środa, 28 grudnia 2011

Święta, święta i po świetach, czyli Holga 120 PC-3D

Obiecałem,  że pokażę co dostałem pod choinkę.  Nie,  nie to widzieliście na ostatnim zdjęciu ale ciepło,  ciepło!  Tradycją jest już,  że wśród różnych prezentów zawsze znajduję coś związanego ze stereofotografią.  I w tym roku także w kolorowej torbie znalazłem trójwymiarową,  otworkową Holgę.  To już trzecia Holga w mojej kolekcji.  Może nie należy ona (tak jak i inne z tej stajni) do elity światka "stereo" ale produkt jest produktem i swoje miejsce w historii obrazowania trówymiarowego ma!  A więc!  Holga 120 PC - 3D to stereoskopowy,  analogowy aparat otworkowy na czarno-biały lub kolorowy film 120.  Dwa leżące w odległości 7,1 cm od siebie otworki o średnicy 0,3 mm przepuszczają obraz (dwa obrazy) na powierzchnię 6x6 cm (2x6x6).  Otworki odsłaniają się przy pomocy wężyka spustowego lub poprzez nacisnięcie spustu palcem.  Czas naświetlania jest oczywiście zależny od warunków pogodowych jak też od czułości filmu.  Na tylnej klapie aparatu producent umieścił nawet bardzo skomplikowaną tabelę naświetlań dla filmu o czulości 400 ISO.  Czytamy w niej,  że:  przy sprzyjającej pogodzie czas naświetlania wynosi 3-6 sekund,  przy zachmurzeniu - 8-12 sekund,  zaś rano lub o zmierzchu otwarte dziurki trzymamy 14 sekund i dłużej!  I popatrzcie,  nie potrzebne są jakieś komputerowe kalkulatory czy inne pinholowe specyfiki...  Tak ma być i już!  Co wyjdzie w praniu to się niedługo okaże.  A co?  Naświetlę sobie kawałek jakiegoś Ilforda czy innego cuda i obejrzę efekty.  To sie nazywa dreszczyk emocji.  Wyszło czy nie?  To nie cyfra!!! 

 

Holga 120PC-3D                                 2009

 

Tabela naświetlań  :)

 

Że też obraz takim malutkim otworkiem przelezie...  Koniec świata!!!

 

 

piątek, 23 grudnia 2011

Życzenia 2011

Jak tradycja Polska każe

W czas Bożego Narodzenia,

Ludzie stają się ciut milsi

i wokoło ślą życzenia.

Przeto i ja pragnę wielce

Życzyć całej Twej familii,

Zdrowia,  szczęścia i radości

od Wigilii do Wigilii.

A gdy gwiazdka już zaświeci

I opłatek dzielić pora,

Wspomnij wszystkich swych przyjaciół

(w tym i mnie  -  ze wsi doktora).

 

 

 

A co pan doktor dostał od Mikołaja?  Tego dowiecie się po Świętach!!!

 

niedziela, 18 grudnia 2011

Kompakt

Do Świąt przygotowania czas zacząć,  dlatego nie zabiorę Wam dzisiaj dużo czasu. Pokażę bardzo proste,  malutkie ale jakże funkcjonalne urządzenie.  Oto kompaktowy stereoskop firmy "Image 3D" przystosowany do oglądania stereoskopowych slajdów na  tarczach typu View Master.  Przeglądarka składa się z trzech części - okularów,  dźwigni do przesuwu krążka i tarczy mocującej krążek.  Po złożeniu wszystkiego do kupy trzymamy w ręku leciutki i bardzo zgrabny stereoskop.  Zaletą urządzenia jest jego wielkość,  możliwość rozłożenia i waga.  Z powodzeniem wszystkie części zmieszczą się w kieszeni spodni.  Ale właściwie to po co takie coś w kieszeniach nosić?  No tak!  Nie zastanawiałem się nad tym! Wiem jedno.  Taki stereoskop i zdjęcia na krążku mogą być bardzo miłym prezentem pod choinkę.  Firma Image 3D,  działająca na rynku amerykańskim od 1997 roku wykonuje tego typu usługi.  Wystarczy przesłać im swoje stereopary,  złożyć zamówienie na krążki,  stereoskop i czekać na paczuszkę z USA.  Usługa nie jest może tania przy zamówieniu jednej sztuki ale jak zamówicie 5000 sztuk to już się opłaca!  Zajrzyjcie na www.image3D.com  - może ktoś z Was się zdecyduje?

 
Stereoskop Image 3D w elementach.

 
A tak prezentuje się złożony.

