czwartek, 29 lipca 2010

3mam Bytom w 3D

" Witam!   Panie Tomaszu,   proszę o Pański adres celem przesłania kompletu pocztówek (fragment większej całości p.t.  "3mam Bytom w 3D").   Co by nie mówić,   jest Pan pośrednio przyczynkiem powstania tegoż materiału.   Dobrego światła  :-).  Marcin Mazurowski"
Nie ukrywam,  że bardzo zaintrygował mnie ten mail.  "O co chodzi?" -  pomyślałem i zaraz zacząłem drążyć temat.  Po kilkunastominutowym buszowaniu w necie znalazłem  wiadomość,  że  Śląska Galeria Sztuki  i Studio ARTystycznych Realizacji,  w czerwcu tego roku  zorganizowały wystawę trójwymiarowych fotografii (anaglifów) detali architektonicznych Bytomia,  których autorem (naturalnie autorem fotografii a nie detali) jest Marcin Mazurowski.  Pan Marcin to niezależny fotograf,  właściciel firmy Kolor Koncept (adres załączyłem w linkach),  współzałożyciel Stowarzyszenia Fotograficznego w Bytomiu.  Z pochodzenia białostoczanin z zamieszkania bytomianin (i to na B i to na B).  Projekt "3mam Bytom w 3D" zrodził się na skutek bardzo przykrego wydarzenia.  Otóż ktoś w zeszłym roku,  delikatnie mówiąc,  podpieprzył rzeźbę z jednej z bytomskich kamienic.  Kiedy zapytano okolicznych mieszkańców jak ta rzeźba wyglądała,  mało kto potrafił ją opisać.  Ponieważ obrazowanie stereoskopowe fantastycznie odtwarza formy przestrzenne a przy tym jest ostatnio "na fali",  autor wymyślił,  że obiekt na zdjęciu 3D łatwiej trafi do oglądającego i szybciej utrwali się w jego pamięci.  Przyznaję,  nieźle to sobie wymyślił!  A o co chodzi z pocztówkami?  Część fotografii z wystawy została opublikowana w formie pocztówek,  których współwydawcą oprócz autora jest Bytomskie Centrum Kultury.  I na koniec,  co ja mam z tym wspólnego?  W trakcie rozmowy telefonicznej z Panem Marcinem  usłyszałem,  że pomysł wykorzystania obrazu trójwymiarowego zrodził się między innymi przy czytaniu mojej blisko trzyletniej blogowej pisaniny.  A już miałem ochotę przerwać pisanie...  Żartowałem!!!

 

Plakat wystawy Marcina Mazurowskiego...

 

... i jego pocztówki 3D.

sobota, 24 lipca 2010

Tej Warszawy już nie ma

A w Warszawskim Fotoplastikonie kolejny wernisaż!  W czwartek 22 lipca otwarto wystawę pod tytułem "Tej Warszawy już nie ma",  na której możemy zobaczyć naszą stolicę  z początku dwudziestego wieku na stereoparach autorstwa Rufina Morozowicza.   Tak,  tak!  To ten sam Morozowicz z albumu "Spacer z Walerią",  albumu o którym pisałem w jednym z wcześniejszych postów.  O samym autorze,  jego życiu,  pracy i pasjach oraz o historii odnalezionych po latach zdjęć opowiedział gościom wernisażu Mariusz Koszuta,  pomysłodawca i "ojciec chrzestny" fotoplastikonowego przedsięwzięcia.  Przyznam,  że z zapartym tchem i wypiekami na twarzy obejrzałem 48 stereopar.  Zapytacie pewnie co mnie tak w nich urzekło?  Otóż rzadko się zdarza,  żeby zdjęcia stereoskopowe robione bądź co bądź przez fotografa amatora były tak dobrze skomponowane jak te,  prezentowane na wystawie.  Każdy obraz jest tu dokładnie przemyślany i nie ma tu żadnego przypadku.  Plany wyeksponowane są po mistrzowsku potęgując wrażenie głębi.  Autor doskonale wiedział co robi i znał się na obrazowaniu stereoskopowym,  które to obrazowanie rządzi się nieco innymi zasadami niż klasyczna "płaska"  fotografia.  Pan Rufin Morozowicz przed użyciem aparatu stereoskopowego (a znany był z tego,  że bardzo lubił wszelkiego rodzaju nowinki techniczne) na pewno zgłębił tajniki fotografii przestrzennej.  Właśnie ta wiedza,  osobowość autora,  jego wrażliwość i "artystyczna dusza" dały w efekcie to,  co możemy podziwiać w fotoplastikonie do 24  sierpnia.   Przyjedźcie,  obejrzyjcie a gwarantuję,  że zachwycicie się tak jak ja.

 

Odbijające się w gablocie fotoplastikonu zarysy nowoczesnych wieżowców utwierdzają w przekonaniu odwiedzających,  że...

