone "na wieki wieków" nie nadawało się do ewentualnej naprawy.  A z resztą po co naprawiać?  Jak coś się stało to kupowało się nowe.  Na kilka marek stać było nawet i wschodniego Niemca.



Stereobox z początku lat 90- tych.



poniedziałek, 11 lutego 2013

PKS-em "Na szage" do Poznania

Rowerem,  "na stopa" czy samotnie łodzią przez nieznaną wodę  -  między innymi w taki sposób podróżują po całym świecie bohaterowie opowieści festiwalu "Na Szage",  który od piątku do niedzieli (8 - 10 .02. 2013r.) odbywał się w auli Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu.  Patronem imprezy został Kazimierz Nowak,  poznański podróżnik,  który w latach trzydziestych samotnie,  siłą swoich mięśni (rowerem,  konno, czółnem i na piechotę) przemierzył Afrykę.  Festiwal nawiązując do postaci i dorobku patrona,  promuje podróżników,  którzy potrafią w sposób ponadprzeciętny dzielić się swoimi wrażeniami,  doświadczeniami i refleksjami z odbytych podróży.  Honoruje i nagradza osoby,  które poprzez tekst,  materiał audiowizualny oraz opowieść,   przedstawią swoją podróż szczególnie atrakcyjnie.  Tak było i w tym roku.  Miło mi zakomunikować,  że i Polski Klub Stereoskopowy wziął udział w tym podróżniczym święcie,  a to za sprawą wystawy "PKS-em po świecie",  która jak satelita krąży już od prawie roku po salach wystawowych całej Polski.  Wystawiona w holu poznańskiego AWF-u prezentacja stereoskopowych obrazów wzbudziła spore zainteresowanie licznie zgromadzonych gości.  Jak na festiwal podróżniczy przystało,  przy pomocy anaglifowych okularów widzowie odbyli swoistą podróż po najpiękniejszych zakątkach ziemskiego globu.  W kilkanaście minut objechali Europę,  Azję,  Afrykę i Amerykę,  a wszystko to bez biletów,  paszportów,  wiz i odpraw celnych.  Technika obrazowania stereoskopowego potęgowała dodatkowo wrażenie,  że jest się w Nepalu,  na Litwie,  Indiach,  Stanach Zjednoczonych,  Szwajcarii czy Namibii.  Podsumowując,  wystawa została przyjęta entuzjastycznie,  a co niektórzy pytali,  kiedy będzie jej druga edycja.  Przyznam,  że Polski Klub Stereoskopowy już o tym myśli,  bo materiału jest bardzo dużo,  I na koniec jeszcze kilka słów od rdzennego poznaniaka  -  Maćka Samulskiego (członka PKS- u).  Festiwal podróżniczy "Na szage"...  Przede wszystkim co to znaczy na szagę  -  tu można się posłużyć cytatem z Kazimierza Grześkowiaka:  "Hej,  na skóśkę poprzez pole,  hej,     idziewa se ze szwagrem..."  Właśnie na szagę to według poznaniaków dokładnie "na skos". Festiwal już się skończył,  było wielu znakomitych gości,  znakomitych prezentacji. Emocji związanych z podróżami najdalszymi i tymi bliskimi  -  zarówno geograficznie jak i czasowo.  W takim znakomitym towarzystwie,  przez cały festiwal wisiała nasza wystawa: "PKS-em po świecie".  Zostaliśmy bardzo gościnnie i godnie przyjęci,  a ilość ludzi przewijająca się przez festiwal,  a co za tym idzie,  oglądających wystawę była bardzo duża.  Nic tylko się cieszyć... To co?  Cieszmy się!!!



Plakat Festiwalu "Na Szage".



"PKS-em po świecie" - tym razem w Poznaniu.

(fot.  Maciej Samulski)



(fot.  Maciej Samulski)



(fot.  Maciej Samulski)



(fot.  Maciej Samulski)



(fot.  Zbigniew Snusz - źródło www.poznan.naszemiasto.pl)



(fot.  Zbigniew Snusz  -  źródło www.poznan.naszemiasto.pl)

wtorek, 5 lutego 2013

Realist Stereo Viewer 2062

Przeglądarka,  którą dzisiaj pokażę to Realist 2062,  zwana potocznie Realistem z zielonym guzikiem.  Dlaczego?  Bo ma zielony guzik!  Proste.  A tak na serio,  to firma Realist inc. z Menomonee Feels w stanie Wisconsin w USA,  wypuściła na rynek całą gamę stereoskopów do slajdów małoobrazkowych.  Przeglądarki te oprócz szczegółów budowy rożniły sie kolorami włączników.  Zamiast wymieniać poszczególne numery urządzeń,  mówiło się Realist z czerwonym guzikiem,  białym guzikiem,  zielonym itp.  Wracamy do zielonego...  Został wyprodukowany w 1958 roku i podobnie jak pozostałe,  przystosowany był do slajdów (ramek) formatu "Realista" - 41 x 101 mm.  Achromatyczne soczewki posiadały regulację bazy (pokrętełko na górze) i ostrości (pokrętło z prawej strony),  co zwiększało komfort oglądania trójwymiarowych obrazów.  Żródło światła stanowiła żarówka (a wlaściwie dwie żarówki) zasilana dwoma bateriami typu D (jedna) lub prądem zmiennym o napięciu 110 woltów (druga).  W zależności od rodzaju zasilania wymieniało się żarówki w urządzeniu.  W przypadku wykorzystywania prądu z sieci była możliwość regulacji natężenia światła poprzez ściemniacz zainstalowany w przystawce prądowej.  Światło włączało sie zielonym przyciskiem zamontowanym na górnej ściance stereoskopu.  Ta zbudowana z czarnego bakelitu ( a może ebonitu - nie wiem,  nie znam się na materiałoznawstwie) przeglądarka naprawdę bardzo dobrze sprawiała się w praktyce.  Obraz był jasny i bez zniekształceń.  Może jedyną wadą był ciężar stereoskopu (szczególnie z zasilaniem z sieci),  ale jak ktoś chciał pooglądać trójwymiarowe obrazki,  to żadna siła go od tego nie odciągnęła.  Egzemplarz,  który niedawno kupiłem jest w bardzo dobrym stanie.  Wygląda jakby nikt go nie używał przez ostatnie 65 lat.  Żadnych zadrapań (przepraszam - lekka skaza na soczewce),  żadnych ubytków,  nawet pudełko nie nadgryzione jest zębem czasu.  Chciałoby się każdy eksponat mieć w takim stanie...   Marzenie!



Pudełko z przeglądarką.



Sezamie... otwórz się.



Stereoskop Realist 2062 (zasilanie na baterię)       1958.



Ta sama przeglądarka z zasilaniem sieciowym.



Pokrętło regulujące natężenie światła (z sieci).