 

  

wtorek, 13 grudnia 2011

Arizona 3D

Z okazji 70 rocznicy ataku na Pearl Harbour,  7 grudnia 2011 roku w budynku Biblioteki Uniwersytetu Łódzkiego otwarta została ciekawa wystawa zatytułowana „Pancernik USS Arizona w 3D”.  Wystawa powstała z inicjatywy Oficyny Wydawniczej Kagero z Lublina, przy współpracy z Ambasadą USA i ukazuje trójwymiarowe obrazy amerykańskiego okrętu zatopionego 7 grudnia 1941 roku przez flotę japońską.  Autorem anaglifów jest Waldemar Góralski (pisałem o nim w październiku zeszłego roku z racji obrazów innego okrętu – Bismarcka),  hobbysta,  z ogromną pasją robiący to,  co uwielbia robić.  Tak pisze o sobie,  swojej pasji i swojej wystawie:  Mam 52 lata,  mieszkam w Poznaniu.  Od 40 ponad lat moim hobby są okręty.  Zawsze chciałem pokazać innym jak to paskudztwo (ale za to jakie piękne) wyglądało.  Kolega mojej Córki pokazał mi 8 lat temu jak otworzyć program do 3D i kilka pierwszych kroków w nim.  Reszta to było uczenie,  uczenie,  wkurzanie się,  ale nadal uczenie.  Efektem tego po pół roku pracy z programem,  będąc straszliwie zawziętym facetem,  zacząłem dłubać swój pierwszy okręt,  uwielbiany japoński Pancernik Hiei.  Nie skończony do dziś (tak na marginesie).  Zobaczył to jeden z wydawców i zaproponował,  bym zrobił dla niego U-boota typ VII C,  do książki.  I poleciało.  Zajmuje się modelowaniem okrętów dla wydawnictw militarnych ( AJ Press,  Modelarstwo Okrętowe,  Kagero).  Na swoim koncie mam 14 modeli.  Zabawę z 3D zacząłem od Bismarcka.  Wpadłem na pomysł i szukałem jak go rozwiązać.  Model jest na tyle dobry i zdetalizowany,  że pomysł wypalił.  Nie chcąc zbyt rozpieszczać oglądających,  bo przyzwyczaić odbiorców do czegoś jest bardzo łatwo,  a odzwyczaić jest niemożliwe,  nie pokazywałem publicznie moich 3D.  Dopiero niedawno po porozumieniu z Ambasadą Amerykańską na temat USS Arizona w jego 70 rocznicę zagłady,  moje 3D zostały upublicznione.  To tak w wielkim skrócie wszystko o mnie.  Teraz ciut o pracy z 3D.  Model,  który buduję w komputerze zajmuje mi około pół roku ( Bismarck prawie rok).  Same tworzenie obrazów z modelu jest mozolnym ustawieniem świateł,  kamer,  detali i kilku rzeczy,  których nie rozumiem, ale mam instrukcję,  co i gdzie i jak wpisać.  Koledzy mi w tym pomogli.  Jeden obraz komputer liczy od jednej godziny do nawet 14 godzin.  Mam potwora z 8 rdzeniami i 24 GB RAM i nie da się tego zrobić szybciej.  Obraz stereoskopowy tworzyłem najpierw zmieniając ustawienie 2 kamer nie zmieniając ustawienia ich "celu - Targetu"   ale obecnie są już podprogramy do automatycznego tworzenia 3D.  Czas robienia jednego obrazka to minimum 3 godziny.  Problem z drukiem jest też niemały.  Robię obraz w komputerze jako RGB,  a do druku musi być zamieniony na CMYK i tu dopiero zaczynają się schody.  Cyjan w Cmyku nie istnieje i trzeba się nakombinować by obraz się nie rozłaził,  trzymał spójność a co najważniejsze by efekt mozolnej pracy był taki jak zamierzaliśmy.  Na modelu unika się czerwieni i zbliżeń do cyjanu,  bo natychmiast obraz się "gryzie".  Na szczęście jakoś to opanowaliśmy z Wydawcą i teraz w miarę dajemy radę.  Anaglify do wystawy „USS Arizona” są wydrukowane w formacie 1,5 x 1 metra, naklejone na podkłady z plastiku i przy tej wielkości widać wszystko jak na dłoni.  Waga całej wystawy,  to podobno 130 kg.  No,  nieźle,  nieźle!!! Trochę to dla szarego Kowalskiego może i skomplikowane,  ale najważniejszy jest efekt,  a tu efekt jest znakomity.  Wystawę można będzie oglądać do końca stycznia 2012 r. a potem...  kto wie?  Może pojedzie do USA???  Tego życzę z całego serca autorowi!

 

 

Zaproszenie na wystawę anaglifów Wademara Góralskiego

 

 

Wernisaż wystawy - autor anaglifów w środku.  Pierwszy po lewej - Attache Kulturalny Ambasady USA w Warszawie Frankie Sturm.

(fot.  Mariusz Wachowicz)

 

 

Jak widać publiczność dopisała.

(fot.  Mariusz Wachowicz)

 

 

A potem to, co najprzyjemniejsze dla każdego autora.  Wywiady,  wywiady...