 

... "Tej Warszawy już nie ma".

 

Mariusz Koszuta opowiada o znalezionych stereoparach.

 

Autor zdjęć Rufin Morozowicz w ogrodzie swojej milanowskiej posiadłości.

 

 

poniedziałek, 19 lipca 2010

Plener w Dolinie Noteci

W miniony weekend byłem w Krostkowie,  malutkiej wsi w powiecie pilskim w gminie Białośliwie.  To właśnie tutaj w gospodarstwie agroturystycznym "Ranczo w Dolinie" odbył się dziewiąty już plener fotografii trójwymiarowej,  na który przyjechali członkowie i sympatycy Polskiego Klubu Stereoskopowego.  Krostkowo leży w Dolinie Noteci,  na terenach,  w których ingerencja człowieka w otaczający ekosystem nie jest jeszcze zauważalna.  W marcu tego roku Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody "Salamandra" rozpoczęło realizację projektu "Szlak bocianich gniazd" mającego na celu ochronę bociana białego właśnie w tym rejonie.  Oprócz takich działań jak instalowanie platform pod nowe gniazda czy renowację istniejących gniazd "Salamandra" organizuje prelekcje w szkołach i seminaria dla rolników.  Najbardziej spektakularnym narzędziem edukacyjnym ma być film trójwymiarowy o bocianach i zdjęcia stereoskopowe tych ptaków w ich naturalnym ekosytemie.  Stąd też nasza obecność!  Na plenerze jak zwykle oprócz fotografowania,  obejrzeliśmy prezentacje zdjęć 3d z poprzedniego (gorzowskiego) spotkania,  każdy pochwalił się czym chciał a na koniec snuliśmy plany gdzie się spotkać następnym razem.  Było ognisko,  śpiewy chóralne przy dźwiękach gitary,  zwiedzanie skansenu w Osieku,  pierogowe obżarstwo i kąpiel w Noteci na śluzie w Krostkowie.  Było super,  a kto nie był niech żałuje!  Ciekawe,  czy po tych bocianich ekskapadach na następnym plenerze będzie nas więcej?

 

PKS - owcy w skansenie w Osieku

 

Fotografowanie bocianów zaliczamy od dzisiaj do sportów ekstremalnych.

 

Nocne pokazy stereofotografii.

(fot.  Jerzy Mazur)

 

Pożegnalna grupówka.

(fot.  Grażyna Woroch)

 

środa, 14 lipca 2010

Playboy w 3D

Drogi Playboyu!  Zaczęło się od SMS-a,  którego znajomy przysłał mi o drugiej w nocy: "Amerykanie dali zdjęcia 3D w Playboyu".  Jak się domyślacie,  doskonale podzielałem jego entuzjazm,  więc rozbudziłem się natychmiast i oddzwoniłem pytając,  skąd ma tę wiadomość.  Okazało się,  że z internetu (...) Później wszyscy zaczęli o tym trąbić.  Ja zacząłem kombinować,  jak tu amerykańskiego Playboya szybko sprowadzić.  Normalnie znajomy przywozi mi co roku kilka numerów przed gwiazdką.  Ale okazało się,  że nie ma się co napalać jak szczerbaty na suchary.  Ten sam kolega wyczytał,  że Amerykanie dali 1 (słownie jedno) zdjęcie trójwymiarowe.  Do D z takim 3D.  Ale cała nadzieja w Was.  Wiem,  że jesteście sto razy lepsi,  błagam Was,  zróbcie trójwymiarową sesję.  Gwarantuję,  że wszyscy chcieliby ją obejrzeć.  AvaTar

Nie wiem czy to właśnie ten list,  a może i inne czynniki spowodowały,  że redakcja polskiej edycji Playboya zdecydowała się wydać numer 3D.  Właśnie w lipcu ukazał się ów "męski punkt widzenia" zawierający 69 fotografii stereoskopowych autorstwa dobrze Wam znanej dwójki fotografików - Krzysztof Gajewski i Maciej Szal.  Wszystkie zdjęcia wydrukowano bardzo starannie w postaci anaglifów a do numeru dołączono okulary red-cyjan z rozpoznawalnym (szczególnie przez panów) na całym świecie logo.  Zdjęcia bardzo sympatycznie oddają kształty pięknych modelek ale jak dla mnie, akurat technika anaglifowa z takimi okularami nie jest w tym przypadku najlepsza.  Anaglif jak to anaglif,  oszukuje kolorystycznie,  filtrując barwy.  W okularach red-cyjan piękna skóra młodej dziewczyny przybiera kolor skóry "topielca" parę dni leżącego w wodzie i żaden wizażysta czy Photo Shop tego nie zmieni.  Znacznie lepszy efekt dałyby anaglify typu color code  (amber-blue,  czyli bursztynowo-niebieskie) a już najlepszy dałaby klasyczna stereopara.  Niestety!!!  Nie każdy umie oglądać stereopary bez żadnych przyrządów,  a dołączenie stereoskopu na pewno zwiększyłoby koszty wydania.  No cóż.  Jak się nie ma co się lubi,  to się lubi co się ma! 