(fot.  Mariusz Wachowicz)

 

Pancernik Arizona w obrazie Waldemara Góralskiego

 

 

środa, 7 grudnia 2011

Podróbka?

Kiedy stereoskop stołowy firmy "Somet" wpadł w moje ręce od razu wydał mi się znajomy.  "Skąd my się znamy drogi przyjacielu?" - pomyślałem.  "Gdzieś Cię widziałem ale gdzie?"  Ta zagadka długo nie dawała mi spokoju,  aż wreszcie wpadłem na jej rozwiązanie.  Toż ten czeski wynalazek to nic innego jak wierna kopia niemieckiego Zeissa z 1930 roku.  Porównajcie zresztą sami.  Myślałem,  że to tylko Sowieci kopiowali wszystko jak leci (rym zupełnie przypadkowy),  a tu patrzcie jaka niespodzianka!  Nigdy nie podejrzewałbym Czechów o plagiat.  Zresztą nie chcę tu nikogo oczerniać...  Może mieli wykupioną licencję na produkcję tej przeglądarki,  któż to wie?  "Sometowski" stereoskop zbudowany jest z metalu,  jedynie stolik na który kładzie się obrazy jest z dość kruchego i matowego tworzywa (nie wiem,  jakieś plexi czy coś).  Owa zmatowiona powierzchnia pełni jednocześnie rolę dyfuzora w przypadku,  kiedy chcielibyśmy oglądać stereoskopowe slajdy.  Soczewki mają możliwość regulacji bazy w zakresie 57 - 83 mm.,  co jest wskazywane za pomocą specjalnej podziałki.  Ciekawym rozwiązaniem są tutaj zdejmowane okulary.  Przydaje się to wtedy,  gdy stereopara jest wydrukowana na przykład w książce czy na jakimś podłożu,  którego nie możemy wsadzić do przeglądarki.  Gołe soczewki pełnią wtedy rolę stereoskopu ręcznego.   Nie bardzo wiem,  kiedy to cudo było produkowane.  Oceniam je gdzieś na lata pięćdziesiąte  ale mogę się mylić.  Wszak "Mylenie jest rzeczą ludzką" - powiedział jeż,  schodząc ze szczotki ryżowej.  Jeżeli to już kiedyś cytowałem,  to bardzo przepraszam.  To jedno z moich bardziej lubianych powiedzonek!


 

Stereoskop firmy "Somet"                       195...?

 

Stereoskop Zeiss              1930

(źródło - www.stereoskopie.com)

 

Zdjęte okulary służą znakomicie do oglądania stereopar - tu na przykład,  w najnowszym numerze kwartalnika "Stereoscopy".

sobota, 3 grudnia 2011

Owla Stereo

Po ostatnim poście pewnie pomyśleliście sobie:  "No,  już nie ma o czym pisać!",  "Tematów mu zabrakło!".  I tu Was zaskoczę!  Właśnie,  że nie!  Oto najlepszy dowód!  Cofnijmy się do roku 1956,  kiedy to w kraju kwitnącej wiśni zaczęto produkcję bardzo nowoczesnego jak na owe czasy i bardzo starannie zaprojektowanego aparatu stereoskopowego.  Zakłady TOKO (Tokyo Kagatu) Ltd. wypuściły na światowy rynek aparat na film małoobrazkowy,  Owla Stereo.  Urządzenie rejestrowało po dwa obrazy formatu 24x23 mm.  dzięki dwóm obiektywom Owla Anastigmat,  o ogniskowej 35 mm.  Model,  który widzicie na zdjęciach to wczesna Owla,  produkowana do 1958 roku.  Migawka naciągana jest tu wielką dźwignią umieszczoną między obiektywami,  tuż obok pokrętła regulującego ostrość.  Patrząc od strony czołówki w lewym obiektywie ustawiało się czasy naświetlania (1/10,  1/25,  1/50,  1/100,  1/200 i B),  w prawym zaś przysłonę (od 3,5 do 18).   W celowniku zamontowanym centralnie projektant umieścił poziomicę zapewniającą wyrównanie stereopar,  a nad wygrawerowaną nazwą aparatu wsadził pokrętełko do regulacji licznika (okienko licznika znajduje się z tyłu).  Oprócz tego Owla ma wszystko,  czego potrzebuje dobry aparat analogowy.  Jest stopka do lampy,  gniazdo do jej podłączenia,  blokada naciągu filmu i gwint do statywu.  Aparat bardzo dobrze leży w dłoniach i pomimo swojej wagi (ciężka bestia !) na pewno wspaniale sprawdza się w praktyce.  Prawda,  że fajne cacko?

 

Owla Stereo - Model 1.                    1956

 

Dźwignia naciągu migawki.

 

Starannie wygrawerowana nazwa aparatu,  która w oryginalnej pisowni japońskiej wygląda tak  アウラステレオ