 

Lipcowy numer miesięcznika Playboy.

 

(źródło:  www.demotywatory.pl)

czwartek, 8 lipca 2010

Stereo w Bielniku

4 lipca w starej,  opuszczonej przędzalni lnu - Bielnik w Żyrardowie,  odbył się wernisaż wystawy zdjęć stereoskopowych  Pawła Świątka,  wystawy w dzisiejszych czasach dość nietypowej,  bo któż teraz w dobie fotografii cyfrowej bawi się w analogowe slajdy 3D?  Chyba tylko Paweł!  W zupełnie zaciemnionej sali,  na elastycznym,  podwieszonym okręgu,  na metalowych linkach zawisło trzydzieści ręcznych stereoskopów,  które podnoszone i opuszczane przez oglądających falowały w takt  intrygujących i jakże zagadkowych dalekowschodnich rytmów.  W tym kameralnym nastroju w czeluściach przeglądarek widz mógł dostrzec tajemnicze  trójwymiarowe obrazy,  motywem przewodnim których było światło,  bardzo dyskretnie wkomponowane w główny plan fotografii.  Te zdjęcia to efekt prawie pięcioletniej pracy Pawła,  podmalowującego cienkim światłem lasera niczym grafik tuszem portrety,  martwą naturę i otaczającą nas rzeczywistość.  Cieszy fakt,  że autor nie daje umrzeć tak coraz bardziej zapominanej fotografii analogowej.  Swoje zdjęcia wykonuje blisko sześćdziesięcioletnim małoobrazkowym Kodakiem Stereo.  Po obejrzeniu prac aż chce się rzec " Stary aparat i  może!"  Może,  ale w tym przypadku tylko dzięki rękom młodego twórcy.   Byłem,  widziałem i z czystym sumieniem polecam.  Wystawę można oglądać od 11 do 25  lipca. 

  

Plakat wystawy prac Pawła Świątka w żyradowskim Bielniku.

 

Widz w skupieniu przemierza bezkres trójwymiarowych obrazów...

 

... a wiszące wolne stereoskopy tańczą dookoła kusząc swoim ruchem. 

 

Jeden ze świetlnych obrazów Pawła Świątka w wersji 2D.

 

Autorski wywiad dla lokalnego Radia Żyrardów.

sobota, 3 lipca 2010

Trilogy 3D 1000

Aparat,  który dzisiaj pokażę może nie należy do sprzętów z wyższych półek,  ale z kolekcjonerskiego obowiązku trzeba wspomnieć i o nim.  Mam na myśli kompaktowy, stereoskopowy "aparat dla szympansa" o dźwięcznej nazwie Trylogy 3D 1000.  Urządzenie to sprzedawane było także jakiś czas jako Image Tech Stereo Camera 3D 1000.  Prawda jakie poważne i dostojne nazewnictwo?  Jeszcze jakby sprzęt był tak porządny jak się nazywa to byłoby bardzo dobrze.  Niestety,  ten sprzedawany od 1990 roku aparacik nie reprezentuje sobą "ideału myśli stereoskopowej".  Korzysta on z tradycyjnego,  małoobrazkowego filmu,  który rejestruje powstały obraz na trzech klatkach formatu 24x18 mm.  Dlaczego na trzech?  Otóż to super sprzęcicho docelowo robi materiał pod folię lentikularną (producent zaleca przesłanie filmu do swojego specjalnego laboratorium i gwarantuje,  oczywiście za odpowiednią opłatą,  wykonanie stereoskopwych odbitek pod folią soczewkową),  choć nie tylko.  Dwie skrajne fotki można oglądać w klasycznym stereoskopie jako stereopary.  Obiektywy (proste soczewki) o ogniskowej 33 mm.  niezbyt czysto i wyraźnie rysują obraz na kliszy,  ale czego chcieć od takiego aparaciku.  Dwie przysłony o wartościach  5,6 dla lampy błyskowej i 11 dla światła dziennego na pewno nie sprawią kłopotu użytkownikowi,  bo i jaki mogłyby sprawić?  Wbudowany silniczek sam przewija film w te i nazad,  a lampa błyskowa świeci po oczach w zależności od tego czy przestawiliśmy odpowiedni guziczek czy nie.  Szczęśliwy posiadacz ogranicza się więc tylko do założenia filmu (najlepiej 400 ISO) , ustawienia aparatu poziomo i naciśnięcia spustu migawki.  Z takim sprzętem życie staje się prostsze... ale czy ciekawsze?

 

Trilogy 3D 1000                            1990